Przypomnijmy, że import nawozów z Rosji i Białorusi do Polski, zwiększał się bardzo intensywnie już od 2023 roku. Natomiast rok 2024 można określić pod tym względem mianem rekordowego.
Czy uchwalone w marcu 2025 roku cła zablokują import nawozów ze wschodu? Niestety nie ma takiej pewności. Po pierwsze dlatego, że termin wprowadzania wyższych ceł został przesadnie rozłożony w czasie, a po drugie unijne granice nie należą do zbyt szczelnych o czym mieliśmy już okazję przekonać się słysząc wielokrotnie o nagminnym i umiejętnym obchodzeniu nałożonych sankcji.
Białoruskie oraz rosyjskie nawozy docierały i wciąż docierają na polski rynek nawet przez inne kraje unijne, takie jak chociażby Litwa, Słowacja oraz Czechy. Cały czas ktoś na tym nieźle zarabia.
Pomimo nałożenia wcześniej 16 pakietów sankcyjnych na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę, import nawozów z tego kraju i sojuszniczej Białorusi nie tylko był kontynuowany, ale wręcz wzrósł - w pierwszych ośmiu miesiącach 2024 r. o 52 proc., przynosząc 1,2 mld euro dochodu.
Producenci ze wschodu mogą cały czas liczyć na znaczące wsparcie ze strony państwa, przez co ceny ich nawozów są tak niskie. Trudno w tej sytuacji mówić o zdrowej i uczciwej konkurencji.
Polska branża nawozowa jeszcze w pierwszej połowie 2024 r. postulowała o wprowadzenie 30 proc. ceł. Wiele się o tym mówiło, ale dopiero w listopadzie ubiegłego roku Polska, Litwa, Łotwa i Estonia przekazały do Komisji Europejskiej wspólne pismo właśnie w tej sprawie. Teraz KE zaczęła działać nieco bardziej stanowczo.
Dotychczasowa sytuacja zagrażała i nadal zagraża produkcji nawozów w Polsce. Nawozy ze wschodu są tańsze, gdyż są wytwarzane po znaczenie niższych kosztach. Należy jednak pamiętać, iż ewentualny upadek krajowych producentów nawozów, docelowo doprowadziłby do natychmiastowego i drastycznego wzrostu cen importowanych produktów, bo takie właśnie są prawa rynku. Wówczas z automatu skutki takiej polityki odczuliby w swoich kieszeniach polscy rolnicy w interesie których jest istnienie silnych, krajowych zakładów z branży chemicznej.
Urzędnicy unijni przekonują, że cła wesprą wzrost wewnętrznej produkcji i przemysłu nawozowego w państwach wspólnoty. Przemysł UE (w tym polski) ucierpiał w wyniku kryzysu energetycznego. Cła umożliwią również dywersyfikację dostaw z krajów trzecich. Pomoże to zapewnić stałe dostawy nawozów, a co najważniejsze, zapewni, że pozostaną one dostępne dla rolników z UE w przystępnej cenie. Propozycja obejmuje bowiem środki łagodzące, na wypadek, gdyby rolnicy z UE odnotowali znaczny wzrost cen nawozów.
Zgodnie z pierwotnymi założeniami cło na nawozy ze wschodu rosłoby stopniowo przez kolejne lata, począwszy od 1 lipca 2025 roku aż do 1 lipca 2028 roku. W pierwszym okresie do podstawowej stawki celnej doliczane ma być 40 lub 45 euro, w zależności od rodzaju nawozu (azotowy lub wieloskładnikowy). Natomiast od 2028 roku stawki dodatkowej opłaty wzrosną do 315 i 430 euro/t.
Na nawozy azotowe od 6,5 proc. wartości + 40 EUR/t od 1 lipca 2025 do 6,5 proc. wartości + 315 EUR/t od 1 lipca 2028 r.
Z kolei na nawozy wieloskładnikowe od 6,5 proc. wartości + 45 EUR/t od 1 lipca 2025 do 6,5 proc. wartości + 430 EUR/t od 1 lipca 2028.
Komisja Europejska zastrzega jednak, iż może wprowadzić najwyższe cła na nawozy wcześniej, jeśli import nawozów do UE przekroczy 2,7 mln ton. rocznie.


Napisz komentarz
Komentarze