Kiedy w 1975 roku powstał Kędzierzyn-Koźle, sztandarowym klubem sportowym w mieście był Chemik, w którym królowały piłka nożna i lekka atletyka. Działała też sekcja siatkówki i choć zaledwie cztery lata wcześniej w mieście wybudowano dużą i nowoczesną, jak na tamte czasy, halę widowisko-sportową, to drużynie groziła likwidacja. Pomocną dłoń wyciągnął pewien miłośnik siatkówki.
Mowa o Kazimierzu Pietrzyku, którego rodzina po II wojnie światowej, w ramach repatriacji, wróciła z Francji do Polski. Na tzw. Ziemiach Odzyskanych z transportu wysadzono ich w Kędzierzynie. W liceum nastoletni Kazik trafił na nauczyciela Michała Durkacza, który był absolwentem AWF-u ze specjalnością siatkówka i tej dyscyplinie poświęcał sporo czasu.To on zachęcił go do pójścia na treningi Unii, które odbywały się w nieistniejącej już sali obok dworca kolejowego w Kędzierzynie. Zajęcia prowadził, dojeżdżający z Gliwic, Kazimierz Feliszewski, były zawodnik AZS-u Gliwice i AZS-u Kraków, 65-krotny reprezentant Polski i uczestnik mistrzostw świata w 1956 roku.
Siatkówka była wtedy zupełnie inną grą niż ta współczesna. Mało kto pamięta, że wszystkie zagrywki rywala przyjmowano palcami. Trzeba było umieć wszystko i być wszechstronnym. Pietrzyk, jeszcze jako junior, trenował w Unii przez dwa sezony. Później wybrał się na studia na Politechnikę Wrocławską. Wtedy nikt nie myślał o profesjonalizmie w sporcie. Trzeba było zdobyć zawód i pracować, ale nadal trenował w AZS-ie Wrocław i z reprezentacją swojej uczelni występował w rozgrywkach akademickich.
Po studiach, jako stypendysta Mostostalu Zabrze, podjął pracę w kędzierzyńskim zakładzie firmy. Przez kilka lat grał w Chemiku. W międzyczasie wybudowano halę sportową przy ówczesnej ul. gen. Karola Świerczewskiego.
- Konstrukcję stalową wykonał Mostostal, a ja te prace nadzorowałem. Niestety, wówczas siatkarze pograli w niej jeden sezon, bo klub, który prowadził 10 sekcji, postanowił zrezygnować z siatkówki. Drużyna seniorów rozpadła się, a zdolnych juniorów, trenowanych przez Czesława Ambrożego, przejęła Spółdzielnia Inwalidów i jej klub Sparta, ale tylko na jeden sezon - wspominał w jednym z wywiadów dla "Lokalnej" Kazimierz Pietrzyk.
Kędzierzyński oddział Mostostal 4, którego Pietrzyk był już wówczas dyrektorem, postanowił ratować siatkówkę. 1 lipca 1973 roku podpisano z MZKS-em Chemik porozumienie o reaktywacji drużyny, której koszty funkcjonowania pokryć miał Mostostal. Juniorzy trenera Ambrożego w 1978 roku awansowali do drugiej ligi. Grali w niej do lat dziewięćdziesiątych. W międzyczasie Pietrzyk wyjechał na czteroletni kontrakt do Libii, co znowu groziło rozpadem sekcji. Jednak dzięki zaangażowaniu Tadeusza Piotrowskiego z Zakładów Chemicznych Blachownia firma ta wzięła sekcję pod swoją opiekę.
W 1991 roku siatkarze z Kędzierzyna-Koźla wygrali turniej barażowy o wejście do serii B I ligi. Z kolei ekipa juniorów młodszych, prowadzona przez Andrzeja Kubackiego, zdobyła wicemistrzostwo Polski. Dwa lata później seniorzy Chemika wystąpili w finałowym turnieju rozgrywek o Puchar Polski.
Na zapleczu ekstraklasy nasz zespół występował cztery lata. W tym czasie nastąpił rozpad Międzyzakładowego Związkowego Klubu Sportowego Chemik. Ogromny, wielosekcyjny klub nie wytrzymał okresu transformacji. Nie było środków na utrzymanie wszystkich dyscyplin. W marcu 1994 roku z upadającego Chemika wyodrębnił się nowy klub.
- W 1987 roku wróciłem z Libii. W klubie wszedłem w skład zarządu MZKS-u, powierzono mi kierowanie sekcją siatkówki. W tym czasie zespół awansował do serii B. Niestety, czasy w gospodarce były ciężkie. Nie było sponsorów. Nieraz pieniądze, które udało mi się załatwić na siatkarzy, trafiały do innych dyscyplin. Choć była to najdroższa sekcja w klubie, to jakoś sobie radziła. Niektórych to denerwowało i coraz bardziej było widać, że w takiej formule to się nie utrzyma. Kraj przechodził transformację. Skończyło się finansowanie klubów przez państwo i zakłady pracy. Większość dawnych działaczy nie potrafiła się odnaleźć w tym nowym otoczeniu gospodarczym. Z roku na rok było coraz gorzej. Pojawiło się widmo bankructwa. W krytycznym momencie zaproponowałem, że skoro siatkówka jest kulą u nogi Chemika, to ja ją wezmę i stworzę nowy klub - wspominał Kazimierz Pietrzyk.
Tak też się stało. 28 lutego 1994 roku grupa pracowników Mostostalu i znajomych sporządziła stosowne dokumenty i 9 marca 1994 roku urząd wojewódzki potwierdził rejestrację KS-u Mostostal Zabrze w Kędzierzynie-Koźlu.
- To było jednak zbyt duże przedsięwzięcie, bym mógł sam je utrzymać. Dlatego wcześniej zwróciłem się o zgodę i wsparcie do władz holdingu Mostostal. A tam miałem kolegów z Libii. Powiedzieli mi wtedy: „Kaziu, jak mamy w to wchodzić, to musi to być najlepszy klub w Polsce i znany w Europie!”. I tak po raz drugi uratowaliśmy siatkówkę w mieście - mówił w wywiadzie dla "Lokalnej" ówczesny prezes Mostostalu.
Rok później, po wygraniu barażowych spotkań z Włókniarzem Bielsko-Biała, drużyna prowadzona przez Leszka Milewskiego awansowała do serii A. Historyczny sukces osiągnęli: Tomasz Szarek, Rafał Kwasowski, Wojciech Woliński, Grzegorz Makarski, Tomasz Paluch, Sławomir Skrzypiec, Bogusław Mienculewicz, Roland Dembończyk, Tomasz Jendryasek i Jarosław Zych.
- Klub zaczął funkcjonować od połowy sezonu 1993/94. Byliśmy w czołówce tabeli z szansą na awans do serii A, ale ostatecznie zajęliśmy czwarte miejsce. Plany trzeba było odłożyć w czasie. Pamiętam, że pod koniec tego sezonu, niezadowolony z postawy zespołu w meczu, wpadłem do szatni i powiedziałem zawodnikom: „Panowie, zapamiętajcie to sobie: z wami czy bez was ten klub po następnym sezonie grać będzie w serii A, a za następny rok lub dwa zdobędzie medal mistrzostw Polski i grać będzie w europejskich pucharach”. Po moim wyjściu w szatni parsknięto śmiechem, pukano się w głowy i komentowano, że chyba mi coś odbiło. Sezon 1994/95 zakończyliśmy, tak jak zapowiedziałem, upragnionym awansem do serii A - wspominał Kazimierz Pietrzyk.
Pierwszy sezon w ekstraklasie był trudny, jednak zespół utrzymał się w gronie najlepszych. W kolejnych latach było zdecydowanie lepiej – nastała prawdziwa era sukcesów naszych siatkarzy. Duża w tym zasługa sponsorów. Do Mostostalu Zabrze Holding SA dołączyły Zakłady Azotowe Kędzierzyn SA i od tego czasu zmieniła się nazwa na Mostostal-Azoty.
Mocnemu klubowi stworzonemu przez Kazimierza Pietrzyka na drodze do zdobycia najwyższych trofeów stał stary mistrz z Częstochowy. AZS Yawal był już czterokrotnym mistrzem Polski, gdy w sezonie 1996/1997 kędzierzynianie po raz pierwszy dotarli do finału. Walka o krążek z najcenniejszego kruszcu rozpoczęła się pod Jasną Górą. Dwa spotkania zakończyły się tie-breakami. Pierwszy wygrali mostostalowcy, świetnie kierowani przez rozgrywającego Sławomira Gerymskiego. Drugi mecz przyniósł akademikom ciężko wywalczony sukces po dramatycznym piątym secie. Goście opuszczali Częstochowę w znakomitych nastrojach, pewni, że przed własną publicznością odniosą historyczny sukces. I faktycznie, trzecie starcie padło łupem siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla. W mieście zapanowała karnawałowa aura. Wszyscy szykowali się do zwycięskiej fety. Niestety, goście wyrównali stan rywalizacji. Decydujące spotkanie przyciągnęło do hali „Polonii” tysiące widzów. Wielu z nich zostało na zewnątrz. Przy ogłuszającym dopingu fanów Częstochowa zdobyła piąty tytuł mistrzowski. Zawodnikom Mostostalu pozostał na pociechę pierwszy medal w historii klubu.
Rok później kędzierzynianie sięgnęli po najwyższy tytuł w kraju, pokonawszy w finale Morze Szczecin. W zespole prowadzonym przez Jana Sucha i Andrzeja Kubackiego grali wówczas: Sławomir Gerymski, Paweł Papke, Marcin Prus, Michał Chadała, Rafał Musielak, Roland Dembończyk, Bogusław Mienculewicz, Leszek Kurowski, Wojciech Serafin, Sławomir Skrzypiec i Andrzej Solski.
Jednak sukcesy na krajowych parkietach to było za mało dla działaczy i zawodników Mostostalu-Azotów. W sezonie 1997/1998 klub zadebiutował w europejskich rozgrywkach Pucharu CEV. Rok później grał już w Lidze Mistrzów. W 2000 roku sięgnął po brązowy medal Pucharu CEV. Potem był jeszcze ćwierćfinał Ligi Mistrzów, a po nim – w dwóch kolejnych sezonach – występy w finale tych rozgrywek. W 2002 roku Mostostal-Azoty był gospodarzem takiej imprezy. W turnieju rozegranym w opolskim „Okrąglaku” zajął czwarte miejsce. Pierwszy medal Ligi Mistrzów został zdobyty w Mediolanie w 2003 roku. Wówczas w pierwszym meczu mistrzowie Polski ulegli, po zaciętej walce, włoskiej Modenie 1:3. Jednak w walce o brązowy krążek ograli w trzech setach Paris Volley. W zespole prowadzonym przez Waldemara Wspaniałego i Andrzeja Kubackiego grali: Piotr Lipiński, Paweł Papke, Robert Szczerbaniuk, Sebastian Świderski, Marek Kardos, Roland Dembończyk, Rafał Musielak, Duszan Kubica, Wojciech Serafin, Jarosław Stancelewski, Bartłomiej Soroka i Aleksander Januszkiewicz.
W kolejnych latach Mostostalowi-Azotom szło różnie. Po sezonie 2011/2012 z funkcji prezesa klubu zrezygnował Kazimierz Pietrzyk.
- Traktowaliśmy ten klub jak swoje dziecko. Nikt nie liczył czasu, jaki mu poświęciliśmy. Wiele lat pracowałem w nim społecznie. To hobby, któremu poświęciłem się bez reszty. Przez ten czas przeżyłem wiele wspaniałych chwil, ale też trudnych momentów. Nie da się zapomnieć zdobytych tytułów. Kibiców, którzy zatrzymywali nasz autokar na drodze, żeby złożyć gratulacje, i wspaniałego fetowania sukcesów w starej hali; uczestniczyło w nich tysiące mieszkańców. Wiele miast chciałoby mieć taki klub, który miałby na swoim koncie tak liczne sukcesy. Wszyscy powinniśmy to docenić, bo to kawał pięknej historii Kędzierzyna-Koźla - wspominał Kazimierz Pietrzyk.
W 2012 roku funkcję prezesa powierzono Sabinie Nowosielskiej. Rozpoczął się nowy rozdział dla kędzierzyńskiego klubu. Później przyszły kolejne medale mistrzostw kraju, zdobyte Superpuchary i Puchary Polski oraz największy sukces w historii klubowej siatkówki, czyli trzykrotne wygranie Ligi Mistrzów. Ale to już piękna historia na inną opowieść.
Napisz komentarz
Komentarze