Domena internetowa - czyli tak naprawdę co?
Większość przedsiębiorców pozostaje w mylnym przekonaniu, że są właścicielami domeny. W żadnym wypadku tak nie jest. Jako abonent zyskujesz jedynie prawo do korzystania z konkretnej domeny przez określony czas. Co więcej, choć korzystasz od lat z domeny, to może być ona formalnie zastrzeżona na kogoś innego, np. Twojego pracownika. To niebezpieczne, bo jeżeli dojdzie między Wami do konfliktu, to taka osoba może Cię odciąć od firmowej skrzynki mailowej.
A czym w ogóle od strony prawnej jest domena?
Jest to po prostu adres, pod którym można odnaleźć Twoje treści. Powszechnie nie używa się bowiem adresów IP (czyli ciągów cyfr), a nazw domen, które są czytelne dla człowieka. Kto odpowiada za rejestrację i utrzymywanie domen w Polsce? Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa. Wiele komercyjnych firm, które umożliwia rejestrację adresu domeny, to w praktyce pośrednicy pomiędzy NASK a abonentem.
Zobacz również:
Kim są piraci domenowi i jak działają?
Najprościej rzecz ujmując, są to osoby, które w oparciu o wolne domeny internetowe próbują na tym zarobić. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że wybierają domeny z cudzymi nazwami firm i próbują je później takim podmiotom odsprzedać.
Istnieje kilka rodzajów szantażu domenowego:
- Cybersquatting - tutaj pirat rejestruje domenę z użyciem Twojej nazwy firmy i oferuje Ci jej odsprzedaż. Brzmi bezczelnie? Oczywiście, że tak. Tym bardziej, że bez ogródek pirat poinformuje Cię, że w razie Twojej odmowy domenę zaoferuje Twoim konkurentom.
- Typosquatting - czyli klasyczny czeski błąd, pozorna literówka w nazwie firmy, którą wielu użytkowników sieci może przeoczyć. Np. zamiast adresu Google.com jest Gogle.com.
- Cyberwildcatting - jest to cybersquatting na skalę masową. Co więcej, może tu dojść nawet do rejestracji fikcyjnych domen, które dopiero mają szansę pojawić się na rynku.
- Cybersmearing - tutaj chodzi o ośmieszanie firmy, która działa pod konkretną nazwą przez jej karykaturalne przedstawienie. Zazwyczaj chodzi tu o prześmiewcze przeredagowanie nazwy firmy lub dodanie ośmieszającej grafiki, np. do logo w treści strony.
Czy prawo chroni adres domeny internetowej?
Kto może być piratem domenowym? Tak naprawdę każdy. Co gorsza, może nim być także Twój były wspólnik lub pracownik. Być może Cię zaskoczę, ale w pewnych sytuacjach korzystnym wyjściem będzie dogadanie się z taką osobą. Chodzi o przypadek, kiedy taka osoba jest abonentem domeny, na której stoi Twój sklep czy skrzynka mailowa. Istnieje bowiem ryzyko, że bardzo łatwo odetnie Cię wtedy od klientów.
Trzeba zacząć od tego, że źródeł ochrony domeny należy szukać w ramach prawnej ochrony marki. Jeżeli będziesz w stanie wykazać, że przysługuje Ci prawo do nazwy albo logo, to masz realne szanse skutecznie walczyć z szantażem domenowym.
Teoretycznie istnieją darmowe regulacje prawne, na podstawie których możesz żądać zaprzestania naruszeń Twoich praw do marki firmy. Niemniej w praktyce wszystko jest w rękach sądu, który będzie rozstrzygał ewentualny spór. W takim przypadku będziesz musiał zebrać obszerny i przekonujący materiał dowodowy. No chyba, że posiadasz zarejestrowany znak towarowy.
Ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji a cybersquatting
Jej przepisy mają na celu ochronę rynku i działających na nim przedsiębiorców przed czynami nieuczciwej konkurencji. Szantaż domenowy niewątpliwie takim czynem jest. To działanie sprzeczne z dobrymi obyczajami.
Nawet sam fakt wykupienia domeny i brak aktywności na stronie może być tak zakwalifikowany. U klientów może to wywoływać mylne przeświadczenie, że dana marka nie jest obecna w internecie albo co gorsza zniknęła z rynku. Prawo zabezpiecza nazwę firmy nawet bez rejestracji w Urzędzie Patentowym, jednak poziom tej ochrony jest zwykle mocno ograniczony.
Dobra osobiste a cybersmearing i typosquatting
Ośmieszanie przedsiębiorcy w oczach konsumentów może naruszać jego dobra osobiste w sytuacji, gdy domena składa się z imienia i nazwiska. Te dane zazwyczaj pozwalają na identyfikację w kontekście konkretnej branży. To samo dotyczy pseudonimu.
Jeżeli więc Twój niezadowolony klient złośliwie zarejestruje domenę, która w adresie i treści będzie Cię oczerniać, to możesz spornie próbować mu ją przejąć.
Prawo autorskie do adresu domeny?
Bardzo często osoby, które wymyśliły nazwę dla swojej firmy, żyją w przekonaniu, że przysługują im do niej prawa autorskie. Tym bardziej są przekonane, że skoro ta nazwa znalazła się w adresie domeny internetowej, to w oparciu o te przepisy jest ona chroniona.
To czysta teoria. W praktyce bowiem na taką ochronę zasługują jedynie na tyle długie i skomplikowane słowa, że można w nich odnaleźć piętno twórcze artysty. Zwykle dostatecznie złożone dzieła słowne to wiersze bądź książki. Krótkie jednostki słowne się do tego nie nadają. A wynika to z tego, że znak towarowy, czy to zarejestrowany czy niezarejestrowany, ma zapadać w umyśle odbiorcy. Im jest prostszy tym lepiej. Tylko to przekreśla myślenie o ochronie prawnoautorskiej.
Czy rejestracja znaku towarowego pomoże w ochronie domeny?
Nie zaskoczę Cię stwierdzeniem, że świadectwo ochronne wydane w związku z rejestracją znaku towarowego to fantastyczne zabezpieczenie przed piratami domenowymi. Dlaczego? Ponieważ w razie sporu z takim naciągaczem, kluczowe będzie wykazanie, że masz prawa do marki.
Przy formalnej rejestracji to banalnie proste. Pokazujesz jedynie świadectwo ochronne. To odwraca ciężar dowodowy. Skoro przeciwnik nie zgadza się z twierdzeniem, że masz wyłączność do danej nazwy to może próbować takie prawo unieważniać. Jak się domyślasz nie jest to proste ani tanie.
Jeżeli bazujesz tylko na darmowej ochronie, to istnieje duże ryzyko, że pirat bądź konkurent zarejestruje znak towarowy na siebie. Co wtedy? Czeka Cię spór nie tylko o odebranie domeny internetowej, ale również o unieważnienie znaku towarowego.
Kradzież domeny z pomocą Urzędu Patentowego
Powyższe stwierdzenie brzmi absurdalnie, ale w praktyce jest to możliwe! Dlaczego? Ponieważ w Urzędzie Patentowym obowiązuje zasada kto pierwszy, ten lepszy. Dlatego właśnie działanie i budowanie pozycji na rynku bez zarejestrowanego znaku towarowego jest bardzo ryzykowne.
Aktualny troll domenowy może się dodatkowo stać trollem patentowym. Jest to o tyle gorsza sytuacja, że uzyska wtedy narzędzie prawne, w oparciu o które łatwo usunie Cię z Allegro czy Facebooka. Wszystko bez udziału sądu czy prawników. Wystarczy jeden mail ze skargą oraz skan świadectwa ochronnego.
Jeżeli taka osoba równocześnie pozbawi Cię skrzynki mailowej, to właściwie odcięty od klientów stracisz płynność finansową. Wnioski z tego artykułu są więc dwa. Po pierwsze musisz być abonentem swojej domeny, a nie tylko opłacać za nią faktury. A po drugie, czym prędzej zastrzeż swój znak towarowy w Urzędzie Patentowym. Dzięki temu trolle patentowe nie będą Cię brać pod uwagę jako potencjalnej ofiary.
Napisz komentarz
Komentarze