W trakcie zdarzenia zielonogórska straż pożarna apelowała do okolicznych mieszkańców o niewychodzenie z domów i szczelne zamykanie okien. Z pożarem walczyło około 200 strażaków. W niedzielę (23 lipca) ogień już się nie rozprzestrzeniał.
W hali składowane były bardzo różne odpady, ale strażacy nie byli w stanie powiedzieć, jak szeroki zakres związków chemicznych mógł znajdować się w tym obiekcie. Wiadomo tylko, że było to około 5 tysięcy metrów sześciennych rozmaitych substancji.
Niestety od paru lat podobne zagrożenia występują także w Kędzierzynie-Koźlu.
Najpierw w hali przy ul. Strzeleckiej 6 w Sławięcicach, w sposób nielegalny zgromadzono setki pojemników z nieustaloną zawartością. Sprawą zajmowały się: policja, prokuratura, straż pożarna, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i urząd miasta.
Magazyn przy ul. Strzeleckiej 6 został wynajęty firmie, która nawiozła tam ogromne ilości substancji chemicznych, a następnie wszelki słuch po niej zaginął. Nad głową właściciela magazynu zebrały się czarne chmury.
Już w 2018 roku pracownik jednego z sąsiednich zakładów skontaktował się z naszą redakcją, informując, że w obiekcie z odpadami doszło do rozszczelnienia co najmniej jednego ze zbiorników z chemią, którego pojemność wynosi 1000 litrów. Wspomniana hala magazynowa o powierzchni około 2 tys. mkw. pełna była takich kontenerów chemicznych zwanych powszechnie „mauzerami”. Z relacji naocznego świadka wynikało, iż z jednego z kontenerów wyciekła prawie cała zawartość znajdującej się w nim brunatnej cieczy. Piekąca w oczy substancja wydzielała potworny odór, który wyczuwalny był nawet przez pracowników pobliskiego przedsiębiorstwa.
W hali znajdowały się też mniejsze pojemniki, beczki i wiaderka. Według różnych źródeł w sumie było ich tam od 570 do nawet 750 sztuk. W wydziale ochrony środowiska kędzierzyńsko-kozielskiego magistratu dowiedzieliśmy się, że utylizacja zawartych w nich substancji mogłaby w tamtym czasie pochłonąć ponad milion złotych.
Zapytany przez nas właściciel hali magazynowej w Sławięcicach od początku twierdził, że jest jedynie właścicielem budynku, ale nie zgromadzonych w nim odpadów.
- Biuro nieruchomości poleciło mi pewną firmę, która była chętna do wynajęcia obiektu. Nie wiem, czy oni byli w jakiejkolwiek zmowie, czy też nie. Gdyby właściciele odpadów byli ogólnie dostępni, tobym się z nimi skontaktował. Mnie jako przedsiębiorcy nie stać na sprzątanie czyichś odpadów na taką skalę. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja rozumiem, że mieszkańcy się martwią, ale chciałbym, żeby nie mieli do mnie o to pretensji ani żalu. Jestem bowiem właścicielem obiektu, a nie właścicielem odpadów - przekonywał przedsiębiorca.
Jednakże Ustawa o odpadach wprowadza domniemanie prawne, zgodnie z którym posiadaczem odpadów znajdujących się na danej nieruchomości jest podmiot władający powierzchnią tej nieruchomości. Za władającego powierzchnią ziemi należy natomiast rozumieć albo samego właściciela nieruchomości, albo też podmiot ujawniony jako władający nieruchomością w ewidencji gruntów i budynków - czyli np. dzierżawca. Powyższe domniemanie nie jest dobrą wiadomością dla właściciela nieruchomości, na której bez jego zgody, woli czy intencji zalegają odpady. Władający nieruchomością zawsze będzie musiał się liczyć z tym, że żądanie usunięcia odpadów z gruntu zostanie skierowane przeciwko niemu, chyba że zdoła on podważyć prawdziwość domniemania.
Więcej na ten temat pisaliśmy tutaj
Kolejne hale
To jednak nie koniec problemów, które spadły na nasze miasto w kontekście zwiezionych tu substancji toksycznych, ponieważ pod koniec 2020 roku, a dokładnie 19 listopada, strażacy na prośbę policji zostali wezwani do jednej z firm przy ulicy Chełmońskiego (w Koźlu Porcie), gdzie natrafiono na potężne składowisko chemikaliów.
Na miejsce skierowano sześć zastępów Państwowej Straży Pożarnej, w tym grupę SGRChem-Eko z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1. Interweniowali także policyjni technicy kryminalistyki.
W kilku magazynach odkryto co najmniej 600 zbiorników typu DPPL (każdy o pojemności tysiąca litrów) z niezidentyfikowaną zawartością odpadów chemicznych.
Pojemniki były zamknięte i zabezpieczone folią. Nie zauważono żadnych wycieków. Nie ulatniały się też żadne gazy. Były opisane, więc na tamtą chwilę nie było podstaw do ich otwarcia. Nie było jednak żadnej pewności, co się w nich tak naprawdę znajdowało.
Następnie służby ratunkowe udały się do kolejnych magazynów należących do tej samej firmy, tym razem przy ulicy Portowej, gdzie odkryto kolejne składowisko!
Firma ta miała się rzekomo zajmować mieszaniem nawozów sztucznych. Jak udało się wtedy ustalić, właściciel nieruchomości przebywał poza granicami kraju i wynajmował magazyny. Z kolei policjanci usiłowali rozpoznać do kogo należały pojemniki.
Stan obecny
O komentarz w tej sprawie zwróciliśmy się do Piotra Pękali, rzecznika prasowego Urzędu Miasta Kędzierzyn-Koźle.
- Na terenie Kędzierzyna-Koźla nielegalne składowiska z substancjami nieznanego pochodzenia zlokalizowane są na terenie dwóch osiedli (Sławięcic i Koźla Portu, który jest częścią Kłodnicy). Znajdują się one w magazynach należących do prywatnych osób lub firm, które je wynajęły. Zgodnie z przepisami za ich usunięcie z miejsc nieprzeznaczonych do składowania odpowiada posiadacz odpadów lub władający powierzchnią gruntu, jeżeli posiadacz nie zostanie ustalony. W obu przypadkach trwają prokuratorskie śledztwa.
Prowadzone postępowania są niezwykle złożone i wielowątkowe i jedynie organy ścigania dysponują odpowiednimi środkami i instrumentami do wskazania osób odpowiedzialnych. Miejsca te kontrolowały również inne służby, w tym Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Opolu.
Władze miasta ściśle współpracują ze wszystkimi instytucjami oraz podejmują wszelkie możliwe działania w tym zakresie. Należy przy tym zaznaczyć, że gmina nie wydała żadnych decyzji zezwalających na utworzenie tego typu składowisk.
W przypadku ul. Strzeleckiej postępowanie administracyjne zakończyło się wydaniem już trzech decyzji przez gminę. Nakaz usunięcia odpadów został nałożony na właściciela hali. Zainteresowany za każdym razem odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Opolu.
W przypadku magazynów przy ulicach Chełmońskiego i Portowej również prowadzone jest przez gminę postępowanie administracyjne, które zmierza do wydania decyzji nakazującej usunięcie odpadów - wyjaśnił Piotr Pękala.
„Prezenty” z zagranicy
Problem jest ogromny i ma charakter ogólnopolski. Boryka się z nim wiele samorządów w całym kraju.
Dziś (26 lipca) Polska złożyła do KE wniosek o skargę na Niemcy za nielegalnie zwiezione do naszego kraju odpady. To pierwszy krok do postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Komisja Europejska będzie miała trzy miesiące na ustosunkowanie się do złożonej skargi, a następnym krokiem będzie możliwość złożenia skargi do TSUE przeciwko RFN.
Ministerstwo Środowiska przekonuje, że aktualnie polski Kodeks karny w zakresie niewłaściwego obchodzenia się ze śmieciami jest "maksymalnie zaostrzony i najsurowszy w całej UE".
Biorąc pod uwagę fakt, że do Polski trafiły z zagranicy miliony ton niebezpiecznych odpadów, jest to najrozsądniejszy i najbardziej racjonalny kierunek działania. Warto dodać, że na przestrzeni wielu lat poza śmieciami z Niemiec do Polski miały spływać również odpady m.in. z Włoch, a nawet z Ghany, czy Wenezueli.
Napisz komentarz
Komentarze