W sprzedaży został tylko zwykły orzech w cenie 1790 zł za tonę. Innego węgla nie ma. Ekogroszek, który był w cenie 2 000 zł za tonę sprzedał się w ubiegłym tygodniu. Jest panika i ludzie kupują na zapas – tłumaczy Paweł Rams, właściciel składu opału Rams w Sławięcicach.
Wyprzedane dostępne zapasy węgla nakręciły popyt i opał osiągnął rekordowe ceny. Tona ekogroszu na Podhalu kosztuje już ponad 3 tys. zł. Na terenie naszego powiatu na szczęście węgiel można kupić taniej, ale trzeba zamówić i czekać.
Ci, którzy kiedyś w tym okresie przyjeżdżali po tonę opału, teraz zamawiają trzy a nawet cztery – przyznaje Paweł Rams.
Przedsiębiorca uważa, że braki w dostawach i rosnące ceny, to efekt nagłego wprowadzenia embarga na rosyjski węgiel.
Według ostrożnych prognoz, początkowo ceny opału mogą jeszcze wzrosnąć, ale ostatecznie spadną i się unormują. Jesienią ekogroszek może u nas kosztować od 2700 do 2900 zł za tonę.
Nie ma co liczyć na to, że ceny spadną do poziomu poniżej 1000 zł za tonę – ocenia Paweł Rams.
W tej chwili w rozsądnej cenie jest tylko węgiel na zamówienie – mówi właściciel składu opału i uspokaja, że węgla nie powinno zabraknąć, a jesienią będzie bardziej dostępny dla zwykłych klientów. Natomiast problem może mieć przemysł.
W kraju braknie 11 mln ton węgla. Ten brak będzie podzielony mniej więcej w następujących proporcjach: 6 mln ton braknie w energetyce, 5 mln ton zabraknie w sektorze komunalno-bytowym. O ile te 6 mln to zaledwie ok. 20 proc. zużycia energetyki, o tyle w sektorze komunalno-bytowym 5 mln ton to niebagatelne 40 proc. całego rynku. Lokalne ciepłownie mogą zostać bez miałów, a dla odbiorców indywidualnych na pewno zabraknie węgla opałowego. Niedobór będzie odczuwalny jak nigdy dotąd – ostrzega w rozmowie z Wirtualna Polską Łukasz Horbacz, prezes Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla.
Napisz komentarz
Komentarze