Reklama
poniedziałek, 23 grudnia 2024 03:12
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Z mistrzostw Polski wrócili z workiem medali. W Cze-Mi są głodni sukcesów

Po trzyletniej przerwie w Mistrzostwach Polski Dryland zameldowali się na podium. Ich szef zaliczył też wymagającą imprezę ekspedycyjną - "Maszerska wyrypa". Wszyscy już przygotowują się do kolejnych wyzwań. Mowa o "Cze-Mi" Sekcji Sportów Psich Zaprzęgów LZS "Odrzanka" Dziergowice. O tym wszystkim rozmawialiśmy z jej prezesem - Tomaszem Radłowskim.
"Cze-Mi" na Mistrzostwach Polski Dryland - Owińska k. Poznania (na zdjęciu w niepełnym składzie)

Autor: Jagoda Waśkowska, Cze-Mi

Mistrzostwa Polski w rywalizacji dryland, czyli na suchej nawierzchni, rozegrano w grudniu w Owińskach koło Poznania.

W czternastu startach "Cze-Mi" zdobyło aż dziewięć medali. W kategorii skuter 1 junior, co najbardziej cieszy rozmówcę, bo dobrze rokuje, Tomasz Kuder był pierwszy, a jego siostra, Adrianna, trzecia. Zuzanna Pająk zdobyła tytuł mistrza Polski w kategorii skuter 1 - był to jej pierwszy udział w seniorach. Mistrzostwo Polski w kategorii skuter z dwoma psami rasowymi wywalczyła Małgorzata Kita. Z kolei Agnieszka Błach była druga w kategorii wózek z czterema psami. Kategoria wózek z czterema psami rasowymi - tu Mirosław Waśkowski był pierwszy, a Tomasz Radłowski trzeci. Najlepszy w kategorii wózek z ośmioma psami był Tomasz Pająk. Trzecia pozycja w canicrossie weteranek, czyli kobiet powyżej 40. roku życia, dla Gabrieli Bieniek.

Bez śniegu ani rusz

- Jesteśmy niezwykle zadowoleni z wyników na mistrzostwach Polski. Wszystkie te osoby uzyskały klasę sportową mistrzowską krajową, co jednocześnie umożliwia powołanie do kadry narodowej - mówi Tomasz Radłowski.

Jedyną organizacją, która może zgłaszać zawodników na imprezy międzynarodowe, jest Polski Związek Sportów Psich Zaprzęgów.

- Dzięki sukcesowi na MP Mirosław Waśkowski wystąpi na mistrzostwach świata we Włoszech. A my wybierzemy się liczną ekipą na międzynarodowe mistrzostwa Czech na długim dystansie, czyli ekstremalny wyścig Šediváčkův long. Dodatkowo w lutym, mam nadzieję, że tradycyjnie, odbędą się międzynarodowe mistrzostwa Polski w Zubercu na Słowacji. Chętnie tam jeździmy. Nic więcej o startach w zimie nie mogę powiedzieć, bo jaka ta pora roku jest, każdy widzi - rozkłada ręce.

Tam, gdzie ma być ekstremalny wyścig w Czechach, w tej chwili nie ma w ogóle śniegu. Nawet z przygotowaniami jest problem. Kilka tygodni temu był atak zimy, Radłowski pojechał z psami w niedzielę potrenować. Trwało to aż do nocy. Nie mogli się nacieszyć śniegiem. Natomiast gdy w nowy rok pojechał na trening, musiał go skrócić, bo psy były zmęczone.

- Na dworze było ponad 10 stopni Celsjusza na plusie. To nie są warunki do trenowania, bo - jak wielokrotnie wspominałem - najważniejszy jest dobrostan psów. Jeden nieodpowiedzialny trening może sprawić, że przestaną chcieć biegać - podkreśla szef "Cze-Mi".

Po mistrzostwach Polski przyszedł czas na udział w ekspedycyjnej imprezie. Mowa o "Maszerskiej Wyrypie" w Kucobach koło Olesna. Pierwotnie organizowane nad morzem, zawody przeniesiono na Opolszczyznę. Tylko nasz rozmówca reprezentował na nich "Cze-Mi". Walkę z naturą i własnymi słabościami musiało wygrać też 10 psów, z którymi pokonywał trasę.

Pozostali nie byli gotowi na takie wyzwanie. To wyścig w formule non stop w warunkach bezśnieżnych.

- Zaczynamy między godziną 16 a 17. Jedzie się 15 km. Po dotarciu na metę jest obowiązkowa co najmniej 3-godzinna przerwa. Po niej można jechać kolejne 15 km. I znów przerwa. I ponownie w trasę - opowiada Radłowski.

Namiastka dalekiej północy

Zaczął wyścig o godz. 16.30, a zakończył o 3.50. Zanim ogarnął psy i poszedł spać, była prawie godz. 5. To tym bardziej wyczerpujące dla psów, gdyż mają bardzo mało czasu na regenerację. Psy rozmówcy nie są do tego przyzwyczajone, z reguły mają na nabranie sił przynajmniej 12 godzin.

- Jestem z nich bardzo zadowolony, ponieważ praktycznie na każdym etapie utrzymywały to samo tempo. Najfajniejsze jest to, że na trzecim etapie uzyskały mniej więcej taki sam czas jak na pierwszym. To mnie najbardziej cieszy. To znaczy, że moje psy są silne - zaznacza pan Tomasz. Choć, jak dodaje, akurat w tych zawodach chodzi bardziej o stworzenie ekspedycyjnych warunków, a nie o czas. To wyścig na sprawdzenie odporności zawodników i ich psów.

- Startowałem w tej imprezie po raz pierwszy. Większość zawodników to starzy wyjadacze. Najważniejszy wymóg: nie można psów pomiędzy etapami chować do przyczepy. Muszą zostać na zewnątrz, śpią na słomie. Taka namiastka dalekiej północy - mówi prezes "Cze-Mi". - A że jestem niespokojny o swoje psy, gdy muszę je zostawić na zewnątrz, stwierdziłem, że warto się wymęczyć i spróbować skończyć o 4 nad ranem. Większość zawodników chciała przejechać dwa etapy, a trzeci zaliczyć rano, po wyspaniu się. Powiedziałem sobie, że ja nie zasnę! Nie powiem, żebym był wypoczęty. Oczy się kleiły, przede wszystkim przed trzecim etapem - najgorszy był moment przerwy między godz. 23 a 2. Kryzys, co tu z sobą robić? - relacjonuje.

Wszyscy ukończyli zawody. Dla rozmówcy udział w nich był świetnym doświadczeniem. Jako że to wyścig dla wybrańców, startowało ich siedemnaścioro. Tylko Polacy. Wśród nich bardzo doświadczeni zawodnicy. Tacy, którzy nie jeżdżą w mistrzostwach świata czy Europy, lecz połowę swojego maszerskiego życia spędzili w Finlandii, Norwegii czy na Grenlandii.

- To goście, którzy wiedzą, na czym polega życie na dalekiej północy. Przy ognisku była okazja do wymiany doświadczeń. Nawiązało się trochę kontaktów. Był tam twórca "Maszerskiej Wyrypy" - Karol Hanke spod Gdańska. Wiele lat przebywał na dalekiej północy. Dogadał się z kolegą ze Śląska, by przenieść wydarzenie do naszego regionu. To też gwarantuje większą liczbę załóg. W aglomeracji śląskiej jest nas zdecydowanie więcej - zwraca uwagę Tomasz Radłowski.

Docelowa impreza

Jest nią wspomniany Šediváčkův long. Z "Cze-Mi", poza rozmówcą, zarejestrowało się kilka osób.

Oficjalnie to Międzynarodowe Mistrzostwa Czech na długim dystansie. Jeden z najbardziej prestiżowych wyścigów w Europie.

- Nawet ci, którzy zaliczali wyścigi w Skandynawii, twierdzili, że w Czechach jest bardzo ciężko. To teren pofałdowany. Mała górka na dystansie 10 km nic nie znaczy, ale jak jedzie się 250 km z pełnym ekwipunkiem, to staje się już wyzwaniem - mówi Tomasz Radłowski.

W ubiegłym roku czemiści ukończyli wyścig w formule tour. W tym chcą to zrobić w pełnej formule. Rok temu w klasie, w której chce startować nasz rozmówca, czyli zaprzęg do ośmiu psów, wyścig ukończyły tylko trzy z dwunastu osób.

- Pod koniec stycznia - od wtorku do niedzieli - cały czas jeździmy. Na razie, niestety, śniegu tam nie ma. Jak już spadnie i go ubiją, bo tam są trasy biegowe, to powinien dotrwać do zawodów. W 25-letniej historii tej imprezy tylko raz odbyły się wyścigi na kółkach, a nie na śniegu - mówi Radłowski. I podkreśla, że gdyby i w tym roku miało się tak stać, nie pojedzie na zawody.

- Byłoby to karkołomne. Nie ma takich hamulców, które byłyby w stanie zatrzymać zaprzęg jadący z góry. Sanie są zdecydowanie bezpieczniejsze - wyjaśnia rozmówca.

Przygotowania trwają cały czas. Kiedy był śnieg, trenowali intensywnie. Podobnie robili to na wózku, gdy panowała niższa temperatura. Kiedy jest wyjątkowo ciepło, jak na zimę, a do tego pada deszcz, wyciąganie psów na trening mija się z celem.

- W tej chwili jedyne miejsce, w którym znaleźlibyśmy śnieg, to Skandynawia. Myślę, że jeśli w Europie taka sytuacja pogodowa będzie panowała, to i tak prędzej czy później umówimy się z kolegami i zrobimy sobie camp w Szwecji. Nawiązaliśmy kontakty. Weźmiemy urlop i zrobimy psie wakacje. Będziemy jeździć, nie ścigając się, i spać w chatce - zdradza szef "Cze-Mi". - Jedni z nas ścigają się o ułamki sekund. Ja już nie należę do tej grupy - nadmienia.

Głowa pełna planów

- Ścigamy się, żeby przejechać jak najdłuższy dystans, zobaczyć coś pięknego. To nas najbardziej interesuje. Taki powrót do prawdziwego maszerstwa, którego namiastką jest "Wyrypa", coś zupełnie innego niż wyścigi sprinterskie - mówi prezes dziergowickiego "Cze-Mi".

Jego marzeniem jest zaliczenie zawodów w Czechach w pełnej formule. Potem zdecydowanie Skandynawia - camp lub zawody. Jak podkreśla, trzeba sobie zawieszać poprzeczkę wyżej.

Obecnie "Cze-Mi" liczy ponad 20 licencjonowanych zawodników. W sumie w klubie jest około 50 ludzi.

Jeśli pogoda nie ulegnie zmianie, nie będzie śniegu, w Lubieszowie zorganizują kolejne zawody towarzyskie w warunkach bezśnieżnych.

- I też do nas przyjedzie mnóstwo ludzi, bo mamy fantastyczne trasy - zapewnia Tomasz Radłowski.

W październiku jego klub chce zorganizować XXII Lubieszowski Cross. W roku 2024 mistrzostwa Starego Kontynentu odbędą się prawdopodobnie w Niemczech. Nasz rozmówca na pewno będzie chciał w nich wystartować.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: anty onucaTreść komentarza: W Wołgogradzie też mają podobne pomysły.Data dodania komentarza: 22.12.2024, 20:27Źródło komentarza: Potężny podświetlany kaseton z hasłem "ZAKOCHAJ SIĘ W KK" stanie obok lokomotywyAutor komentarza: Wysoki brunetTreść komentarza: A może czasem lepiej nie informować o robieniu tak wiele dla tak niewielu...Data dodania komentarza: 22.12.2024, 17:14Źródło komentarza: Na os. Zachód dobiega końca przebudowa ulicy Jasińskiego. ZDJĘCIAAutor komentarza: Wysoki brunetTreść komentarza: Jaszcze nic tutaj nie pokazał...Data dodania komentarza: 22.12.2024, 17:12Źródło komentarza: Bartosz Kurek zapowiedział odejście z ZAKSY po sezonie 2024/2025!Autor komentarza: z KoźlaTreść komentarza: Pomiędzy Zamkową a parkiem jest po deszczu bajoro, w słońcu kurz. Kilkanaście metrów. To droga "skrótowa" z Piastowskiej do Kraszewskiego, szczególna autostrada do budowlanki. Ludzie też chodzą, ale widocznie tacy nieważniData dodania komentarza: 22.12.2024, 14:50Źródło komentarza: Na os. Zachód dobiega końca przebudowa ulicy Jasińskiego. ZDJĘCIAAutor komentarza: dulcobisTreść komentarza: A nie można by zrobić hasła Zakochuj się? Takie permanentne bardziej.Data dodania komentarza: 22.12.2024, 14:44Źródło komentarza: Potężny podświetlany kaseton z hasłem "ZAKOCHAJ SIĘ W KK" stanie obok lokomotywyAutor komentarza: AlinaTreść komentarza: - Powiedz mi, po co jest ten miś? - Właśnie, po co? - Otóż to. Nikt nie wie po co i nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest Miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to jest nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo! I nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu. I co się wtedy zrobi? - Protokół zniszczenia. - Zapamiętaj: Prawdziwe pieniądze zarabia się na drogich, słomianych inwestycjach.Data dodania komentarza: 22.12.2024, 13:00Źródło komentarza: Potężny podświetlany kaseton z hasłem "ZAKOCHAJ SIĘ W KK" stanie obok lokomotywy
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 3°C Miasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1003 hPa
Wiatr: 12 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama Moja Gazetka - strona główna