- Jest pani jedną z akuszerek Art Cup. Pamięta pani początki tego przedsięwzięcia?
- Oczywiście. To było dość zabawne, bo przyjechałam tu do Andrzeja i Anety Sałackich doszkalać się w jazdach konnych. Pewnego wieczoru jedliśmy sobie kolacyjkę, ponieważ bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Przy kolacji powiedziałam Andrzejowi, że kocham jazdę konną i że paru moich kolegów artystów również uprawia jeździectwo. Zasugerowałam wtedy, że może byśmy zrobili taką imprezę z myślą o tym środowisku. Andrzejowi bardzo ten pomysł przypadł do gustu. Umówiliśmy się, że on ogarnie to wszystko od strony organizacyjnej, zapewni konie, całe zaplecze, a ja miałam jedynie zaprosić tych artystów do Zakrzowa. Wyjechałam do Warszawy, zajęłam się swoimi sprawami i kompletnie o tym zapomniałam. Minęło parę miesięcy, dzwoni do mnie Andrzej i mówi, że wszystko jest już przygotowane i za trzy tygodnie rozpoczynamy zawody. Byłam w szoku. Natychmiast zaczęłam dzwonić po koleżankach i kolegach, pytając, czy może by ktoś chciał pojeździć konno. Odparli, że oczywiście, pytając mnie, gdzie te zawody są organizowane. Odpowiedziałam, że w Zakrzowie na Opolszczyźnie. Zaczęli kręcić nosem, że tak daleko, ale udało mi się zebrać 15 osób i była to taka wierna ekipa. I wie pan, za co uwielbiam Andrzeja? Za to, że te 15 osób, które wtedy przyjechały do Zakrzowa, Andrzej Sałacki zawsze zaprasza na Art Cup, bez względu na to, czy są jeszcze artystami czy już nie. Ale cały czas są przyjaciółmi. I to jest właśnie Andrzej. Jak się już z kimś zaprzyjaźni, to na całe życie. Jest niezwykle lojalny. Moja córka zaczęła tu przyjeżdżać, jak miała pół roku. W tej chwili ma 22 lata i wciąż tu wraca. Jest więc związana z tą imprezą od urodzenia.
- Nawiązując do nadawanego w Polsacie programu „Nasz nowy dom”, który pani prowadzi, to pamiętam, że jeden z odcinków kręciliście właśnie w gminie Polska Cerekiew. Teraz walczycie pod Opolem. Widzę, że dość często na tę Opolszczyznę zaglądacie.
- Bo ją lubię (śmiech). Tak akurat się trafiło, ale jak będą kolejne domy do wyremontowania na Opolszczyźnie, to znów chętnie tu przyjedziemy.
- Teraz nieco techniczne pytanie. Jak to możliwe, że w parę dni potraficie pięknie wyremontować i wyposażyć cały dom?
- Rzeczywiście, przyjechaliśmy na Opolszczyznę w poniedziałek i już w sobotę skończyliśmy. I ta rodzina już dziś mieszka w swoim domu. To kwestia dobrej organizacji. Mamy fantastycznych kierowników budowy, którzy potrafią to wszystko zorganizować i wykonać. Po drugie, jest to kwestia znajomości najnowocześniejszych technik budowlanych. Czasami ktoś nam zarzuca, że przecież cały ten proces wymaga należytego wyschnięcia zastosowanych przez nas materiałów budowlanych. Otóż niekoniecznie. Są teraz takie metody i materiały, że ten czas udaje się maksymalnie skrócić. Jak wstawiamy okna na piankę, to wystarczają nam dwie godziny i sprawa jest załatwiona. Natomiast w tym wszystkim jest jedna tajemnica. Nasz zespół liczy 45 osób, z czego 25 to budowlańcy, a reszta to ekipa telewizyjna. Czasami i mnie ktoś zapyta, jak to możliwe, że my robimy cały dom w 5 dni, skoro oni remontują łazienkę już trzeci miesiąc. Wtedy pytam żartobliwie, czy ta osoba przeprowadza remont ze szwagrem. Gdy uzyskuję potwierdzenie, to odpowiadam, że was jest dwóch, a naszych budowlańców jest 25. Dlatego spokojnie dajemy radę.
Rozmawiał Andrzej Kopacki
Całość wywiadu w najnowszym wydaniu Nowej Gazety Lokalnej z 28 września.
Napisz komentarz
Komentarze