- Skąd pomysł na kandydowanie w wyborach na prezydenta miasta?
- Jestem osobą ambitną i pracowitą. Mam pomysł na Kędzierzyn-Koźle, świeże spojrzenie oraz sporo energii do działania. Chciałabym, żeby ludzie mi zaufali i dali szansę. Niejednokrotnie walczyłam o sprawy i postulaty mieszkańców. Zamierzam być głosem ludzi, którzy oczekują zmiany. Wiem i widzę, że nasze miasto tego potrzebuje i zasługuje na to. Chcę powstrzymać wyludnianie Kędzierzyna-Koźla. To jest ten czas, czas na zmiany, a ja chciałabym sprawdzić się w nowej roli.
- Jaki ma pani pomysł na Kędzierzyn-Koźle? Co pani zdaniem powinno się zmienić w mieście?
- Na pierwszym miejscu stawiam mieszkalnictwo. Czas zerwać z chaotyczną polityką w tym zakresie, w wyniku której setki rodzin latami oczekują na mieszkania, a jednocześnie w mieście stoi i niszczeje kilkaset pustostanów. Wiem, jak rozwiązać ten problem, i zrobię to. Rocznie miasto remontuje zaledwie kilkadziesiąt mieszkań, chociaż liczba ta może i powinna być kilkakrotnie większa. Wystarczy uporządkować plany, zwiększyć nakłady na ten strategiczny cel i pozwolić działać osobom oczekującym w kolejce na mieszkanie komunalne.
Jako miejska radna od pięciu lat z bliska przyglądam się nieskutecznej polityce mieszkaniowej władz Kędzierzyna-Koźla. Podobnie jak bezradności wobec exodusu młodych talentów z naszego miasta. Tracimy nie tylko absolwentów, którzy wobec braku perspektyw na tanie lokum i ułatwiony start w dorosłość wybierają inne miasta. Niekoniecznie większe, ale przede wszystkim lepiej zarządzane i przyciągające młodych odpowiednim wsparciem. Dotyczy to także największych młodych talentów, na przykład w sporcie. Tacy ludzie powinni być naszym oczkiem w głowie, ponieważ są nie tylko inspiracją i wzorem do naśladowania dla rówieśników, ale także żywą reklamą i promocją Kędzierzyna-Koźla. Niestety, nawet oni nie znajdują właściwego wsparcia ze strony władz miasta.
- Uważa pani, że sportowcom źle żyje się w naszym mieście?
- Chodzi między innymi o brak właściwych nakładów na remonty i modernizację infrastruktury sportowej, ale nie tylko. Przede wszystkim brak właściwego finansowania ze strony gminy lokalnych klubów sportowych. Dotacje dla nich, owszem, są, jednak ich stawki w wielu przypadkach nie uległy wystarczającej zmianie od dekady, a nawet dłużej. Dlatego klubom z innych miast nader łatwo przychodzi podkupywanie naszych lokalnych talentów atrakcyjniejszymi stypendiami czy możliwością wyjazdów zarówno na zawody krajowe, jak też imprezy rangi międzynarodowej. Przegrywamy tę konkurencję, gdyż wsparcie miasta dla naszych klubów jest niewystarczające, podczas gdy inni zwiększają nakłady z roku na rok. W Kędzierzynie-Koźlu powinno być tak samo, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że od roku 2014 budżet miasta zwiększył się z 213 mln zł do 447 mln zł rocznie. A wydatki na wiele dziedzin pozostają na niemal niezmienionym poziomie, kompletnie nie przystając do obecnych realiów.
- Czy Kędzierzyn-Koźle można bardziej rozwinąć gospodarczo?
- Znakomita koniunktura gospodarcza ostatnich ośmiu lat oraz budowa przez rząd Prawa i Sprawiedliwości obwodnicy łączącej miasto z autostradą spowodowały, że świecąca przez dwie dekady pustką strefa inwestycyjna w Kędzierzyńsko-Kozielskim Parku Przemysłowym wypełniła się. Powstały tam lub są w trakcie realizacji setki miejsc pracy, ale potencjał Kędzierzyna-Koźla jest większy. Dlatego musimy przygotować nowe tereny dla inwestorów, sięgnąć po dotacje na ich uzbrojenie i cały czas zwiększać atrakcyjność naszego miasta, nie tylko jako miejsca pracy. Stawką jest zarówno to, co najważniejsze, czyli komfort życia mieszkańców, jak i powiązany z tym status i prestiż Kędzierzyna-Koźla. Bez nowych, atrakcyjnych miejsc pracy oraz uporządkowanej, skutecznej polityki mieszkaniowej za pięć lat liczba mieszkańców spadnie u nas poniżej 50 tysięcy. Żeby tego uniknąć, należy energicznie zabiegać nie tylko o nowych inwestorów, ale z równym zaangażowaniem udzielić wsparcia lokalnym przedsiębiorcom. Jestem jedną z nich, dlatego wiem, co zrobić, by lokalne firmy, działające od lat w Kędzierzynie-Koźlu, rozwijały się i umacniały swoją pozycję.
- Pani hasło wyborcze brzmi: "Miasto dla mieszkańców". Co należy przez to rozumieć?
- Przede wszystkim chcę być głosem mieszkańców w urzędzie miasta. W konkretach oznacza to wsłuchiwanie się w ich głos i na przykład zerwanie z polityką zwężania kolejnych ulic, co nie tylko zakorkowuje miasto, ale na dodatek niszczy jego potencjał ekonomiczny. Najlepszym przykładem jest aleja Jana Pawła II. Po jej zwężeniu upadło wiele sklepów i punktów usługowych, a to ścisłe centrum naszego miasta.
Napisz komentarz
Komentarze