Pierwotnie mieli wyruszyć z Gliwic, by pokonać Kanał Gliwicki i dalej popłynąć Odrą na północ. Miejscem startu była jednak kozielska marina Lasoki.
Obaj panowie są już na emeryturze i od 10 lat mieszkają z mieście Békéscsaba, położonym nieopodal granicy węgiersko-rumuńskiej. Podobne wyprawy, jak ta obecna w Polsce, to dla nich nie pierwszyzna. W zeszłym roku, płynąc łajbą, uczcili jeszcze inne ważne dla narodu węgierskiego wydarzenie.
Nowe państwo Madziarów powstało na gruzach monarchii austro-węgierskiej, która rozpadła się po I wojnie światowej. Terytorium dzisiejszych Węgier ukształtowało się w 1920 roku na mocy układu trianońskiego. Traktat w Trianon został parafowany 4 czerwca 1920 roku w pałacu Grand Trianon w Wersalu. Był to traktat pokojowy podpisany między Węgrami, a państwami Ententy: Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Francją, Włochami, Japonią, Rumunią, Królestwem SHS (późniejsza Jugosławia), Czechosłowacją i Polską.
- W zeszłym roku, by uczcić to wydarzenie sprzed stu lat, popłynęliśmy z Węgier do Paryża, docierając ostatecznie aż do Atlantyku. Zajęło nam to łącznie dwa miesiące. Obecny rejs w Polsce przypadający w Roku Pamięci Batorego nie jest aż tak długi. Rzecznik Narodowości Polskiej w węgierskim Parlamencie, Ewa Słaba-Rónai objęła nasz rejs patronatem honorowym. Ta pani pochodzi z Katowic i mieszka obecnie na Węgrzech - opowiada urodzony w Budapeszcie Péter Józsa, kapitan jednostki, która wypłynęła dziś z Koźla w kierunku Opola. Dopłyną do Kostrzyna nad Odrą, następnie Wartą i Notecią dotrą do Wisły i królową polskich rzek udadzą się na północ aż do Gdańska. Łącznie 1200 km. Mają dużo czasu, terminy ich nie gonią, zatem nie wyznaczyli sobie dnia, ani godziny dotarcia na metę. Zresztą na wodzie lepiej niczego nie planować.
Péter Józsa przez 30 lat był dziennikarzem. Dziś zajmuje się też tłumaczeniem literatury pięknej z języka polskiego na węgierski. Tłumaczył chociażby Sławomira Mrożka i Wiesława Myśliwskiego. Jest też pisarzem. Pan Péter dobrze zna nasz kraj, ponieważ przez 10 lat mieszkał w Krakowie. Jego żoną jest Polska, a ich najmłodszy syn, który również poślubił Polkę, mieszka obecnie w Jaworznie. Zgodnie z planem syn i wnuk pana Pétera zaliczy część rejsu Odrą do Opola lub nawet Wrocławia.
Kolega pana Piotra, z którym płynie obecnie Odrą to Ferenc Szilágyi i zarazem I oficer jednostki pn. „Szalonta”. Rzeki, ani jakiekolwiek akweny nie są mu obce, ponieważ przez lata związany był z gospodarką wodną.
- Liczymy na dobrą pogodę i sprzyjającą głębokość rzek. Podczas takich rejsów wszystko jest możliwe. Mogą wystąpić różne nieprzewidziane sytuacje i niespodzianki - nie ukrywa nasz rozmówca, którego jednostka liczy 7,5 m długości, 2,5 m szerokości, a zanurzenie wynosi 65 cm.
W drogę powrotną z Gdańska na Węgry, żeglarze wyruszą już samochodem z przyczepą, na której umieszczą swoją łajbę. Na południu zatrzymają się Krakowie, gdzie na Wawelu złożą wieniec kwiatów na grobie Stefana Batorego.
Bogdan Balawender z mariny Lasoki był mile zaskoczony wizytą sympatycznych Węgrów, choć różni goście z zagranicy odwiedzają go regularnie.
- W ostatnich miesiącach zaczęło się tu naprawdę mnóstwo rejsów. Tu wszystko tętni życiem. W tym roku wodowało się u mnie dwóch Holendrów, którzy popłynęli z Koźla aż do swojej ojczyzny. Czechów mam tu na bieżąco. Tylko w niedzielę trzy załogi czeskie pływały po Odrze w okolicach Koźla. Przykładowo od czterech lat odwiedza mnie czeski żeglarz Milan, który pływał teraz po Bałtyku. Zgubił wprawdzie szalupę na morzu, ale już ją odnalazł i wraca powoli na południe. Tak więc przygód mu nie brakuje. Mam doskonały kontakt z tymi pozytywnie zakręconymi ludźmi, którzy chętnie tu przyjeżdżają, co zresztą bardzo mnie cieszy.
Zapraszamy do poniższej fotogalerii!
Napisz komentarz
Komentarze