- Do realizacji tych celów potrzebne jest zdrowie i sponsorzy, którzy swoim wsparciem pozwolą mi zrealizować tak ambitne plany - mówi trener CrossFit Grzegorz Warchałowski. W tym roku skończył 50 lat. Urodził się i wychował w Kędzierzynie-Koźlu. Z wykształcenia wuefista, ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Katowicach. Jednak Grzegorz Warchałowski nauczycielem był tylko przez rok.
Bardzo późno, bo w wieku 48 lat, rozpoczął karierę zawodnika specjalizującego się w podnoszeniu ciężarów. Bazował na umiejętnościach nabytych w CrossFit. Dodatkowe treningi z zawodowcami poprawiły jego technikę, dzięki czemu mógł dźwigać więcej i lepiej technicznie.
Rok 2021 to udział w kilku zawodach krajowych i miejsca na podium w Pucharze Polski w trzech memoriałach. Duże wyzwanie nadeszło, gdy z kadrą naszego kraju wystartował w Mistrzostwach Europy Masters w Holandii. Wywalczył tam srebro w kategorii do 96 kg M-45. Pod koniec 2021 r. dwa starty w Polsce i kwalifikacja na Mistrzostwa Świata w Orlando. Nie mógł sobie jednak pozwolić na wyjazd do Stanów Zjednoczonych.
Pod koniec grudnia zeszłego roku wystartował w Międzynarodowych Mistrzostwach Litwy w Kłajpedzie. Udział w nich zakończył się sukcesem i zdobyciem pierwszego miejsca nie tylko w wadze, ale i w całej grupie M-45. W rok 2023 wszedł z tytułem wicemistrza Europy, mistrza Polski i Litwy.
Pierwsze duże zawody w 2023 r. przyniosły kolejne sukcesy. Na Międzynarodowych Mistrzostwach Estonii Grzegorz Warchałowski pobił trzy rekordy Polski: w podrzucie i dwuboju w M-50, 126 kg w podrzucie oraz 100 kg w rwaniu (snatchu). Ponadto zdobył złoto w swojej kategorii wagowej oraz srebro w grupie M-50.
Przygotowania do zawodów w Estonii nie różniły się specjalnie od normalnych treningów przed udziałem w dużej imprezie.
- W związku z tym, że kalendarz zawodów jest bardzo napięty, w tym roku zmieniły się również moje treningi i nie mam czasu na przygotowania w cyklu roztrenowania czy budowania siły. Wygląda to bardziej jak ciągły okres startowy, co nie jest dobre. Ale w moim przypadku najważniejsze jest, by być zdrowym i ustrzec się kontuzji. Wtedy utrzymanie poziomu sportowego jest zdecydowanie łatwiejsze - mówi Grzegorz Warchałowski.
Poza tym, na co zwraca uwagę, na zawodnikach masters nie ciąży tak olbrzymia presja na wynik, jak jest to w przypadku zawodowych atletów. Pomimo to nasz rozmówca ma w tym roku dwa główne cele sportowe, które będą nie lada wyzwaniem. Będzie chciał zrobić wszystko, żeby się do nich odpowiednio przygotować. Chodzi o Mistrzostwa Europy w Irlandii oraz jeszcze ważniejsze - Mistrzostwa Świata, które w tym roku odbędą się w Wieliczce.
- Wiem, że poprzeczkę na ten rok postawiłem sobie dość wysoko, a te największe wyzwania są przede mną. Poza mistrzostwami Polski, Europy i świata to również udział w Igrzyskach Europejskich, które dla mastersów będą rozgrywane w Finlandii - mówi Grzegorz. - Po drodze Puchar Polski drużynowy i indywidualny, liga masters w Czechach - wylicza.
I przyznaje, że do realizacji tych celów - poza zdrowiem - potrzebni są sponsorzy, którzy swoim wsparciem pozwolą mu zrealizować ambitne plany.
Nastawienie do zawodów w Estonii było podobne jak w przypadku ubiegłorocznego startu w Międzynarodowych Mistrzostwach Litwy w Kłajpedzie.
- Zaprezentować się jak najlepiej i zbierać doświadczenie startowe, które dla mnie jest bardzo istotne. Odpowiednie przygotowanie przed startem, liczenie podejść, odpowiednie reagowanie na ruchy konkurentów itd. - precyzuje zawodnik.
Na dużych zawodach, oprócz rywalizacji sportowej, liczy się dobra zabawa i mile spędzony czas wśród pasjonatów tego sportu. A także poznawanie nowych zwyczajów - niekoniecznie spotykanych w Polsce.
- Takim przykładem może być start grup łączonych, ale nie ze względu na wiek, a wagę. Na pomoście spotykają się ludzie w różnym wieku: od nastolatków do kolegów bardziej zaawansowanych wiekowo, których łączy kategoria wagowa, a nie wiekowa. To powoduje, że każdy rozgrywa te zawody w głowie - wyjaśnia Warchałowski. - W Polsce, jak i w większości krajów, stosuje się w pierwszej kolejności kategorie wiekowe, a dopiero później wagowy podział. Tak więc w jednej grupie startują na pomoście panie lub panowie w tym samym wieku - precyzuje.
Zawody w Estonii przebiegły sprawnie. Dla ciężarowca z Kędzierzyna-Koźla, podobnie jak dla większości jego kolegów z reprezentacji, udział w nich skończył się dużym sukcesem i zdobyciem medali.
- W grupie wagowej zająłem 2. miejsce, a w grupie wiekowej 1. miejsce i tytuł Międzynarodowego Mistrza Estonii w kategorii M-50. Oprócz tego ustanowiłem trzy nowe rekordy Polski Masters w kategorii M-50 do 102 kg w dwuboju i podrzucie. Miałem również swój mały rekord życiowy i w rwaniu uzyskałem wynik 100 kg, gorszy od rekordu Polski o 2 kg - mówi Grzegorz.
Start w Estonii i wynik tam osiągnięty dały mu większą pewność siebie w kwestii odpowiedniego doboru ciężaru do dyspozycji dnia.
- Rwanie na poziomie 100 kg to pewna magiczna cyfra, która niejednokrotnie blokuje. Pokonując kolejną psychologiczną barierę, człowiek czuje się coraz pewniej. Żeby liczyć się w Europie i na świecie, wynik na poziomie 100 kg w rwaniu jest podstawą finalnego rezultatu - tłumaczy ciężarowiec.
Wie, że dobrze mu idzie uzyskiwanie dobrych wyników w podrzucie. To w tym elemencie - w opinii wielu - wygrywa się zawody ciężarowe.
- Jeżeli jednak występuje duża różnica w kilogramach po rwaniu, to samym podrzutem nie nadrobi się aż tyle, by wygrać. Podobnie jak w skokach narciarskich: pierwszy skok powinien być na tyle dobry, aby gwarantować jak najmniejszy dystans do zwycięzcy, a drugi skok niejednokrotnie decyduje o wygranej. Jednak jeżeli po pierwszym skoku będzie duża przewaga, to drugi, nawet najlepszy skok nie odrobi straty z pierwszego - podkreśla strongman.
Napisz komentarz
Komentarze