Grupa kierowców z Kędzierzyna-Koźla wpadła na pomysł, aby wspólnymi siłami zapewnić transport z myślą o uciekających przed wojną uchodźcach. Robią to bezinteresownie za swoje pieniądze, nie chcą żadnego rozgłosu i publikowania ich nazwisk. Nawet, jeśli ktoś próbował wesprzeć ich finansowo, to i tak środki te przekazywali następnie na potrzeby Ukraińców, z którymi współpracują logistycznie, a którzy przywożą uchodźców z głębi ogarniętego wojną kraju do granicy polsko-ukraińskiej.
W całym tym przedsięwzięciu uczestniczy około 20 samochodów, które zwożą do nas ludzi i zwierzęta. W sumie do naszego miasta przetransportowali co najmniej 350-400 uchodźców. Jadąc w kierunku wschodnim, mogą również zabrać i przekazać wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy np. koce, leki przeciwbólowe i przeciwzapalne.
Do współpracy przy transporcie kobiet i dzieci zapraszają wszystkich chętnych z własnym samochodem (najlepiej busem). Choć nie mówią tego głośno, koszty tej pomocy są bardzo wysokie i stanowią duże obciążenie dla ich domowych budżetów. Bez wymiernego wsparcia finansowego, trudno im będzie kontynuować tę charytatywną działalność.
- Na chwilę obecną organizujemy transport dzieci z ośrodka Caritas w Charkowie. To jest 11 dzieci, z których najmłodsze ma roczek. Już wcześniej udała się tam w celu wyrobienia stosownych dokumentów dziewczyna z Kędzierzyna-Koźla, która z pochodzenia jest Ukrainką. Niestety wojna zatrzymała ją w Charkowie. Skontaktowała się z nami, informując, że czuwa przy tych dzieciach. Poprosiła nas o pomoc, więc próbujemy te dzieciaki z Charkowa jakoś wyciągnąć. Wczoraj próbowano upchać te maluchy w przepełnionym do granic możliwości pociągu jadącym z Charkowa na zachód Ukrainy, ale było miejsce tylko dla dwojga z nich. Zrezygnowano więc z tego pomysłu, bo nikt nie puści w taką podróż dwójki małych dzieci – relacjonuje nasz rozmówca, który nie chce ujawniać swoich personaliów.
Napisz komentarz
Komentarze