W kolejnej odsłonie gościmy w miejscu, które funkcjonuje od niedawna przy ul. Wojska Polskiego 15 w Kędzierzynie. To tam można zjeść zapiekanki kanu według receptury właściciela oraz zakupić wiele unikalnych produktów bez konserwantów. Takiego lokalu w naszym mieście jeszcze nie było. Jest zdrowo, domowo i swojsko. Dlatego „Zapomniane Smaki” mają wielu stałych klientów, którym zależy na zdrowym odżywianiu się. Przekonajcie się, że jedzenie na mieście wcale nie musi być niezdrowe.
- Chcieliśmy stworzyć coś nowego w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie będzie można kupić naturalne jedzenie. Mamy już sklepy ze zdrową i dobrą żywnością: wędlinami, serami czy jogurtami, ale brakuje szerszej oferty. Kilka miesięcy zajęło mi znalezienie dostawców i dogranie szczegółów, gdyż pomijamy hurtownie. 95 procent towarów sprowadzamy bezpośrednio od drobnych wytwórców - opowiada Bernard Ptaszyński, właściciel „Zapomnianych Smaków”. - Ludzie dziś w większości odżywiają się żywnością przetworzoną, która zawiera konserwanty, bo one dodają jej smaku. A nośniki smaku powinny być zupełnie inne i dlatego chciałem przypomnieć, jak się naturalnie gotuje i jak powinno smakować jedzenie. I stąd „Zapomniane Smaki”, czyli coś, czego już nie pamiętamy. Podam przykład: kupujemy żywność w supermarkecie, płacimy np. 6,5 zł za 100 gramów produktu – wiemy, że nie jest on pełnowartościowy, dlatego kupujemy jeszcze suplementy diety w aptece. A gdybyśmy się odżywiali naturalną i zdrową żywność, to nie musielibyśmy już chodzić do apteki po tego typu tabletki. Chciałem pokazać, że można inaczej. Jasne, ta żywność jest droższa od tej w marketach, ale to jest zupełnie inny produkt – zdecydowanie lepszy i zdrowszy.
„Zapomniane Smaki” zostały otwarte 3 marca tego roku. Klienci odwiedzający lokal przy ul. Wojska Polskiego 15 mogą wybierać z bogatej oferty: pieczywa, mięs, wędlin, serów i innych przetworów mlecznych, kasz, mąk, makaronów, przypraw, ziół, kiszonek, miodów, soków i wielu innych produktów, a także gotowych przysmaków. Jest też specjalny kącik włoski dla tych, którzy gustują w smakach z Półwyspu Apenińskiego.
- Przy okazji pomyślałem, że skoro lubię gotować i jest to moja pasja, to połączę sprzedaż dobrej żywności z przygotowywaniem z niej świeżych, domowych potraw – dodaje właściciel lokalu.
Codziennie na miejscu powstają ciepłe potrawy, więc odpada problem obiadu. Są też gotowe dania w słoikach. W stałej ofercie dostępne są burgery wołowe, wieprzowe, rybne, drobiowe i wegetariański – powstają bez ulepszaczy, ze składników, które można nabyć w sklepie. Do tego skrzydełka niepanierowane oraz frytki smażone niskotłuszczowo. Dla tych, którzy nie gustują w mięsach, w ofercie są sałatki. Nie brakuje słodkości, jak lody czy desery.
Hitem szybko stały się kanapki kanu. To rodzaj zapiekanki z bogatym farszem i dodatkami.
- Unikam nazwy zapiekanka, bo kojarzy się z bułką przeciętą na pół, posypaną startym serem i kilkoma plastrami czegoś na wierzchu. A ja wymyśliłem, żeby kanu to był zredukowany wcześniej gulasz, na którym ląduje mozzarella, sos i ogórek kiszony. Wyszło pożywne i smaczne danie - przyznaje Bernard Ptaszyński.
Przepis na kanu nie jest skomplikowany. To specjalnie dobrany rodzaj pieczywa, które przez chwilę podgrzewane jest w piecu. Kiedy bułka staje się miękka i przybiera formę łódeczki, w zagłębienie nakłada się farsz (różne rodzaje), wg pomysłu szefa; jego receptura objęta jest tajemnicą. Na wierzch kładzie się mozzarellę i kanapka znów ląduje w piecu na kilkadziesiąt sekund w temperaturze 240 st. Po wyciągnięciu z pieca kanu polewa się sosem. Do tego plastry ogórka kiszonego i gotowe. Musicie spróbować! Smacznego.
Napisz komentarz
Komentarze