Należy przypomnieć, iż organizację Wolność i Niezawisłość w powiecie kozielskim tworzyli byli żołnierze Armii Krajowej, których na Ziemie Odzyskane przesiedlono z Kresów. Nie godzili się oni na polityczną zależność Polski od Związku Radzieckiego. Funkcjonariusze UB rozbili tę organizację, a jej członkowie trafili za kratki. Po aresztowaniach jesienią 1949 roku komunistyczna służba bezpieczeństwa zarzucała byłym AK-owcom przynależność do grupy „Olimpia” Zrzeszenia Niepodległościowego WiN oraz działalność „mającą na celu zmianę przemocą ustroju Państwa Polskiego oraz posiadanie broni palnej”. Śledztwo zakończyło się pokazowym procesem.
Tak wyglądało to w największym skrócie, zacznijmy jednak od początku. Po II wojnie światowej na ziemi kozielskiej działały dwie dobrze zorganizowane siatki Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
Grupa kozielska
Pierwszą z nich stanowiła przeszło 40-osobowa grupa byłych żołnierzy AK z Budzanowa na Kresach Wschodnich, którzy w ramach tzw. repatriacji przesiedleni zostali na Śląsk. W szeregach tej organizacji starali się realizować swoje patriotyczne aspiracje. Urząd Bezpieczeństwa i NKWD nieustannie próbowały rozbić organizację. Rozpracowanie grupy kozielskich WiN-owców prowadzone było metodami operacyjnymi przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Koźlu. Obok funkcjonariuszy UB uczestniczyli w tym konfidenci i tajni współpracownicy. Aresztowania rozpoczęły się 27 października 1948 roku i trwały ponad tydzień.
- Po półrocznym pobycie w lochach UB w Koźlu, po intensywnym śledztwie i brutalnych przesłuchaniach 10 członków organizacji WiN zasiadło na ławie oskarżonych przed Sądem Wojskowym w Katowicach. Po dwudniowym procesie pokazowym ośmiu z nich zostało skazanych na kary więzienia od 6 do 12 lat - mówi Bogusław Rogowski, emerytowany fotoreporter i dziennikarz, którego ojciec Józef Rogowski został w 1948 roku aresztowany przez UB i skazany przez sąd wojskowy na 6 lat więzienia. Pan Bogusław przez ponad 40 lat czynił starania, aby na budynku dawnego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Koźlu przy ulicy Piastowskiej 19 zawisła tablica upamiętniająca tamte tragiczne wydarzenia. Dzięki jego staraniom 1 marca 2015 roku na budynku obecnej bursy szkolnej odsłonięto wspomnianą tablicę pamiątkową.
Oddział z Gościęcina
Druga w powiecie kozielskim i o wiele większa, bo przeszło 70-osobowa siatka WiN działała w Gościęcinie. Oddział „Olimpia” powstał wiosną 1946 roku. Jej członkami byli AK-owcy, dawni mieszkańcy Biłki Szlacheckiej, których przesiedlono spod Lwowa na ziemię kozielską. Ich głównym zadaniem był wywiad. Zajmowali się zbieraniem informacji z tego terenu o działalności funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa z Koźla, a także działalności lokalnej struktury Polskiej Partii Robotniczej i jej najaktywniejszych działaczach. Zbierali także informacje o aresztowanych członkach Armii Krajowej, o konfidentach, o ludziach, którzy mogli zagrażać bezpieczeństwu organizacji WiN.
Jeden z pododdziałów Armii Krajowej z Biłki Szlacheckiej tuż przed przeprowadzką na Ziemie Odzyskane przewiózł cały swój ekwipunek ze zrzutów amerykańskich. Gdy pijane rosyjskie wojska przyjechały szabrować pierwsze domy na wsi, to jak nasi wpadli z tym sprzętem, to Sowieci uciekali w popłochu. Później skończyło się to obławą. Otoczyli całą wieś i aresztowali tych ludzi.
Po tygodniowej blokadzie i pacyfikacji Gościęcina, w dniach od 8 do 14 września 1949 roku, aresztowano 56 osób. Przez kilka miesięcy byli oni więzieni w lochach UB-eckiego i milicyjnego aresztu przy ulicy Piastowskiej w Koźlu. Po długich brutalnych przesłuchaniach szesnastu z nich stanęło przed Sądem Wojskowym w Katowicach. Po siedmiomiesięcznym brutalnym śledztwie 3 kwietnia 1950 roku WiN-owcy z Gościęcina usłyszeli wyroki od 2 do 15 lat pozbawienia wolności oraz utraty praw obywatelskich i konfiskaty mienia. Wyroki odsiadywali w najcięższych więzieniach dla przestępców politycznych we Wronkach, Rawiczu i Sztumie.
Ich też upamiętniono
Do odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej formacji „Olimpia”, należącej do organizacji WiN, doszło za sprawą Henryka Wiernego, emerytowanego pułkownika pożarnictwa, który pracował w Komendzie Wojewódzkiej PSP w Opolu przez 38 lat; pochodzi z Gościęcina, a obecnie mieszka w stolicy naszego regionu. Walczył on o upamiętnienie martyrologii żołnierzy zbrojnego podziemia niepodległościowego, którzy byli więzieni, brutalnie przesłuchiwani i torturowani przez UB-eckich oprawców.
- Żołnierze ci zostali zdradzeni i rozpracowani przez służby bezpieczeństwa PRL - mówi Henryk Wierny. - Był proces i wysokie kary więzienia. Antoni Marcinków pseudonim „Pantera” - dowódca tej organizacji - dostał 15 lat więzienia. Wiadomo nawet, kto ich sądził - dodaje Henryk Wierny, podkreślając, że tablicę ufundowało społeczeństwo Gościęcina przy wydatnej pomocy rodzin żołnierzy z oddziału „Olimpia”.
- Co roku przyjeżdżam na obchody upamiętniające Żołnierzy Wyklętych. Nawet moi koledzy pytają mnie żartobliwie, czy ja nie mam co robić w Opolu. Mam i to samo robię w Opolu, co w Gościęcinie. Na wszystkich uroczystościach patriotycznych jestem obecny z kwiatami i zniczami. Dopóki nie poszedłem na emeryturę, to nie miałem kiedy się tym wszystkim zająć - przyznaje pan Henryk. -Dopiero na emeryturze znalazłem wreszcie czas i kilku sympatyków, którzy zechcieli ze mną założyć Zespół Inicjatyw Obywatelskich przy poparciu marszałka oraz wojewody opolskiego. Wspólnie z mieszkańcami Gościęcina osiągnęliśmy ten cel. Przeprowadziliśmy kwestę. Mieszkańcy wsparli naszą inicjatywę różnymi kwotami. Dzięki temu tablica w Gościęcinie została odsłonięta.
Wszyscy już odeszli
Do kozielskiej katowni przy ul. Piastowskiej trafił ojciec pana Henryka, Józef Wierny, jego kuzyni Władysław Wilczyński i Michał Jary, a także wielu kolegów oraz przyjaciół ojca, którzy działali w środowisku AK-owskim w Biłce Szlacheckiej.
- Oni mieli zacięcie patriotyczne, przyjechali tutaj i nie godzili się z systemem, który Sowieci siłą wprowadzili w naszym kraju. Znam to wszystko z opowieści mojego ojca Józefa i kuzyna Władysława - opowiada Henryk Wierny. - Tu w kozielskim areszcie kazano im siadać na nogach od taboretu, polewano ich zimną wodą, dawano do jedzenia słone śledzie, których nie mogli niczym popić. To była zwykła zemsta. Zostali zdradzeni i my dziś już wiemy, kto donosił. Ja pamiętam jeszcze jako dziecko, gdy do nas na podwórko w Gościęcinie przyjechało pięć samochodów Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i przeczesywali dom po domu. Wyłapali wszystkich WiN-owców z „Olimpii”. Dziś już nikt z nich nie żyje. Kilka lat temu zmarł Władysław Wilczyński, a ostatnim, który odszedł, był Józef Paczosa ps. „Orzeł” - dodaje na koniec Henryk Wierny.
___________________________________
1 października 2016 roku w Gościęcinie uroczyście odsłonięto i poświęcono tablicę, która po 67 latach upamiętniła pacyfikację miejscowości przez żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służbę Bezpieczeństwa i Milicję Obywatelską. W jej wyniku do ubeckiego aresztu w Koźlu przy ulicy Piastowskiej nr 19 trafiło kilkudziesięciu mężczyzn, głównie byłych żołnierzy 15. Lwowskiej Brygady Armii Krajowej, którzy na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej walczyli z hitlerowcami i Armią Czerwoną oraz bronili mieszkańców Biłki Szlacheckiej przed terrorem i napadami ukraińskich banderowców spod znaku UPA.
Napisz komentarz
Komentarze