Reklama
poniedziałek, 4 listopada 2024 19:13
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama

Bomba ekologiczna z opóźnionym zapłonem

Powracamy do tematu hali przy ul. Strzeleckiej 6 w Sławięcicach, gdzie w sposób nielegalny zgromadzono setki pojemników z wciąż nieustaloną zawartością. Sprawą zajmowały się: policja, prokuratura, straż pożarna, Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i urząd miasta, a beczki z chemikaliami jak zostały przywiezione rok temu, tak stoją.
Bomba ekologiczna z opóźnionym zapłonem
Zdjęcie wnętrza sławięcickiej hali, wykonane podczas kontroli przez pracownika wydziału ochrony środowiska urzędu miasta

Autor: UM w Kędzierzynie-Koźlu

We wrześniu zeszłego roku temat ten poruszył na sesji rady miasta radny Tomasz Scheller. Wyjaśnił, że magazyn przy ul. Strzeleckiej 6 został wynajęty pewnej firmie, która nawiozła tam ogromne ilości substancji chemicznych, a następnie wszelki słuch po niej zaginął. Nad głową właściciela magazynu zebrały się czarne chmury.
 

- To nie jest mój interes, tylko tego pana, który wynajął magazyn, ale biorąc pod uwagę to, co dzieje się ostatnio w całej Polsce, to mamy problem. Była tam policja, straż pożarna, przedstawiciele WIOŚ, jednak mieszkańcy nie otrzymali jakiejkolwiek informacji, co tam jest składowane i czy jest odpowiednio zabezpieczone - tłumaczył Tomasz Scheller.
 

Jeszcze w zeszłym roku pracownik jednej z sąsiednich firm skontaktował się z naszą redakcją, informując, że w obiekcie z odpadami doszło do rozszczelnienia co najmniej jednego ze zbiorników z chemią, którego pojemność wynosi 1000 litrów. Wspomniana hala magazynowa o powierzchni około 2 tys. mkw. pełna jest takich kontenerów chemicznych zwanych powszechnie „mauzerami”. Z relacji naocznego świadka wynikało, iż z jednego z kontenerów wyciekła prawie cała zawartość znajdującej się w nim brunatnej cieczy. Piekąca w oczy substancja wydzielała potworny odór, który wyczuwalny był nawet przez pracowników pobliskiego zakładu.
 

W hali znajdują się też mniejsze pojemniki, beczki i wiaderka. Według różnych źródeł w sumie jest ich od 570 do nawet 750 sztuk. Niełatwo się ich doliczyć z uwagi na trudny dostęp w niektóre miejsca. W wydziale ochrony środowiska kędzierzyńsko-kozielskiego magistratu dowiedzieliśmy się, że utylizacja zawartych w nich substancji to wydatek przekraczający milion złotych!
 

Granice cierpliwości
 

Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze wielotonowe hałdy zwiezionych tam odpadów komunalnych, na których zalegają opakowania z tworzyw sztucznych, w tym worki i plastikowe butelki, a także szmaty, papier itp. Bardzo prawdopodobne, że były one siedliskiem ogromnej ilości karaluchów, które nagle pojawiły się w dwóch sąsiadujących z magazynem zakładach pracy; nigdy wcześniej nie borykały się one z tymi insektami.
 

17 lipca skontaktowaliśmy się ponownie z tym pracownikiem.
 

- Nasz zakład oddalony jest od tej hali około 50 mw. Zatem odór wydobywający się z tego magazynu wyczuwamy w zależności od tego, w którą stronę zawieje wiatr. Natomiast jeśli chodzi o karaluchy, to na szczęście po przeprowadzonej w zeszłym roku dezynsekcji udało nam się rozwiązać ten uciążliwy problem. Jestem oburzony tym, że kilkukrotne interwencje z naszej strony nie doprowadziły do usunięcia chemikaliów z tego magazynu. Minął prawie rok, a te pojemniki z chemią jak tam stały, tak wciąż stoją. Nasz zakład w Sławięcicach zatrudnia 130 osób i mamy prawo być niezadowoleni z całej tej sytuacji. Ludzie jeżdżą do pracy, wiedząc, iż mają pod nosem bombę ekologiczną. Mało przyjemna perspektywa - nie kryje oburzenia nasz rozmówca.
 

Bez skafandra ani rusz
 

Na teren hali nie można wejść bez strażackiego skafandra, ponieważ może się to okazać niebezpieczne dla zdrowia.
 

- Byliśmy tam w 2018 roku trzykrotnie: 10 kwietnia, 28 maja i 2 lipca. Wszystkie te nasze działania związane były z zapytaniem policji. Do zbadania tego miejsca użyliśmy mierników i kamer termowizyjnych, aby wykluczyć ewentualny wzrost temperatury w przypadku tych pojemników. W lipcu zeszłego roku tylko jeden miernik wykazał obecność lotnych związków organicznych rzędu 40 ppm. To są śladowe stężenia. W trakcie każdej z naszych trzech wizyt te stężenia były bardzo zbliżone do siebie i wynosiły od 20 do 40 ppm - informuje bryg. Leszek Morkis, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu. W tym roku strażacy nie kontrolowali jeszcze hali przy ul. Strzeleckiej 6, zatem obecnie trudno stwierdzić, z jakim zagrożeniem mamy tam do czynienia.
 

- Jeśli odpowiednie służby zwrócą się do nas w temacie takowej kontroli, to służymy pomocą. Dokonamy niezbędnych pomiarów i oględzin tego miejsca - zapewnia Leszek Morkis, przypominając, że kędzierzyńsko-kozielska grupa ratownictwa chemiczno-ekologicznego jako jedyna w województwie posiada sprzęt do wykonywania aż tak szerokiego spektrum pomiarów. - Posiadamy specjalny samochód do przeprowadzania pomiarów substancji niebezpiecznych i pod tym względem jesteśmy nawet lepiej wyposażeni niż nasi koledzy z Opola. Z tej racji stanowisko kierowania komendanta wojewódzkiego PSP wysyła naszą grupę do tego typu zdarzeń na terenie całego województwa. Scenariusz jest podobny. Ujawniane są substancje chemiczne zgromadzone w starych kurnikach, chlewniach i innych zabudowaniach gospodarskich.
 

- W okresie ostatnich dwóch lat odnotowaliśmy kilkanaście takich wyjazdów do kilku miejsc na Opolszczyźnie. Niektóre z nich odwiedzaliśmy powtórnie, stąd też liczba interwencji przekracza liczbę wskazanych miejsc. Zwykle zbiorniki z chemikaliami są szczelne. Nic się z nich nie wydobywa, więc stężenia lotnych związków organicznych w tych obiektach są niewielkie. Natomiast pojawia się problem z utylizacją tych odpadów, bo jest to niezwykle kosztowna operacja. Bardzo często gminy borykają się z tym problemem, bo właściciel nieruchomości jest niewydolny finansowo. Jednak nie można tego bagatelizować, bo są to tykające bomby ekologiczne - kończy bryg. Leszek Morkis.
 

Lepiej nie otwierać?
 

Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Opolu odmówił przebadania zawartości beczek jeszcze w czasie, kiedy swoje postępowanie prowadziła policja. Przypomnijmy, biegły reprezentujący WIOŚ ograniczył się do przebadania powietrza w hali magazynowej i uznał, że nie ma zagrożenia dla środowiska, wobec czego policja umorzyła postępowanie. Od samego początku również Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w Opolu nie był orędownikiem otwierania tych pojemników w celu zbadania ich zawartości, przypominając, że kod odpadów zgodnie z prawem określa jego wytwórca. I jeśli ktoś przyjmuje odpad lub substancję bez karty przekazania, to popełnia przestępstwo.
 

- Ranga przestępstwa, bez względu na substancje, jakie znajdują się w tych pojemnikach, jest taka sama, zatem nie ma potrzeby ich otwierać. Nawet puszka po farbie jest odpadem niebezpiecznym. Więc jeśli w sławięcickiej hali są pojemniki z substancjami, na które nie ma dokumentów, to bez względu na to, cokolwiek by tam było, to jest to traktowane jako odpad, którego najzwyczajniej w świecie nie powinno tam być - argumentuje Krzysztof Gaworski.
 

Zapytany przez nas właściciel hali magazynowej w Sławięcicach od początku twierdził, że jest jedynie właścicielem budynku, ale nie zgromadzonych w nim odpadów.
 

- Biuro nieruchomości poleciło mi pewną firmę, która była chętna do wynajęcia obiektu. Nie wiem, czy oni byli w jakiejkolwiek zmowie, czy też nie. Gdyby właściciele odpadów byli ogólnie dostępni, tobym się z nimi skontaktował. Mnie jako przedsiębiorcy nie stać na sprzątanie czyichś odpadów na taką skalę. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ja rozumiem, że mieszkańcy się martwią, ale chciałbym, żeby nie mieli do mnie o to pretensji ani żalu. Jestem bowiem właścicielem obiektu, a nie właścicielem odpadów - przekonywał już wcześniej przedsiębiorca.
 

Mimo upływu czasu jego stanowisko w tej kwestii nie uległo zmianie, o czym zapewniają urzędnicy miejscy. Postępowanie prowadzone przez komendę powiatową policji nie doprowadziło do usunięcia zmagazynowanych odpadów ani do wskazania ich posiadacza. Dlatego magistrat wszczął jeszcze w czerwcu 2018 roku postępowanie, w myśl którego prezydent miasta, w drodze decyzji wydawanej z urzędu, nakazuje posiadaczowi odpadów ich usunięcie z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania. Sprawa została przekazana prezydentowi miasta, bo zgodnie z art. 26 ustawy o odpadach wójt, burmistrz i prezydent miasta w sytuacji, kiedy odpady są magazynowane lub składowane w miejscu na ten cel nieprzeznaczonym, wydaje decyzję o usunięciu tych odpadów. Taką decyzję wydaje się na posiadacza odpadów, o ile uda się go ustalić, lub na władającego powierzchnią ziemi (właściciela nieruchomości).
 

Dokumenty z prokuratury
 

Przepisy są krzywdzące dla samorządów, które nie wydają nikomu zezwoleń na zbieranie i przetwarzanie odpadów, czy też prowadzenie gospodarki odpadami. Natomiast gdy nielegalna działalność ujrzy światło dzienne, to problemem obarczane są samorządy, zobligowane do tego, aby znaleźć podmiot odpowiedzialny za te odpady i wyegzekwować, aby teren został uprzątnięty, a szkody ekologiczne naprawione.


Z uwagi na skomplikowany charakter sprawy tutejszy urząd miasta zwrócił się do prokuratury rejonowej, która także prowadzi postępowanie w tej sprawie, z wnioskiem o umożliwienie zapoznania się ze zgromadzonym materiałem, co może pozwolić na szybsze zakończenie postępowania. Prokuratura wydała 9 lipca zarządzenie, które zezwala wydziałowi ochrony środowiska urzędu miasta na zapoznanie się z aktami tej sprawy i ich kopiowanie.
 

- Umożliwi to nam zapoznanie się ze wszystkimi dostępnymi w prokuraturze materiałami, które są niezbędne do podjęcia właściwego rozstrzygnięcia w prowadzonym przez nas postępowaniu administracyjnym. Liczę na to, że w dokumentach udostępnionych przez prokuraturę, a mam tu na myśli zwłaszcza przesłuchania świadków oraz stron, znajdują się takie sformułowania, które jednoznacznie pozwolą ustalić posiadacza tych odpadów - podkreśla Jan Kwiczak, zastępca kierownika wydziału ochrony środowiska, przypominając, że 12 czerwca Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Opolu uchyliło decyzję wydaną przez prezydenta Kędzierzyna-Koźla. Decyzję tę zaskarżył do SKO właściciel nieruchomości, który został zobowiązany przez prezydenta miasta do usunięcia odpadów. Sprawę tę SKO oddało urzędowi do ponownego rozpatrzenia i doprecyzowania decyzji, która nakazywała wywiezienie odpadów właścicielowi magazynu przy ul. Strzeleckiej 6.
 

- SKO nie rozstrzyga, czy nasza ocena dotycząca tego, kto jest faktycznym posiadaczem tych chemikaliów, jest błędna. Musimy jednak szczegółowo i jednoznacznie uzasadnić, na jakiej podstawie wskazaliśmy tego posiadacza odpadów. Stąd też zwróciliśmy się do prokuratury o udostępnienie materiałów, które mogą się okazać przydatne w doprecyzowaniu naszego rozstrzygnięcia, jakie prześlemy następnie SKO. W naszym interesie jest jak najszybsze wydanie decyzji, aby się ona uprawomocniła, co w konsekwencji zobliguje ten podmiot do usunięcia chemikaliów. Zresztą w swej decyzji z 12 czerwca 2019 roku nawet SKO stwierdziło, iż „domniemywa się, że władający powierzchnią ziemi jest posiadaczem odpadów znajdujących się na nieruchomości” - wyjaśnia Jan Kwiczak.
 

Natomiast zdaniem SKO pewną nieprawidłowością rozstrzygnięcia wydanego przez magistrat jest np. brak ustaleń, kiedy odpady zostały przywiezione do hali przy ul. Strzeleckiej 6. W aktach sprawy nie ma bowiem dokumentu (np. protokołu przekazania), z którego wynikałoby, że w dacie zawarcia umowy hala była pusta. Nie wynika to również z treści umowy dzierżawy. Dlatego podjęte zostaną działania mające na celu ustalenie stanu faktycznego na tamten czas.
 

W gąszczu paragrafów
 

Ustawa o odpadach wprowadza domniemanie prawne, zgodnie z którym posiadaczem odpadów znajdujących się na danej nieruchomości jest podmiot władający powierzchnią tej nieruchomości. Za władającego powierzchnią ziemi należy natomiast rozumieć albo samego właściciela nieruchomości, albo też podmiot ujawniony jako władający nieruchomością w ewidencji gruntów i budynków - czyli np. dzierżawca. Powyższe domniemanie nie jest dobrą wiadomością dla właściciela nieruchomości, na której bez jego zgody, woli czy intencji zalegają odpady. Władający nieruchomością zawsze będzie musiał się liczyć z tym, że żądanie usunięcia odpadów z gruntu zostanie skierowane przeciwko niemu, chyba że zdoła on podważyć prawdziwość domniemania.
 

- Zgodnie z licznym orzecznictwem sądów administracyjnych władający powierzchnią nieruchomości może zwolnić się z ciężaru domniemania wskazującego na jego odpowiedzialność za odpady na jego gruncie, jeżeli wykaże, że odpadami tymi faktycznie włada inny podmiot - dodaje zastępca kierownika wydziału ochrony środowiska, przypominając, że zgodnie z art. 26 ust. 1 ustawy o odpadach posiadacz odpadów jest zobowiązany do ich niezwłocznego usunięcia z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania.
 

- Nikt nie przyznaje się do przywiezienia tych odpadów. Naszym zadaniem jako organu będzie dokonanie rozstrzygnięcia, kto w tej sytuacji odpowiedzialny jest za usunięcie chemikaliów. Użytkownik wieczysty tej działki informuje w pismach skierowanych do nas, że to nie on jest posiadaczem tych odpadów, ponieważ nie on je przywiózł. Natomiast z tego, co do tej pory ustaliliśmy w naszym postępowaniu i z udostępnionych nam materiałów, nie ma nigdzie wskazania, kto je przywiózł. Czyli inaczej mówiąc, nie ma do tej pory ustalonego posiadacza tych odpadów. Brak też jakichkolwiek dowodów na to, że to dzierżawca hali je przywiózł - zaznacza Jan Kwiczak.
 

W ocenie pracowników urzędu miasta - powołujących się chociażby na wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi z 7 sierpnia 2018 r. dotyczący prawidłowej wykładni art. 26 ustawy o odpadach z 2012 r. - należy stwierdzić, że zawarte tam regulacje ustanawiają domniemanie, wedle którego władający powierzchnią ziemi jest posiadaczem odpadów znajdujących się na nieruchomości. Chyba że „możliwe jest ustalenie innego podmiotu odpowiedzialnego za składowanie odpadów – tj. innej osoby fizycznej, osoby prawnej, czy też jednostki organizacyjnej nieposiadającej osobowości prawnej będącej w posiadaniu odpadów.


Władający powierzchnią ziemi może się zwolnić z odpowiedzialności za składowanie odpadów tylko w jeden sposób: wykazując, że odpadem włada lub władał faktycznie inny podmiot, czyli wskazać wyraźnie na innego posiadacza odpadów” - czytamy w wyroku łódzkiego WSA z sierpnia 2018 r., z którego wynika ponadto, że to nie organy samorządowe mają obowiązek dociekania z urzędu, kto był faktycznym wytwórcą odpadów. Inaczej mówiąc, nie leży to po stronie samorządowców.
 

Kosztem podatnika?
 

Właściciel magazynu może odmówić wywiezienia zgromadzonych tam odpadów ze względu na zbyt wysokie koszty, przerastające jego możliwości finansowe. Wówczas istnieje ryzyko, że ów ciężar spadnie na barki samorządu.
 

- Mam jednak nadzieję, że do takiej sytuacji nie dojdzie. Gmina posiada ponadto instrumenty przymuszające do wykonania decyzji. Przypomnę tylko, że po nieskutecznym wezwaniu do wywiezienia odpadów możemy nałożyć grzywnę w celu przymuszenia takiego podmiotu do wykonania decyzji. Nie ma ograniczonej liczby tych grzywien, natomiast maksymalna kwota nałożonej kary sięga 200 tys. zł. Jeśli wyczerpiemy te możliwości, to wtedy pozostaje nam już tylko wykonanie zastępcze, co oznacza, że to gmina poniosłaby koszty usunięcia chemikaliów, starając się następnie o odzyskanie poniesionych nakładów przy pomocy komornika - informuje Jan Kwiczak.

Powiązane galerie zdjęć:

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Obywatel Kędzierzyn-Koźle 29.07.2019 22:49
Na terenie Z.Ch.Blachownia jest firma galwanizacji , gdzie ludzie pracują w skandalicznych warunkach ,a pozostałość z produkcji to się pozbywa nie tak jak mówi ochrona środowiska . Ciekawe jaki jest skład gruntów w okolicy.

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: Ruchu, taki lepszy Ryszard.Treść komentarza: Z kim skoligacony? Ja Riczi chciałbym wiedzieć, by mieć pewność, że nie zachodzi podejrzenie o nepotyzm. My w PiS zawsze się tym brzydzimy, zawsze negujemy takie praktyki.Data dodania komentarza: 4.11.2024, 17:32Źródło komentarza: Mariusz Wiśniewski nowym dyrektorem Powiatowego Centrum Usług Wspólnych A Autor komentarza: HansTreść komentarza: "Biedny" Niemiec rozpoczął wojnę, a potem uciekał, bo tyle krzywd zdążył w parę lat wyrządzić, że dobrze wiedział, iż wreszcie dosięgnie go ręka sprawiedliwości. Ale i tak zdążył wywieźć kilkadziesiąt pociągów zagrabionych dzieł sztuki, złota i innych kosztowności, których do dziś nie oddał okradzionym narodom. Smutna prawda...Data dodania komentarza: 4.11.2024, 17:05Źródło komentarza: Archeologiczna ciekawostka, czyli kozielskie czółno i toporki neolityczne. ZDJĘCIAAutor komentarza: stawikTreść komentarza: Muszą dojechać, przecież nie będą targać tych skrzynek z piwem z parkingu.Data dodania komentarza: 4.11.2024, 14:05Źródło komentarza: Zdrowe Morsy Dębowa Kędzierzyn-Koźle zainaugurowały sezon. ZDJĘCIAAutor komentarza: RuchTreść komentarza: Może morsy zadbały by jeszcze o otoczenie dębowej i nie wjeżdżały na zakaz pod samą plaże.Data dodania komentarza: 4.11.2024, 12:43Źródło komentarza: Zdrowe Morsy Dębowa Kędzierzyn-Koźle zainaugurowały sezon. ZDJĘCIAAutor komentarza: Ja kaziaTreść komentarza: Może ktoś zajmie się "cudem" XXI wieku tj.kontenerami zardzewiałymi przy stadionie koźle i między biedronką a Lidlem i hałdami śmieci pod nimi.Data dodania komentarza: 4.11.2024, 12:15Źródło komentarza: Likwidacja kolejnych koczowisk w kędzierzyńskich lasach!Autor komentarza: ZzzzTreść komentarza: Gdzie to ranczo w Kędzierzynie Koźlu?Tylko dlaczego" ranczo"?Data dodania komentarza: 4.11.2024, 11:41Źródło komentarza: Julia Konik-Rańda: romskie serce i muzyczna pasja w "The Voice of Poland"
Reklama
zachmurzenie duże

Temperatura: 6°CMiasto: Kędzierzyn-Koźle

Ciśnienie: 1032 hPa
Wiatr: 5 km/h

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama Moja Gazetka - strona główna