W ostatnich latach jednym z bardziej lubianych miejsc do zabawy był Hotel Solidaris, w którym odbywały się imprezy pn. "Secret Party". Cykl imprez poradził sobie nawet z pandemią koronawirusa. Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.
- Zakończyłem współpracę z hotelem Solidaris po ośmiu latach, ponieważ postanowiłem skupić się na własnej działalności. Wraz z moim odejściem zakończył się cykl imprez "Secret Party", które cieszyły się dużym zainteresowaniem. Podczas większości imprez mieliśmy komplet zarezerwowanych stolików i zawsze panowała fantastyczna atmosfera. Trzeba zaznaczyć, że prowadzenie klubu czy lokalu, w którym odbywają się otwarte imprezy, nie jest łatwe. Szczególnie w takim mieście jak Kędzierzyn-Koźle, gdzie demografia i kilka innych czynników tego nie ułatwiają. Jednak uważam, że przemyślany projekt, z ofertą dla różnych grup odbiorców, profesjonalnie prowadzony, może odnieść sukces w naszym mieście. Dobrym przykładem, że się da, jest wspomniany wcześniej cykl "Secret Party" czy imprezy na kozielskiej wyspie - opowiada Dawid Siano, DJ David Hay, organizator.
Imprezy w tym miejscu nie będą kontynuowane, a przynajmniej nie w dotychczasowej formie. Na nowe miejsca w naszym mieście też nie ma na razie co liczyć. Rynek didżejów nie ma się dobrze, gdyż za proponowane stawki nie opłaca się już grać. Ci, którzy chcą się rozwijać i żyć z grania, wyjeżdżają z Kędzierzyna-Koźla, a nawet z Polski.
- Kluby w Kędzierzynie-Koźlu nie były nigdy otwarte na nowe brzmienia, tym bardziej na muzykę techno, którą gram. Tak naprawdę w tamtym czasie, gdy zaczynałam przygodę z muzyką, w całym kraju było raptem kilka miejsc, w których można było usłyszeć techno. Dlatego decyzja o wyjeździe okazała się najlepszą, jaką mogłam podjąć - tłumaczy Samanta Naskręt, Noemi Black, didżejka, która mieszka obecnie na Majorce i grywa w klubach na całym świecie.
Wszystko zaczęło się psuć mniej więcej dekadę temu. W klubach było coraz mniej osób, co przekładało się na dochody lokali, które sukcesywnie się zamykały.
- Trudno było się wbić w ten rynek, bo w momencie, kiedy zaczynałem grać, to wszystkie kluby dookoła się zamykały, a didżejów było wielu. Lokale, które jeszcze jakoś prosperowały, nie inwestowały w nowe imprezy i nowych didżejów. Udawało się jedynie zagrać gdzieś jednorazowo, ale na rezydenta klubu nie można było liczyć. Dlatego poszedłem w kierunku eventów - wesela, studniówki, urodziny itp. - opowiada Dominik Rossa, młody DJ.
Najlepsze czasy to lata 80., 90. i tuż po 2000 roku. Wówczas dyskotek było dużo, a w każdej pełno ludzi. Na terenie Kędzierzyna-Koźla funkcjonowały takie lokale, jak: "Tunel", "Kaskada", "Zodiak", "Mikrus", nieco później "Baby Blue" (największa dyskoteka w regionie), "Awangarda", "Muza Club", a następnie "Mechaniczna Pomarańcza" (dawna "Kaskada"), "PRL" i kilka nieco mniejszych lokali, w których również odbywały się potańcówki.
- Ruszyliśmy 31 sierpnia 2000 roku. Maksymalnie wchodziło do nas 2700 osób i to był nasz rekord, choć robiło się wtedy bardzo ciasno. W soboty bawiło się u nas średnio 1200-1500 osób - wylicza Waldemar Gohla, właściciel byłej dyskoteki "Baby Blue" w Blachowni.
W Kędzierzynie-Koźlu została jedyna dyskoteka - "Awangarda", w dodatku niewielka, bo mieści zaledwie kilkadziesiąt osób na parkiecie.
- "Awangarda" jest lokalem na miarę tego miasta. Jeszcze piętnaście lat temu w soboty potrafiło się przewinąć przez nią około 300 osób. Dziś zaledwie 100-120. W tym mieście brakuje świeżej krwi, ludzi z zewnątrz, którzy zostaliby tu na dłużej. A dzieje się tak, bo w Kędzierzynie-Koźlu nie ma uczelni. Młodzi ludzie wyjeżdżają do innych miast na studia i najczęściej tam zostają. Inną kwestią jest to, że czasy się zmieniły. Ludzie nie mają potrzeby wychodzenia z domu, aby nawiązać kontakt ze znajomymi, bo mogą to zrobić za pośrednictwem smartfonów. Kiedyś, aby spotkać się ze znajomymi, wychodziło się na przykład do lokali. Jest jeszcze inny problem - optymalna lokalizacja lokalu. Trudno o to w Kędzierzynie-Koźlu, bo klienci chcieliby mieć blisko, a ludzie mieszkający w pobliżu niekoniecznie - powiedział Marek Chodakowski, właściciel "Awangardy" i niegdyś "Mechanicznej Pomarańczy".
Niebawem powstanie nowy lokal muzyczny, w którym odbywać się będą koncerty. A właściwie reaktywacja klubu muzycznego w nowym miejscu. Mowa o "Kameleon Jazz Club". Ale to lokal, który powstaje z pasji i dzięki zaangażowaniu wielu osób. Czy gdyby powstała w Kędzierzynie-Koźlu nowa dyskoteka, odniosłaby sukces? Czy młodzi, którzy narzekają na brak takich miejsc, chodziliby do niej? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi, więc pewnie trudno będzie znaleźć kogoś, kto zainwestuje swoje pieniądze w taki biznes.
Napisz komentarz
Komentarze