Kto pamięta z dzieciństwa kolejki TT lub PIKO? Były marzeniem wielu chłopców. Budowanie, urzeczywistnianie i realizowanie makiet to prawdziwie wdzięczna pasja, zwłaszcza gdy wszystkie potrzebne elementy udaje się skompletować. Aby stworzyć wyjątkowy projekt, trzeba się mocno natrudzić. Sklepy modelarskie oferują szeroki wachlarz akcesoriów modelarskich. W internecie można zamówić podstawowe elementy, takie jak lokomotywy czy wagony, ale również figurki i inne materiały przydatne w rozwijaniu tej pasji. Jednak na rynku pozostaje luka, której nie zapełnił dotąd żaden z wielkich producentów.
Zabawki dla dzieci
Zrobił to Adam Bugiel z kędzierzyńsko-kozielskiego Klubu Młodego Technika. Mowa o nieco mniej realistycznych, ale za to dużo wytrzymalszych kolejowych zabawkach dla dzieci. Założony przez niego sklep oferuje zabawki, które samemu można wydrukować na drukarkach 3D. Wystarczy pobrać ze strony sklepu pliki z projektem. Nie są to tak zwane modele redukcyjne, oddające rzeczywistość w skali 1:1. Są to uproszczone zabawki, które pokazują, co na przykład można zrobić z danym wagonem.
Jest to oczywiście inna kategoria klientów, ponieważ przykładowo kolejką TT lub PIKO - gdzie czasami sama lokomotywa kosztuje tysiąc złotych - nie będzie się raczej bawił pięciolatek.
- Oferowane przez nas modele są przewidziane dla odbiorców w wieku od 5 do 10 lat, choć i starsze grupy wiekowe potrafią się nimi zainteresować. W jednej ze szkół prowadziłem warsztaty, podczas których uczniowie z ósmej klasy przyznali, że nie sądzili, iż w tym wieku będą się jeszcze bawić takimi pociągami - opowiada Adam Bugiel. - Niemniej są to modele dla młodszych dzieci, które mogą w nich znaleźć mechanizmy jak w prawdziwych lokomotywach, wagonach i użyć ich podczas zabawy. Mam tu na myśli chociażby w pełni sprawne hamulce, otwierane oraz przesuwne drzwiczki w wagonach oraz w poszczególnych przedziałach. Dziecko może otworzyć pokrywę silnika w lokomotywce, drzwi ładunkowe w węglarce, a do cysterny nalać wody. I to jest największa ich zaleta, że odzwierciedlają możliwości prawdziwych składów kolejowych i czynią tę zabawę jeszcze ciekawszą.
Zaprojektowane przez pana Adama kontenery na platformach kolejowych robią w sieci furorę. Do tej pory ściągnęło je około 8000 osób.
- Znalazłem nawet internautę, który przeprowadził 3-dniową transmisję z drukowania mojego kontenera - przyznaje z dumą pan Adam, który wcześniej w technologii 3D tworzył modele statków.
Jak to się zaczęło?
Najpierw stworzyłem kontener, który miał być darmową reklamą statku kontenerowego, czyli kontenerowca. Jak już pojawił się kontener, to zacząłem myśleć, czy nie byłoby warto stworzyć wagonu kolejowego do jego transportu - wspomina Adam Bugiel. - No i pojawiła się najpierw lokomotywka, a później wagonik z kontenerem. To były takie zaczątki pociągu, który chciałem zbudować. Wagonów przybywa z każdym dniem i tygodniem. Poza wymienionymi elementami jest również cysterna i węglarka. Ponadto niedawno skończyłem projektować wagonik osobowy, który jest jeszcze na etapie testów. Projektowana jest także platforma. Na razie mam też jedną lokomotywę. Była najtrudniejsza do wykonania, dlatego że musiała wyglądać na lokomotywę, którą każdy rozpozna czy to z dzieciństwa, czy też z czasów nam współczesnych. Musi być uniwersalna i rozpoznawalna na całym świecie, przypominając te amerykańskie, chińskie, polskie, angielskie, a nawet wietnamskie. Najwyraźniej przypomina, bo mam klientów nawet z Wietnamu. Udało się więc stworzyć taką mieszankę różnych pomysłów, modeli bliskich ludziom na różnych kontynentach. To lokomotywa spalinowa utrzymana w stylu lat 80. Zresztą do dziś można spotkać bardzo podobne na wielu szlakach kolejowych - tłumaczy kędzierzyńsko-kozielski informatyk.
Składy kolejowe 3D są wyjątkowo trwałe. Jednak gdy na skutek upadku lub uderzenia jakaś część kolejki ulegnie pęknięciu bądź uszkodzeniu, to bardzo łatwo taki element ponownie wydrukować i podmienić.
Podczas niedawnej konferencji naukowej w Gdańsku chciałem zademonstrować jednej z zainteresowanych osób trwałość zabawek, a przy okazji łatwość ich naprawy w razie ewentualnej usterki. Upuściłem lokomotywkę na ziemię i tak nieszczęśliwie upadła, że złamał się jeden z elementów. Jeszcze w trakcie tej samej rozmowy udało mi się uszkodzony element wymienić. Bo są to zabawki zaprojektowane do bardzo łatwej naprawy. Wymiana danej części trwa 2-3 minuty, a cała operacja, łącznie z wydrukowaniem nowego elementu, od 5 do 10 minut - zapewnia Adam Bugiel.
Mają wzięcie
Poszerzenie asortymentu stanowi dla naszego rozmówcy naturalną drogę rozwoju, a wprowadzenie modeli kolejowych do druku 3D okazało się strzałem w dziesiątkę. Zainteresowanie nimi jest bardzo duże także dlatego, że owa technologia staje się coraz bardziej powszechna na całym świecie.
- Ja to projektuję w taki sposób, aby każdy, nawet początkujący miłośnik omawianej tu technologii, był w stanie wydrukować te modele bez najmniejszych problemów. Nie ma tam skomplikowanych elementów ani ustawień drukarki, które trzeba by było wykonywać, aby móc je wydrukować. Bierzemy jakąkolwiek drukarkę 3D, wrzucamy do niej pobrane z internetu pliki i drukujemy - wyjaśnia pan Adam. - To było jedno z moich podstawowych założeń, aby jak najprościej się to drukowało. Później wszystkie wydrukowane elementy trzeba zmontować. Składa się troszkę dłużej, ale można to traktować jako dodatkowy element zabawy. Wiem, że są klienci, którzy razem z dziećmi składają te wagony i lokomotywki. Skręcają je wkrętami i odpowiednimi śrubkami, dlatego można to potraktować jako zestaw do składania - tłumaczy.
Okazuje się, że zainteresowanie modelami kolejowymi jest znacznie większe niż statkami z uwagi na konstrukcję i wykorzystanie materiałów zewnętrznych.
- Statki potrzebowały licznych łańcuszków, różnych rodzajów wkrętów i śrubek. Natomiast w lokomotywce skupiłem się na jednym rodzaju wkrętu i w zasadzie żadnych innych zewnętrznych części już nie ma - zapewnia Adam Bugiel, dodając, że prym wśród jego klienteli wiodą mieszkańcy USA i Kanady, następnie państw europejskich, ale ma też odbiorców z Japonii, Chin, Wietnamu, Republiki Południowej Afryki czy Arabii Saudyjskiej.
Nowe wizje
Były już statki, teraz przyszedł czas na pociągi. Nasz rozmówca potwierdził, że chodzą mu już po głowie inne pomysły.
- Gdy wyczerpię temat kolei, to prawdopodobnie zajmę się transportem samochodowym, względnie lotniczym. Bardziej jednak skłaniam się ku samochodom, z którymi każdy na co dzień ma do czynienia, co przełoży się zapewne na liczbę klientów. Podobnie jest z koleją. Dużo większe zainteresowanie modelami 3D obserwuję w tych krajach, gdzie kolej jest bardziej powszechna, natomiast jest ono relatywnie mniejsze tam, gdzie dróg żelaznych jest stosunkowo niewiele - zauważa nasz rozmówca.
W połowie października w ramach „3D3M festiwal druku 3D i technologii” w Gdańsku Adam Bugiel miał przyjemność poprowadzić wykład nt. „Kiedy inżynier projektuje zabawki - potęga i przekleństwo umysłu ścisłego”.
- Wykład ten był pewnym urozmaiceniem konferencji poświęconej bardzo poważnym tematom. Była tam mowa m.in. o zastosowaniu druku 3D w stomatologii, w próbach odrestaurowania średniowiecznych machin. Rozmawiano też o skanowaniu 3D, czyli połączeniu nowoczesnych technologii z pracą dawnych inżynierów. Generalnie ciekawe połączenie konferencji z warsztatami. Efekty tego wszystkiego były bardzo ciekawe - podkreśla pan Adam. - Mój wykład poświęcony projektowaniu zabawek i podejściu do tego tematu wyróżniał się znacząco na tle innych. Miałem okazję poprowadzić 2-dniowe warsztaty z projektowania modeli, podczas których chętni mogli opanować tę sztukę. Efekty były zdumiewające. Miałem kilka osób, które same zaprojektowały bardzo ciekawe zabawki.
Napisz komentarz
Komentarze