Nie jest tajemnicą, że pod Koźlem znajduje się cała sieć tuneli, korytarzy i lochów. Nie wszyscy jednak słyszeli o starym podziemnym przejściu, które łączy kozielski zamek z pałacem w pobliskich Większycach. Odległość między tymi obiektami wynosi w linii prostej 2,81 km.
W istnienie takowego tunelu wierzy wiele osób. Związane z nim legendy przekazywane są bowiem z pokolenia na pokolenie. Jego odkrycie ucieszyłoby zapewne miejscowych eksploratorów i miłośników historii.
- Mielibyśmy sensację na skalę europejską, gdybyśmy odkryli to przejście - tak kilka lat temu powiedział „Lokalnej” Bolesław Bezeg z Muzeum Ziemi Kozielskiej.
Z dziada pradziada
Obecni mieszkańcy Większyc na ogół nie posiadają wiedzy, gdzie dokładnie znajduje się wejście do legendarnego tunelu. Jednak przyznają, że tutejsi seniorzy, którzy odeszli już z tego świata, wielokrotnie potwierdzali istnienie tego podziemnego korytarza.
Niektóre osoby, z którymi mieliśmy okazję rozmawiać, twierdzą jednak, że wejście do tunelu znajduje się pod tarasem większyckiego pałacu, gdzie stoją obecnie parasole restauracyjnego ogródka piwnego.
- Mój wujek, który urodził się w 1925 roku i zmarł jakieś 6 lat temu miał doskonałą, wręcz fotograficzną pamięć. To właśnie on opowiadał mi, że taki tunel istnieje i potwierdził, że wejście do niego znajduje się właśnie pod tarasem większyckiego pałacu. Wiele lat temu starsze kobiety, które niestety już nie żyją, również dzieliły się niesamowitymi wspomnieniami w trakcie zimowego darcia pierza. Mówiły wówczas, że wiedzą gdzie jest wejście do tego tunelu - opowiada mieszkaniec Większyc Norbert Greger.
„Niespodzianka” pod domem
Tuż obok pałacu w Większycach mieszka małżeństwo, które w 1992 roku przyjechało tu z Warszawy. Ludzie ci nabyli od osoby prywatnej pokaźnych rozmiarów stary dom przy ul. Kozielskiej 17. Mieszkają w nim do dziś. Remontowali go przez wiele lat.
- Mury tego budynku mają 70 cm. Nawet podczas upałów w środku jest 20 st. C. Z kolei w zimie podczas ostrych mrozów jest tu cieplutko i to bez ogrzewania - mówi Halina Stasiewicz-Majkowska, która pokazuje oddalony o kilkadziesiąt metrów od jej domu majestatyczny pałac w Większycach.
- Podczas remontu z lat 1992-93 tuż obok naszego budynku natrafiłem na dziwną jamę. Była bardzo głęboka. Liczyła co najmniej trzy metry. Bardzo możliwe, że był to fragment tego podziemnego przejścia biegnącego od strony pałacu. Z kolei nasi sąsiedzi opowiadali mi kiedyś, jak ich koń razem z wozem wpadł nagle do jakiegoś tajemniczego zapadliska - wspomina mąż pani Haliny Andrzej Majkowski.
Tam naprawdę coś jest
Właściciel Restauracji „Pałac Większyce” Artur Biernacki odsłonił przed nami kolejne tajemnice tego miejsca.
- Historia pałacu jest wspaniała. Już przed laty dotarła do mnie informacja o istnieniu takiego tunelu. Nie natrafiliśmy jeszcze na stuprocentowy dowód na jego istnienie, dlatego też poszukiwania cały czas trwają. Mamy natomiast podejrzenia, gdzie mógłby się on znajdować - mówi Artur Biernacki.
Nasz rozmówca przekonuje, że skoro jest to jakieś sekretne przejście, to musi być ono bardzo dobrze zamaskowane. Oczywiście wierzy w jego istnienie i chciałby je bardzo odnaleźć. Artur Biernacki nie wyklucza również, iż wejście do niego może być ukryte nie tyle w samym pałacu, lecz gdzieś na jego obrzeżach lub w ogrodzie. Jednak pewne ciekawe odkrycie naprowadza go na inny trop. Właściciel pałacu potwierdza bowiem, że w podziemiach potężnej budowli znajduje się coś co przypomina fragment tunelu, który przedstawia poniższy filmik.
- Oczywiście nie jest to miejsce ogólnodostępne. Przypuszczamy gdzie zaczyna się ów podziemny korytarz. Prawdopodobnie wejście do niego zostało zamurowane, ale trudno teraz ustalić kiedy i przez kogo - wyjaśnia Artur Biernacki. - Zapewne ktoś zadbał o to, aby dobrze zabezpieczyć i ukryć wejście do tunelu, dlatego trudno je teraz zlokalizować.
Większycki rys historyczny
Pierwszy raz w dokumentach zapiski o Większycach pojawiły się w 1516 roku. Większyce były częścią majątku kozielskiego, który w 1799 roku przejęło państwo pruskie.
Od 1852 roku dobra w Większycach były w posiadaniu radcy handlowego oraz filozofa Marca Heymanna. Zajmowały one powierzchnię liczącą około 798 hektarów. W latach 60. XIX wieku Heymann założył 22 ha park krajobrazowy z 69 gatunkami drzew i krzewów, z poszanowaniem harmonii i walorów pagórkowatego terenu z zasilanym przez podziemne źródło stawem. Na stawie znajduje się wyspa, gdzie według legendy stała kiedyś piękna biała altanka z posągiem Adama i Ewy, któremu przy romantycznych zachodach słońca często towarzyszyły pary zakochanych.
Zakończenie budowy pałacu datuje się na rok 1871. Wcześniej wyburzono drewniany dwór i to właśnie w jego miejsce, na delikatnym wzgórzu powstał przepiękny pałac.
Heymann potrafił docenić czasy prosperity, które po wojnie niemiecko-francuskiej obdarowały kraj niespotykanym wręcz rozwojem. Dlatego z wdzięczności przy wejściu po schodach do wieży kazał umieścić istniejący do dziś napis, który w języku polskim brzmi: „Wybudowano mnie w wielkich czasach, dobrze temu, kto oglądał takie czasy”.
To był bogacz
Jak donosi portal "Sokoli Szlak" Heymann postanowił pochwalić się swoim bogactwem. Napisał do cesarza list z prośbą, by ten wyraził zgodę na wyłożenie podłogi jednej z sal złotymi monetami. Cesarz przystał na prośbę stawiając warunek: złote monety miały być ułożone pionowo jedna przy drugiej, by nie deptano jego wizerunku chodząc po monetach ułożonych poziomo. Nie chciał zwyczajnie, by w ten sposób bezczeszczono jego wizerunek. Właściciela pałacu zaskoczyła ta odpowiedź, bo choć był majętnym człowiekiem, to tak ułożone monety zrujnowałyby go finansowo. Zrezygnował więc z pomysłu.
Pałac był własnością Heymanna do 1912 roku, kiedy to został sprzedany Emilowi Phyrkoschowi, właścicielowi jednego z większych w tamtym czasie zakładów nawozów sztucznych w Raciborzu. Według opowieści każdego lata dwanaścioro wnucząt Emila przybywało do Większyc. Spędzali wakacje wiosłując na pałacowym stawie. W parku było i jest do dziś źródło, z którego cała familia beztrosko piła wodę. Każdego dnia przed jedzeniem wnukowie na prośbę dziadków przynosili dzbanek wody. Podczas chrztu w rodzinie, woda ze źródełka z parku służyła do chrztu dla wnuków i prawnuków.
Wielki remont
Tuż przed II wojną światową Emil Phyrkosch przekazał całą posiadłość na cele społeczne i założono tam przedszkole. W czasie wojny, pod patronatem Czerwonego Krzyża, w pałacu mieścił się szpital dla oficerów niemieckich, natomiast już po wojnie dla żołnierzy radzieckich. Od 1946 do 1986 roku w funkcjonował tam Uniwersytet Ludowy. Obiekt jest wpisany do rejestru zabytków pod numerem 2116/85 z dnia 11.11.1985 roku.
Od 2003 roku pałac jest własnością prywatną. W 2004 roku na jego terenie rozpoczęto prace budowlane oraz konserwatorsko-renowacyjne, dzięki którym pałacowi przywrócono dawną świetność przypadającą na koniec XIX wieku. W ramach wspomnianych prac konserwatorskich, na terenie całego obiektu zostały przeprowadzone badania stratygraficzne tynków wewnętrznych w celu określenia powierzchni malarskich. Istniejące polichromie zostały odsłonięte i poddane konserwacji. Wszelkie prace prowadzono w oparciu o opracowany program konserwatorski zatwierdzony przez Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Opolu.
- Jeśli ten dawny korytarz udałoby się odtworzyć, to stanie się on niezwykle rzadką atrakcją turystyczną, która przyciągnie tu mnóstwo miłośników historii nie tylko z naszego regionu - dodaje na koniec Artur Biernacki.
Trzymamy więc kciuki za to, aby stary podziemny korytarz łączący Koźle z Większycami został w niedalekiej przyszłości spenetrowany. Kto wie, jakie tajemnice skrywają jego ciemności?
Zapraszamy też do poniższej fotogalerii!
Napisz komentarz
Komentarze