Ponieważ sąsiadują one z obszarami leśnymi, więc nie ma się co dziwić, że przez ich teren przemieszcza się czasami dzika zwierzyna. Tak jest od wielu lat.
Przypomnijmy w październiku 1992 roku w Trybunie Kędzierzyńskich Azotów redaktor Bogusław Rogowski popełnił artykuł pt. „Safari zakładowe”, opisując w nim ponure praktyki, których ofiarami padały dzikie zwierzęta na terenie ówczesnych „Azotów”.
„Różne rzeczy działy się już w naszej firmie, ale jak się wydaje nie było jeszcze spraw za kłusownictwo. Coś mi jednak mówi, że będą i takie. Po pożarze, który „otarł się” o miasto również na teren Zakładu przemieściło się sporo jeleni, saren i lisów. O zającach nawet nie wspomnę. Myślały, że tutaj będą bezpieczne. Tymczasem, znalazł się jakiś „człowiek” czy też „ludzie”, którym to zawadza. Pojawiły się wnyki. Co z tego wynika można zobaczyć na zdjęciu. Ogromna łania wpadając w zastawione sidła, przecina sobie gardło, urywa drut i wpada do wody zbiornika za „OXO”. Ginie. Trzeba widzieć ten otwarty w bólu pysk, te wytrzeszczone w przerażeniu oczy. Podobno sarny płaczą przed śmiercią. Może ten kto bawi się w zakładowego myśliwego pomyśli, chociaż...” - napisał w 1992 roku redaktor Bogusław Rogowski.
Wszyscy pamiętamy też słynne zdjęcie wykonane dokładnie 24 lata temu, opublikowane na pierwszej stronie 1272 wydania Trybuny Kędzierzyńskich Azotów z 15 lutego 1997 roku. Autorem tej fotografii jest Leon Daniel.
„Prezentowane zdjęcie jest rzeczowym dowodem świadczącym, iż dzika zwierzyna zadomowiła się w naszych Zakładach. Sławomir Krupa, który w imieniu Koła Myśliwskiego zajmuje się dokarmianiem "naszych" saren i jeleni, twierdzi, że na żerowisko przychodzi codziennie około 40 sztuk tych zwierząt” - można było przeczytać w TKA.
Napisz komentarz
Komentarze