To było w nocy z 31 października na 1 listopada. Szybko go rozłożyło. Od rana temperatura powyżej 38 st. C. Był tak umęczony, że przez 30 godzin praktycznie nie jadł, co jest u niego rzeczą niespotykaną, bo apetyt zawsze mu dopisuje. Osłabienie się utrzymywało.
- Jeżeli to miałaby być grypa, to nie pamiętam w swoim życiu aż tak mocnego jej przebiegu - przyznaje pan Krystian, mieszkaniec naszego powiatu. Ma 55 lat. Mieszka sam. Nie ma samochodu i dostępu do Internetu - to ważne w kontekście dalszego opisu jego przypadku.
Wcześniej zaczął gromadzić zapasy niezbędnych produktów z myślą, że i na niego też może trafić i zostanie objęty kwarantanną. Zapasy zaczął jednak robić za późno. W sprawunkach pomaga mu znajoma.
Rozmawiamy 4 listopada. Pan Krystian ma nadzieję, że do końca tygodnia w końcu przyjedzie do niego karetka wymazowa. By w ogóle mógł na to liczyć, musiał przejść długą drogę.
- Mój lekarz świetnie wie, że nie mam samochodu. Wystawił mi zlecenie na wymaz, na który musiałbym sam dojechać - mówi pan Krystian. Mężczyzna nadal jest bardzo osłabiony. Jazda z gorączką na rowerze kilkanaście kilometrów do Koźla nie wchodzi w grę. - Myślę, że to kwestia przepracowania i braku koncentracji - próbuje usprawiedliwić swojego lekarza.
Po interwencji w końcu udało się anulować poprzednie zlecenie i wystawić nowe - tym razem na wykonanie wymazu na obecność SARS-CoV-2 w domu. Rozmówca miał się zarejestrować. Przez dwa poprzedzające naszą rozmowę dni próbował się dodzwonić pod dwa numery telefonu, które otrzymał od swojego lekarza rodzinnego. Kilkadziesiąt prób połączenia się z osobą po drugiej stronie słuchawki spełzło na niczym.
- Jest jeden wielki nieporządek, nad którym nikt nie panuje. Brakuje rzetelnej informacji. Ludzie sami nie wiedzą, co jest grane. Dzwoniłem, żeby załatwić dla siebie karetkę wymazową, do sanepidu w Koźlu. Stwierdzono, że to wojewódzka stacja epidemiologiczna zajmuje się wymazami i karetkami wymazowymi. W Opolu z kolei byli zdziwieni, że to powinna robić powiatowa stacja w Kędzierzynie-Koźlu. Brakuje ludzi, jest to trochę niedograne na wszystkich szczeblach - żali się mieszkaniec Cisowej.
Na szczęście udało mu się dodzwonić pod nowy numer telefonu, który otrzymał w dwóch źródłach. Dłuższy czas zajmuje mu znalezienie go wśród numerów do wielu instytucji, do których ostatnio dzwonił. - Aktualny numer telefonu dla tych, którzy chcą się umówić się na wymazówkę, to 690 694 775 - odczytuje.
Powyższy numer telefonu łączy z działającym od 3 listopada punktem testowym przy szpitalu w Koźlu, który działa codziennie w godzinach 14-20. Funkcjonuje jeszcze - w godzinach 9-14 - punkt wymazowy zlokalizowany w sąsiedztwie hali sportowej w Azotach - tel. 690 694 775. Rejestracja telefoniczna obowiązuje w przypadku każdego z punktów - od poniedziałku do piątku w godzinach 8-12.
- Jeśli ktoś ma telefon na kartę, warto zrobić sobie droższe doładowanie, bo można sporo wydać na rozmowy - doradza pan Krystian.
Pomimo kłopotów, na jakie natrafił, bierze w obronę pracowników służb odpowiedzialnych za walkę z epidemią. - Nie jest tak, że nas lekceważą. Urzędy są sparaliżowane, bo ludzie tam przecież też chorują i są w kwarantannie. Robią, co mogą, ale są przeciążeni, a system jest niewydolny. Wiem z doświadczenia, jak to jest musieć wykonywać dziesiątki telefonów. Trudno mieć teraz pretensje do kogokolwiek - podkreśla. Nie on jedyny w swoim zakładzie pracy zachorował. - Pewnie prędzej czy później czeka to większość firm - snuje czarną wizję.
Dodaje, że być może Wojska Obrony Terytorialnej powinny pomagać w dowożeniu ludzi na wymaz do badania w kierunku koronawirusa albo sami go pobierać. - Sanepid powinien zostać odciążony, bo widać, że też już nie panuje nad sytuacją. Brakuje mu ludzi, przerosła go skala problemu - uważa rozmówca.
Nigdy nie podawał w wątpliwość istnienie koronawirusa. - To na pewno nie jest coś, co można lekceważyć. Jeżeli ja to przechodzę w wieku 55 lat naprawdę dosyć ciężko, to trzeba bardzo uważać, żeby nie zakazić niepotrzebnie starszych osób. W ich przypadku to może stworzyć duże komplikacje - podkreśla.
Zwraca jeszcze uwagę na zachowanie części młodych ludzi, którzy noszą maseczki w nieprawidłowy sposób, nie zdając sobie sprawy z tego, że mogą zarażać starsze osoby w swoich rodzinach. - Owszem, u nich mało komu zdarza się mieć poważne komplikacje, gdy już zachorują, ale pośrednio prędzej czy później może to dotknąć ich bliskich. Razi człowieka, że niektórzy w ogóle się tym nie przejmują.
Napisz komentarz
Komentarze