- Jak po ponad roku od narodzin Bartka wygląda państwa życie codzienne? Przyjście na świat syna w blasku fleszy, ale potem codzienne obowiązki - zapewne o fenomenie już rzadziej się myślało, gdy myśli krążyły wokół malca.
- Faktycznie, pierwsze miesiące życia Bartka to był prawdziwy medialny boom. Przebywając w szpitalu po narodzinach syna, nie spodziewałam się, że po zamieszczeniu jego zdjęcia w portalu społecznościowym zrobi się aż tak duży medialny rozgłos. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że to ja urodziłam pierwszego od dekady chłopca w Miejscu Odrzańskim, ale nie spodziewałam się, że media już w szpitalu będą nękały mnie telefonami.
Pierwsze miesiące były najcięższe. Syn potrzebował mojej uwagi 24 godziny na dobę, a ja nie byłam w stanie wyjść nawet do toalety, zjeść cokolwiek, nie mówiąc o śnie, którego potrzebowałam, bo media potrafiły nawet koczować pod drzwiami naszego domu.
W całym tym medialnym szaleństwie mamy jednak i pozytywne wspomnienia. Naszym synem zainteresował się cały świat. Byli u nas dziennikarze nie tylko z Polski. Przyznam, że nawet miło spędziliśmy czas.
Rok minął szybko. Co prawda nagonka medialna troszeczkę ucichła, ale nie ucichła w społeczeństwie, wśród ludzi. Nasze nazwisko jest rozpoznawalne wszędzie, gdzie musimy je podać, i miejscowość, w której mieszkamy - czy jest to przychodnia, czy laboratorium, w którym pobierają krew.
We wsi ludzie żartują cały czas, zaczepiają Bartusia, mówiąc, że będzie jedynym strażakiem na tyle kobiet w naszej jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej. Mało tego, Bartuś, od kiedy stanął na nóżki, ucieka do OSP, aby podziwiać nasz wóz strażacki.
- Typowy chłopak. Jakie syn ma zainteresowania? Woli towarzystwo chłopców czy dziewczyn?
- Bartusia interesuje wszystko, co ma koła. Wszelkie pojazdy, maszyny, sprzęty, jak np. kosiarki. To typowy chłopak. (...)
Cały wywiad w 27. nr. Nowej Gazety Lokalnej, który ukaże się 10 sierpnia.
Napisz komentarz
Komentarze