Tu się urodził, wychował i - jak przekonuje - jego serce zawsze biło dla tego miasta. Mateusz Kulik jako dziecko mieszkał w budynku znajdującym się naprzeciwko toru kartingowego w Koźlu.
- Widok z okna mojego pokoju miałem na tzw. patelnię, czyli na ten najdłuższy zakręt toru kartingowego - wspomina Mateusz Kulik, przekonując, że jego życiowa pasja nie wzięła się znikąd. - Na kozielskim torze się wychowywałem i stawiałem pierwsze kroki, jeżdżąc najpierw na rowerze, potem na motorynkach, motocyklach i wreszcie samochodami. Dla mnie i wielu kolegów z Koźla, którzy mieli tę przysłowiową żyłkę do motoryzacji, ów tor był drugim domem.
Mateusz Kulik wyjechał do Irlandii w 2006 roku na studia, ale jego pasja do motoryzacji nie przeminęła. W Irlandii pan Mateusz stworzył jeden z pierwszych motoryzacyjnych blogów na Facebooku, który prowadzi do dziś.
- Jego nazwa brzmi StanceSyndicate i skupiam się w nim na fotografii oraz grafice motoryzacyjnej, ciekawych tekstach, praktycznych informacjach czy też usługach z tej branży. W każdym razie wszystko kręci się wokół czterech kółek - wyjaśnia nasz rozmówca.
To jest ich pasja
Mateusz Kulik wpadł na pomysł, aby i w naszym mieście rozkręcić pewne motoryzacyjne przedsięwzięcie. Wszystko zaczęło się niespełna dwa lata temu, bo we wrześniu 2018 roku. Projekt miał na celu zaktywizować i zintegrować miłośników motoryzacji nie tylko z naszego powiatu. Wszystko po to, aby pochwalili się swoimi klasykami na czterech kółkach i zaprezentowali je szerszemu gronu.
- Mój kolega Adam Byczkowski, który też pochodzi z Kędzierzyna-Koźla, a obecnie jest kierownikiem mechaników w MPK Wrocław, ma niesamowitą smykałkę do techniki i blacharstwa. Ogarnia zatem całą cześć mechaniczną. Korzystając z okazji pozdrawiam wrocławskie MPK, które wsparło nas w przygotowaniu auta do zeszłorocznego rajdu Złombol - mówi Mateusz Kulik. - Łączy nas pasja, wspieramy się nawzajem. W naszym gronie są kierowcy, mechanicy, blacharze. Jest nas około dwudziestu, a samochodów ze czterdzieści sztuk. Tylko ja z Adamem mamy w naszej centrali Klasycznego.KK dwanaście samochodów. Mamy tu na naszym terenie i takie perełki, określane mianem Świętego Graala motoryzacji. Takie auta kosztują czasami miliony i nikt tu nie mówi o nowych modelach. Naszym celem jest organizacja wspólnych imprez, pokazów, rajdów i wycieczek. Startujemy zresztą w rajdach typu Złombol. To kilkudniowy, turystyczny, etapowy rajd charytatywny organizowany od 2007 roku. Naszą Škodą z 1983 r. pojechaliśmy do Irlandii i z powrotem. Łącznie pięć tysięcy kilometrów.
Wielka eskapada
Po drodze odwiedzili różne ciekawe miejsca, jak tor wyścigowy Goodwood Circuit, położony w hrabstwie West Sussex, w południowej części Wielkiej Brytanii. Przemierzyli piękne brytyjskie wybrzeże i całą Irlandię, w której nasz rozmówca mieszkał ponad dekadę. Wracając do domu odwiedzili Normandię, dokładnie w miesiąc po 75 rocznicy D-Day, czyli dnia rozpoczęcia operacji przez aliantów. Byli też na torze wyścigowym Nürburgring Nordschleife położonym w Niemczech, w miejscowości Nürburg, gdzie wspomnianą wcześniej Škodą z 1983 roku niestety bezskutecznie próbowali pobić rekord okrążenia.
- Ale przynajmniej próbowaliśmy - żartuje Mateusz Kulik, dodając, że na koniec zeszłorocznego rajdu Złombol trafili do muzeum Škody w Mladá Boleslav. Tym bardziej, że škody to jego pasja. Obecnie w posiadaniu Mateusza Kulika i Adama Byczkowskiego znajdują się cztery samochody tej marki.
Ale dla Mateusza Kulika najcenniejszym modelem w kolekcji jest legendarny Volkswagen Corrado G60. Auto od 9 lat czeka na lepsze czasy. Jest w zasadzie kompletnie odbudowane, ale nie wyjeżdża póki co z garażu.
- Wokół niego krąży kilka legend. Może jeszcze w tym sezonie go odpalimy. Wszystko zależy od funduszy - nie ukrywa koźlanin.
Robią swoje
Pandemia koronawirusa ograniczyła nieco ich aktywność. Z zaplanowanego na wiosnę rajdu samochodowego Grand Prix Ziemi Kozielskiej ze startem na tutejszym Rynku i z metą na Wyspie niewiele wyszło. Mieli przyjechać uczestnicy z całej Polski, by nieco lepiej poznać nasze miasto, jego bogatą historię i wciąż mało wypromowane atrakcje.
Zapowiedzieli się m.in. reprezentanci Oławy, czy też uczestnicy z Warszawy ze swoim samochodem terenowym GAZ-69 produkowanym w ZSRR w latach 1952-1955.
- Wydarzenie to współorganizowaliśmy z Automobilklubem Kędzierzyńsko-Kozielskim. Miał to być rajd na orientację, gdzie przestrzegane są wszystkie zasady ruchu drogowego. Załoga danego samochodu musi przejechać całą 130-kilometrową trasę w takim czasie, w jakim my pokonaliśmy ją jadąc przepisowo. Oczywiście miał to być rajd krajoznawczy dla aut klasycznych, dzięki któremu można przy okazji pozwiedzać naszą piękną okolicę. Niestety koronawirus pomieszał nam szyki i z uwagi na wprowadzone obostrzenia dotyczące imprez masowych zostaliśmy zmuszeni do przesunięcia rajdu najprawdopodobniej na jesień - tłumaczy Mateusz Kulik - Myślimy też o rajdach nawigacyjnych na czas wakacji, ale nie chcę póki co zdradzać szczegółów.
Nasz rozmówca wystartował natomiast w czerwcowym 4. Charytatywnym Rajdzie Koguta, o którym pisaliśmy już na łamach „Lokalnej”. Rajd Koguta został zorganizowany przez Międzynarodowy Zlot Pojazdów Zabytkowych w Oławie w dniach od 11 do 13 czerwca. Jego 470-kilmetrowea trasa wiodła z Oławy na Dolnym Śląsku do Mielna nad Bałtykiem. Po zakończonym rajdzie, nasi podróżnicy pojechali dalej dookoła Polski: bałtyckim wybrzeżem, następnie wzdłuż granicy wschodniej na południe aż po Bieszczady i dalej wzdłuż południowej granicy państwa na zachód z metą w Kędzierzynie-Koźlu. Wszystko to w szczytnym celu, gdyż elementem towarzyszącym tej eskapadzie była zbiórka pieniędzy na rzecz Domu Dziecka w Koźlu.
Każdy jest tu mile widziany
Każdy kto chce, może dołączyć do ekipy występującej pod nazwą Klasyczne.KK.
- Jesteśmy cały czas otwarci na różne propozycje. Jak ktoś ma jakieś ciekawe auto, to zapraszamy do kontaktu. Na Facebooku mamy swoją stronę Klasyczne.KK., gdzie na bieżąco informujemy o naszej działalności. Gdy tylko jesteśmy w stanie to służymy też pomocą innym miłośnikom motoryzacji.
Mateusz Kulik zdradził, że Klasyczne.KK nosi się z zamiarem kupna Ikarusa 260 wystawionego przez kędzierzyńskie MZK na sprzedaż.
- Jego cena wywoławcza została ustalona na kwotę około siedmiu tysięcy złotych. Zastanawiamy się wraz z Adamem Byczkowskim czy nie zatrzymać go w Kędzierzynie-Koźlu, by wykorzystać potem do różnych pożytecznych celów. Duże przedsięwzięcie, duży autobus, ale mamy go gdzie postawić. Pytanie czy ogarniemy ten temat, bo na pewno trzeba będzie wyłożyć niemałe pieniądze nie tylko na zakup autobusu, ale i na prace remontowe, by był on w pełni sprawny. Tym bardziej, że modernizujemy już obecnie Škodę 105-L z 1985 roku zakupioną w kędzierzyńskim Polmozbycie - nadmienia Mateusz Kulik. - To nie sztuka kupić taki autobus, żeby potem stał. Chciałbym, aby zarabiał też na siebie. Można nim na przykład organizować wycieczki po naszym powiecie, albo i dalsze wypady. Mógłby też stanowić atrakcję niejednej imprezy plenerowej. Zobaczymy co czas pokaże. Generalnie chodzi o finansowanie tego przedsięwzięcia. Jesteśmy jednak zdeterminowani, aby go kupić.
Warto dodać, że w trakcie opisywanej wcześniej czerwcowej wyprawy dookoła Polski, koźlanie spotkali się m.in. z największym kolekcjonerem ikarusów w Polsce. Czy zachęcił ich jeszcze bardziej do zakupu autobusu z kędzierzyńskiego MZK, dowiemy się zapewne już niebawem.
Napisz komentarz
Komentarze