O sprawie pisaliśmy tutaj: Czy dzieciom dzieje się krzywda?
23.10 br. wobec ojca dziewczynek zostało wszczęte postępowanie o ograniczenie oraz zawieszenie władzy rodzicielskiej nad córkami. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Wczoraj (4.11) i dziś w budynku po raz kolejny interweniowała policja. W obu przypadkach mundurowych wzywała starsza z dziewczynek.
- Przyszła do nas i prosiła o pomoc. Prosiła, żeby zadzwonić do pani kurator, bo ona powiedziała jej, że jak będzie się coś złego działo to ma dzwonić, ale nikt nie ma telefonu do pani kurator. Dziewczynka mówiła, że nie wytrzymuje tego co dzieje się w domu. Wczoraj też mówiła, że nie daje sobie rady. Telefon został jej zabrany więc poprosiła by pozwolić jej wezwać policję z naszego aparatu – opowiada sąsiadka, która wezwała pomoc..
Jak przyznaje mieszkająca na parterze rodzina, podczas wcześniejszych interwencji policjanci sugerowali, by nie przyjmować dziewczynek pod swój dach i nie reagować, gdy przychodzą.
- Jak można w takich sytuacjach nie reagować? Wiemy, że mamy konflikt z sąsiadami, ale to konflikt dorosłych, a tu są dzieci, które płaczą. Ta dziewczynka jak przychodzi to cała się trzęsie – opowiadają mieszkańcy parteru. - To dziecko od kilku dni chodzi w tych samych ciuchach, snuje się po korytarzu i po podwórku, nie reaguje na deszcz i chłód – alarmują.
Dziś pierwszy raz w budynku pojawiła się policjantka. Zdaniem sąsiadów, kobieta poświęciła dużo czasu na wywiad i ocenienie sytuacji. Rozmawiała zarówno z nimi jak i z dziewczynką, która dzwoniła po pomoc. Na miejsce wezwane zostało pogotowie ratunkowe.
- Ratownicy medyczni, również ocenili, że dziecko jest w złym stanie psychicznym. W końcu służby zaczęły się rzetelniej zajmować problemem tych dzieci. Policjantka powiedziała mam, że mamy się nie wahać i za każdym razem dzwonić w takich sytuacjach. My zwyczajnie martwimy się, żeby tam się krzywda nie stała. Wysłuchujemy krzyków i płaczu. Trzeba mieć stalowe nerwy, żeby to wytrzymać. Policjantka zapewniła nas, że całą sytuację zgłosi kuratorowi – opowiada zamieszkująca parter budynku rodzina.
Poniżej fragment wypowiedzi Anny Soboty, psycholog z Kędzierzyna-Koźla, która na łamach "Nowej Gazety Lokalnej" komentowała sytuację związaną z przemocą wobec dzieci.
- W sytuacji gdy dziecko przełamie strach i zawiadomi kogoś z otoczenia, może to być sąsiad, nauczyciel, ktoś z rodziny, powinniśmy pamiętać, że jako dorośli musimy zareagować i nie możemy zostawić dziecka samego. Część osób obawia się uwikłania w taką sytuację ze względu na lęk przed sprawcą. Pomyślmy wówczas o tym, że to dziecko musi mierzyć się z tym strachem codziennie, że każdego dnia obawia się o swoje zdrowie i życie. Dlatego podczas rozmowy dziecko - ofiara przemocy powinno usłyszeć, że nie ponosi żadnej winy za to, co je spotkało, oraz że dobrze, że zdecydowało się opowiedzieć o swoich przeżyciach. Nie jest jedynym dzieckiem, które przeżyło taką przemoc – niestety, podobne rzeczy przydarzają się także innym dzieciom. Dzięki rozmowie z dorosłym - dobrze, jeśli jest nim terapeuta lub pedagog - dziecko może odzyskać poczucie kontroli nad własnym życiem. Aby stało się to możliwe, oprócz zapewnienia dziecku fizycznego bezpieczeństwa istotne jest zapewnienie mu kontaktu z osobą, której może zaufać, która wysłucha, wytłumaczy lęki, napady złego humoru, która pomoże zrozumieć, co naprawdę się stało. Pamiętajmy o tym, że jeżeli ofiara utrwalonej przemocy w rodzinie nie otrzyma pomocy z zewnątrz, jej szanse na wyrwanie się z pułapki i na uratowanie są niewielkie. Dlatego sprawą szczególnej wagi jest działanie różnych instytucji i organizacji zajmujących się udzielaniem pomocy.
Napisz komentarz
Komentarze