Na południu Polski i wschodzie Czech opadów było trzykrotnie więcej, a na obszarach górskich nawet cztero- i pięciokrotnie więcej niż zazwyczaj.
W nocy z 8 na 9 lipca zatopione zostały: część Pogorzelca, prawie cała Kłodnica i z wyjątkiem rynku całe Koźle. Na osiedlu Zachód rzeka zaczęła płynąć ulicą Piastowską około godz. 4.30. Jej wysokość rosła w zastraszającym tempie. Duża część kierowców dopiero nad ranem na widok nadpływającej zewsząd wody, pobiegła ratować swoje auta zaparkowane w garażach i na osiedlowych parkingach. Nawet, jeśli zdążyli odpalić samochód, to po chwili go zostawiali, by ratować swoje życie. Już po kilkunastu minutach osiedlowe ulice pokryła metrowa warstwa mętnej i rwącej wody.
Zalało też całą kozielską jednostkę wojskową wraz z ogromną ilością sprzętu, który należało jeszcze przed powodzią wywieźć jak najszybciej ulicą Chrobrego w kierunku Większyc. Niestety o dziwo wojsko dało się zaskoczyć i bliżej nieokreślona ilość pojazdów, broni i amunicji uległa bezpowrotnemu zniszczeniu. Wiele osób zastanawiało się później, czy był to efekt braku koordynacji właściwych służb, czy też brak jasnego i wyraźnego sygnału do ewakuacji, którego de facto nie było. Zresztą problem ten dotknął nie tylko żołnierzy, ale wszystkich.
To były początki tego strasznego kataklizmu, który dość obszernie opisujemy w jednym z naszych archiwalnych tekstów.
Wielka woda dokonała potężnych zniszczeń, a traumatyczne wspomnienia przetrwały w naszej pamięci do dziś.
Niektóre historie sprzed 27 lat (jak chociażby ta poniższa) przybierają wręcz niecodzienny obrót.
Warto też pamiętać, że powodzie w naszej historii to chleb powszedni i powinniśmy być przygotowani na każdy scenariusz o czym świadczy poniższy materiał.
Zapraszamy też do fotogalerii, ukazującej skalę kataklizmu z lipca 1997 roku. Autorem zdjęć jest Mateusz Kulik.
Napisz komentarz
Komentarze