Z uwagi na wprowadzone restrykcje morsy weszły do wody znacznie wcześniej, bo w sylwestrowe popołudnie. Ale kolejna wyjątkowa okazja do morsowania nadarzyła się już trzy dni później. 3 stycznia pani Krystyna obchodziła urodziny, o czym doskonale pamiętali jej przyjaciele z klubu Morsy Dębowa - przygotowali dla jubilatki piękną niespodziankę. Ale o tym nieco później.
- Za każdym razem bardzo się cieszę, że mogę wejść z przyjaciółmi do wody. Czuję się dzięki temu lepiej, jestem pełna werwy. To dla mnie niesamowita frajda - powiedziała nam przed paroma dniami aktywna seniorka.
Gdy w zeszłym roku mieliśmy przyjemność poznać panią Krystynę, to wyznała nam wówczas, że zawsze jak oglądała morsowanie w telewizji, to miała ochotę spróbować swoich sił. Na pierwszą kąpiel zabrała ją synowa. Było to w październiku 2019 roku. Od tego czasu sympatyczna i skromna seniorka nie może doczekać się zimy, aby razem z innymi morsami aktywnie i wesoło spędzić wolny czas. Pani Krystyna zimnej wody się nie boi, bo przez pięć lat żyła na Syberii, gdzie Sowieci wywieźli ją wraz z bliskimi.
- Tam mrozy nie były takie jak tu, tylko sięgały minus 40 st. C. Zatem obecne temperatury nie robią na mnie żadnego wrażenia. To jest dobre na moje serce, bo przeszłam już dwa zawały. Służy mi to morsowanie - zapewnia nasza rozmówczyni.
Ten niełatwy czas naznaczony pandemią koronawirusa odczuwają szczególnie seniorzy znajdujący się w grupie podwyższonego ryzyka. Zapytaliśmy panią Krystynę, jak zniosła trudy minionego roku, tym bardziej że z powodu obostrzeń codzienna aktywność została w znaczący sposób ograniczona.
- Większość czasu spędzałam w domu. Rzadko wychodziłam. Ze zdrowiem u mnie całkiem dobrze. Nie narzekam na żadne dolegliwości. Oby tak dalej. Trudno tak cały czas siedzieć w czterech ścianach. Teraz tylko czekam na sobotę i niedzielę, aby móc pomorsować. Cały czas chodzę w maseczce, zachowując przy tym bezpieczny dystans - zapewnia nasza rozmówczyni. W ciągu ostatniego roku wcale nie straciła na popularności. Media wciąż się nią interesują, proszą o wywiady, co bardzo ją krępuje.
- Dziwię się, bo nie robię przecież nic nadzwyczajnego, a jedynie to, co inne morsy - przyznaje z rozbrajającą szczerością 94-latka, nie kryjąc radości, że grono miłośników kąpieli w lodowatej wodzie wciąż się powiększa.
- Jest nas coraz więcej. Przyszło wiele nowych osób. Życzyłabym wszystkim, aby ta pandemia wreszcie się skończyła, aby każdy mógł pójść tam, dokąd chce. No i aby zdrowie nam dopisywało. Namawiam wszystkich do kąpieli w zimnej wodzie, bo to naprawdę wspaniała przygoda. Może i ten pierwszy raz jest trudny, ale później morsowanie wciąga jak hazard - kończy żartobliwie pani Krystyna.
Barbara Galara, synowa pani Krystyny, przyznała, że seniorka często zadaje jej pytanie, dlaczego tak późno zdecydowały się na morsowanie. Tym bardziej że Morsy Dębowa działają od wielu lat. Pani Barbara jest pełna podziwu dla jubilatki.
- Bardzo dużo czyta. W internecie porusza się lepiej niż ja. Ma swój tablet, na bieżąco śledzi wszystkie informacje, a szczególnie poranne covidowe statystyki. Jest bardzo świadoma, przypomina nam nieustannie o obowiązujących obostrzeniach. Podczas morsowania zachowuje bezpieczny dystans. Miniony rok był dla niej ciężki, bo ta aktywność w jej przypadku była mniejsza. Przestała wychodzić na spacery ze swoim 92-letnim mężem, również bardzo sprawnym jak na swoje lata. Oni przed pandemią każdego dnia robili godzinny spacerek. Musiała tę przyjemność zastąpić czymś innym i tą odskocznią stał się właśnie internet - opowiada pani Barbara. - Nawet wieczorami kładzie się do łóżka z tabletem i puszcza sobie muzykę. Sieć stała się jej nowym oknem na świat. Tam znajdzie koncerty, a także informacje na temat ZAKSY, której niesamowicie kibicuje. Odnoszę wrażenie, że siatkówka stała się jej pasją numer 1. Ogląda wszystkie mecze, nie tylko z udziałem chłopaków z ZAKSY. Pilnuje każdej transmisji i jeszcze nam przypomina, abyśmy nie przegapili żadnego spotkania. Doskonale zna nazwiska wszystkich siatkarzy, ich życiorysy. Dlatego na miesiąc przed urodzinami teściowej poprosiłam Janusza Tykę z klubu morsów, aby załatwił duże zdjęcie drużyny ZAKSY z autografami wszystkich zawodników. Wiedziałam, że taki prezent sprawi jej wielką frajdę. I faktycznie, jak to ujrzała, to była przeszczęśliwa. O dziwo, teściowa nie była nigdy w hali "Azoty" na meczu naszych siatkarzy, gdyż nie przepada za nadmiernym hałasem. Natomiast chciałaby bardzo zamienić parę słów z którymś z zawodników. To jest jedno z jej marzeń.
Pani Barbara przyznaje, że najstarsza w Polsce foczka ma też inne pragnienia. Na przykład, aby nastały wreszcie trzaskające mrozy i spadł śnieg, bo dopiero wówczas morsowanie staje się prawdziwą przyjemnością. Jest na to szansa, ponieważ w drugiej połowie stycznia ma do nas dotrzeć ochłodzenie.
- Wtedy będzie mogła wyjść z wody i usiąść w stroju kąpielowym na śniegu, o czym wiele razy wspominała. Zapisałyśmy się też na Międzynarodowy Zlot Morsów w Mielnie, który zaplanowano na luty. Nie wiadomo jednak, czy impreza dojdzie w tym roku do skutku. Udział w niej jest też wielkim marzeniem teściowej - dodaje na koniec pani Barbara.
Napisz komentarz
Komentarze