"Drodzy mieszkańcy Dziergowic i Solarni, a także osoby o dobrym sercu. Dziękujemy Wam za otwartość i chęć pomocy podczas październikowej zbiórki złomu. Chcieliśmy pomóc naszemu koledze, a Wy wsparliście nas w tym działaniu. Dziś widać efekty. "Ziga" dzielnie ćwiczy i każdego dnia stawia krok dalej. Niebawem, mamy nadzieję, odwiedzi miejsca, w których nie mógł się pojawić od roku. Dziękujemy". Post takiej treści opublikowało 9 grudnia na swoim profilu facebookowym OSP Dziergowice. Poszliśmy tym tropem.
Zaszwankowało zdrowie
- Pan, który otrzymał wsparcie, to "Ziga", bo tak wszyscy na niego mówią. To zasłużony członek i działacz naszej jednostki i miejscowości. Znają go tu wszyscy. Od zawsze związany ze strażą, czy to w OSP, czy też zawodowo w straży zakładowej w Blachowni - mówi Sebastian Kwoczała, prezes OSP Dziergowice. - Udzielał się też mocno we wsi - czy to przy kościele, czy na cmentarzu, albo po prostu pomagał innym mieszkańcom. Niestety, zaszwankowało zdrowie i teraz znalazł się w trudnej sytuacji. W wyniku choroby konieczna była amputacja części nogi, przez co nasz druh został uziemiony i przykuty do wózka - dodaje.
Na czym polegała pomoc? Nie tyle polegała, co wciąż polega, zwraca uwagę rozmówca. To na przykład przystosowanie mieszkania, aby pan Zygfryd mógł funkcjonować na wózku, pomoc w zakupach czy załatwianiu najważniejszych spraw, podczas wizyty u lekarza.
- Najważniejsza jednak jest pomoc w powrocie do normalnego funkcjonowania. A jest to możliwe dzięki protezie. Nasi druhowie od początku pomagają swemu koledze, bo strażacy to jedna rodzina i nie zostawimy nikogo, szczególnie tak zasłużonego i oddanego druha. Jednym z działań była właśnie zbiórka złomu, aby pomóc w zakupie protezy i rehabilitacji. Pomysł ów padł podczas wspólnej dyskusji o tym, jaką formę wsparcia obrać. W październiku strażacy odwiedzali mieszkańców, którzy czyszcząc swoje podwórka, garaże i piwnice, oddawali niepotrzebny złom - wyjaśnia dh Kwoczała.
W głównej mierze w pomoc zaangażowali się strażacy z Dziergowic, łącznie z mieszkańcami sołectwa. Spore wsparcie dotarło od braci strażackiej z Brzeziec, poszczególnych druhów gminy Bierawa, a także byłych kolegów "Zigi" z pracy w Blachowni.
- Pomoc naszemu koledze była naturalnym odruchem. Nie możemy pozwolić, aby strażak pozostał sam. Tym bardziej że "Ziga" to bardzo zasłużony strażak, który praktycznie całe życie poświęcił dla straży i pomocy drugiemu człowiekowi, a dziś to on wymaga takiego wsparcia - mówi Sebastian Kwoczała. - "Ziga" na pewno czuł zakłopotanie, bo znalazł się w innej roli niż zwykle, ale myślę też, że poczuł się doceniony i zobaczył, że ma wsparcie, że nie jest sam i może na kogoś liczyć. A to jest ważne - dodaje.
Początek jest trudny
Zygfryd Donder ma 63 lata. Do straży pożarnej przyjął się w 1980 r., po wyjściu z wojska. W 1993 r. rozpoczął pracę jako kierowca w Jednostce Ratowniczej Blachownia w Kędzierzynie-Koźlu, która - gdy zaczynała działalność - funkcjonowała jako Zakładowa Straż Pożarna. Wcześniej też pracował jako kierowca. W wojsku również siedział za kółkiem.
Udar w maju 2016 r. przerwał karierę zawodową pana Zygfryda. Dzięki rehabilitacji powoli dochodził do siebie. Gdyby nie udar, w 2018 r. mógłby przejść na emeryturę. Dziś jest na emeryturze pomostowej - dla osób, które zawodowo wykonywały prace w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze.
Pewnego grudniowego dnia 2020 r., gdy szedł się kąpać, zauważył, że jego noga jest czarna. Pojechał do szpitala w Strzelcach Opolskich, bo placówka w Koźlu była wówczas szpitalem zakaźnym. Od razu przyjęto go na oddział. Zapytał, czy da się uratować nogę. Trzeba amputować - stwierdzono. Innej możliwości nie było.
Najpierw przemieszczał się po pokoju, korzystając z chodzika. Później nauczył się poruszać o kulach. Obecnie jest w stanie obchodzić się bez nich. Każdy początek jest trudny. Dziś z rehabilitantem, z którym spotyka się dwa razy w tygodniu, doszedł do etapu schodzenia ze schodów.
- Najgorszy był początek. Makabra. Jak syrena zawyła, to chciało się lecieć i bez tej nogi - uśmiecha się Zygfryd Donder. - Akcje, pożary, powodzie - nie da się opowiedzieć, to trzeba przeżyć. Czasami można się pomylić i akcja, która z pozoru wydaje się łatwa, może taka nie być. Ale u nas jest jedna zasada: wszyscy jadą, wszyscy wracają - podkreśla.
Być twardym jak strażak? Oczywiście. Kiedy pan Zygfryd po udarze trafił na rehabilitację, dano mu wózek inwalidzki i uświadomiono, że musi się teraz nauczyć chodzić. Już trzeciego dnia wózek nie był potrzebny. Otrzymał kule. Odstawił je na bok, by przemieszczać się bez nich. - Muszę chodzić i koniec - mówi stanowczo "Ziga".
Usiąść za kierownicą
Protezę ma od listopada tego roku. Trzeba było na nią zaczekać, aż zabliźni się rana. Po trzech miesiącach obecną protezę zastąpi właściwa, którą łatwo się zdejmuje i zakłada. Co doradziłby osobom, które znalazły się w podobnej sytuacji? - Pomału jechać do przodu! - odpowiada szybko pan Zygfryd.
Marzy mu się znów usiąść za kółkiem. Choćby swojego renault 19. Nigdy nie potrzebował mechanika, sam umiał wszystko zrobić przy pojeździe. Prawa noga jest sprawna - obsługa pedałów gazu i hamulca nie byłaby problemem. Musiałby dojść do sprawności umożliwiającej wyciskanie sprzęgła. Jednak, jak sam podkreśla, jeździ już tyle lat, że nie będzie z tym problemu.
- Ja bez samochodu to jak bez ręki - przyznaje z uśmiechem. Dodaje, że kiedy już będzie dobrze chodził, nie wyobraża sobie życia bez wozu. - O samochód trzeba było dbać. Najpierw był star 20. Potem star 200, star man, a na 115-lecie jednostki (OSP Dziergowice - red.), w lipcu 2020 r., gdy wszystko było jeszcze dobrze, nowy ciężarowy renault - wylicza Zygfryd Donder.
O tym, że nie można zostawić kolegi bez pomocy, mówi Rajnold Lamaczek, prezes OSP Dziergowice przez trzy kadencje (lata 2000-2015). - Zygfryd mieszka sam, musi być samodzielny. Trzeba doprowadzić do takiego etapu, że sam wszędzie wyjdzie, choćby po zakupy - podkreśla.
Koledzy są z "Zigą" od dnia, w którym spotkało go nieszczęście. Kiedy okazało się, że drzwi do łazienki są zbyt wąskie - 70-centymetrowe, czyli zaledwie na szerokość wózka inwalidzkiego - zainstalowali własnego projektu system, dzięki któremu ich kolega bez problemu mógł się dostać do pomieszczenia.
Napisz komentarz
Komentarze