Stadnina ma swoich zagorzałych zwolenników jak i przeciwników. Organizowane są tu różne, ciekawe wydarzenia, o których informowaliśmy wielokrotnie (Zawody, koncert, biesiada, wesołe miasteczko czyli Hubertus z rozmachem, Stadnina Koni na Wyspie w Kędzierzynie-Koźlu włącza się w 29. finał WOŚP, Kozielska stadnina zagrała dla WOŚP, Stadnina na wyspie w Koźlu zaprasza na swoje drugie urodziny, łącząc je z akcją charytatywną), jak choćby ostatni piknik charytatywny, z którego dochód przeznaczony został na hospicjum dla dzieci w Opolu.
Były też jednak oskarżenia o złe traktowanie koni. Pisaliśmy o tym tutaj: Czy koniom ze stadniny na wyspie dzieje się krzywda?.
Niedawno pojawił się temat z nieprzyjemnym zapachem wokół obiektu. Pisaliśmy tutaj: Smród odpadów ze stadniny. Mieszkańcy kozielskiej wyspy zgłaszają problem. Zarządca stadniny odpowiada
Według dzierżawcy stadniny, problemy robi jedna z mieszkanek wyspy, która nieustannie pisze na niego donosy. Podczas lipcowej rozmowy z nami zaznaczył, że od kiedy przeprowadził się do Kędzierzyna-Koźla i przejął stadninę, jedna kobieta nasyła na niego różne instytucje. Zapowiedział pozew przeciwko niej.
Jednak po przeczytaniu komentarzy czytelników, które pojawiły pod artykułem na Facebooku, widać, że na problem brzydkiego zapachu zwracają uwagę też inne osoby.
- Oczywiście, że ludzie się cieszą ze stadniny i z rewitalizacji wyspy. Wszyscy na wyspie czują się związani z tym miejscem i z końmi. Nie wnikam w spór z jedną z mieszkanek, o którym była mowa, ale nie wszystko jest tak jak powinno w kwestii składowania gnoju. Pan dzierżawca wyżej zarzeka się, że wszystko odbywa się zgodnie z przepisami a odpady są na płycie. Otóż nie. Płyta betonowa w tamtym miejscu to jest dosłownie kilka metrów kwadratowych, a gnój zalega wszędzie wokół, na gołej ziemi, wnikając w grunt i niszcząc drzewa - zauważa w komentarzu na Facebooku pani Katarzyna i na dowód publikuje zdjęcia ze sporymi ilościami obornika, który zalega pod drzewami.
Wiele osób broni jednak stadniny.
- Jak się komuś nie podoba niech się wyprowadzi. Kurde, odkąd pamiętam, lata jest tam stadnina. Konie są zadbane, a smród był jest i będzie – pisze z kolei pani Joanna.
Za sprawą skargi, która wpłynęła do Ireneusza Wiśniewskiego, przewodniczącego rady miasta, sprawą zajęli się miejscy urzędnicy.
Wcześniej problem sygnalizowała radna Halina Mińczuk. Jej pismo w tej sprawie, skierowane do urzędu miasta w Kędzierzynie-Koźlu przekazane zostano do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu. 2 lipca pracownicy magistratu przeprowadzili rozmowę telefoniczną z przedstawicielem WIOŚ. Ustalono, że sprawa jest w toku i urząd miasta zostanie poinformowany o wynikach przeprowadzonej kontroli.
W ubiegłym tygodniu redakcja „Lokalnej” zwróciła się z pismem do WIOŚ w sprawie przebiegu kontroli i jej wyników.
- Postępowanie kontrolne jest w toku. O udostępnienie informacji o środowisku w żądanym zakresie, będzie można wystąpić po zakończeniu kontroli - poinformowała nas Sylwia Stemplewska, główny specjalista Wydziału Prawnego Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Opolu.
Podczas rozmowy telefonicznej z nami powiedziała, że są opory ze strony właściciela stadniny, a kontakt z nim jest utrudniony. - Odpowiada co prawda na wezwania, ale nie ma współpracy z jego strony - usłyszeliśmy od Sylwii Stemplewskiej.
W rozmowie telefonicznej poprosiliśmy dzierżawcę terenu, aby odniósł się do uwag WIOŚ, ale odmówił komentarza. Natomiast w arogancki sposób zażyczył sobie żeby w tekście znalazła się informacja, że ta urzędniczka inspektoratu nie powinna pracować w WIOŚ, ale w oczyszczalni ścieków. Następnie nasz rozmówca zażądał jednak, by nic o nim nie pisać i rozłączył się. Później w wiadomości esemesowej powiadomił, że nie zgadza się na publikację swoich wypowiedzi, a jego rozmowę należy potraktować jako prywatną.
Do sprawy wrócimy, kiedy znane będą wyniki kontroli WIOŚ.
Napisz komentarz
Komentarze