Jacek Bogatko z Państwowej Komisji Badania Wypadków powiedział stacji RMF FM: „Wygląda na to, że helikopter przeleciał za lądowisko”.
Śmigłowiec, który uległ katastrofie był niemal nowy. Został wyprodukowany w grudniu 2020 roku, a zarejestrowany zaledwie kilka tygodni temu. Maszyna wylatała tylko ok. 40 godzin, wynika z informacji przekazanych stacji RMF FM przez eksperta z Państwowej Komisji Badania Wypadków.
Jak informuje rozgłośnia, pilot, który siedział za sterami i zginął razem z Karolem Kanią, miał ogromne doświadczenie. Dla właściciela śmigłowca latał już wcześniej na innych maszynach przez kilkanaście lat. Wcześniej mężczyzna był pilotem wojskowym.
Pracująca na miejscu ekipa śledcza, pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Pszczynie, wykonała oględziny oraz zajęła się zabezpieczeniem dowodów, które pomogą w ustaleniu przyczyn tej katastrofy - czytamy na stronie pszczyńskiej policji.
Kilka minut po północy z 22/23 lutego dyżurny pszczyńskiej jednostki otrzymał zgłoszenie o wypadku z udziałem helikoptera. Na miejsce natychmiast skierowano patrole. Dotarcie na miejsce katastrofy nie było łatwe, ponieważ helikopter rozbił się na terenie kompleksu leśnego, oddalonego od drogi i zabudowań o kilkaset metrów. Odcinek ten wszystkie służby musiały pokonać pieszo. Sytuację pogarszała także unosząca się gęsta mgła, która znacząco ograniczała widoczność. Teren wokół miejsca zdarzenia został zabezpieczony przez policjantów z Oddziału Prewencji Policji w Katowicach.
Na miejscu pracowali policjanci z Pszczyny, do pomocy którym skierowano grupę do spraw katastrof z Wydziału Kryminalnego katowickiej komendy wojewódzkiej. Śledczy, pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Pszczynie, zbierają materiały, które mają umożliwić, przy współpracy z obecnymi na miejscu przedstawicielami Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych, wyjaśnienie przyczyn tej katastrofy.
Napisz komentarz
Komentarze