Od początku funkcjonuje jako stowarzyszenie. Reprezentuje nasz region na arenie krajowej i międzynarodowej, ucząc jazdy konnej od podstaw, szkoląc instruktorów, organizując zawody i popularyzując jeździectwo na wiele innych sposobów. Założycielem i byłym długoletnim prezesem klubu jest Andrzej Sałacki. Na koncie tuzin medali mistrzostw Polski w konkurencji ujeżdżenia, dwa medale mistrzostw świata w woltyżerce, indywidualny pokaz przed królową angielską Elżbietą II, występy na zawodach międzynarodowych, tytuł pierwszego polskiego finalisty pucharu świata w tej dyscyplinie.
Kiedy w 2019 r. pan Andrzej przejął stery w Ośrodku Szkolenia Olimpijskiego GOSiR w Zakrzowie, w Lewadzie zastąpiła go żona - wcześniej Anetta Sałacka była wiceprezesem klubu i członkiem zarządu.
- To nie było tak naprawdę wejście w szefowanie, gdyż w zasadzie z mężem byliśmy podzieleni obowiązkami w taki sposób: on zajmował się strategią, promocją i sprawami związanymi z końmi, a ja wszystko spinałam od strony administracyjno-finansowej, czyli przyziemnej, lecz niezbędnej do funkcjonowania klubu - wyjaśnia Anetta Sałacka, z wykształcenia animator kultury.
Z sentymentem do pałacu
Jeszcze przed zmianą ustrojową Andrzej Sałacki przez ponad cztery lata był dyrektorem Zakładu Treningowego Koni w Zbrosławicach. Państwowy ośrodek - wielkością przypominający kompleks w Zakrzowie - zaczął się dzielić. Ktoś powiedział panu Andrzejowi, że w Zakrzowie jest miejsce po upadłym pegeerze, na który nie ma pomysłu.
- Mąż przyjechał do Zakrzowa, zobaczył pałac, zameldował się u pani wójt (śp. Krystyny Helbin - red.) - wspomina Anetta Sałacka. Pałac, który wcześniej funkcjonował jako ośrodek kolonijny Huty Katowice, pustoszał, zaczynając popadać w ruinę. Z odłożonych pieniędzy Andrzej Sałacki wziął teren w dzierżawę. Takie były początki Lewady.
W pałacu wciąż znajduje się siedziba klubu. Jeśli obiekt znajdzie nowego właściciela, biuro klubu przeniesie się do GOSiR - wcześniej do ośrodka trafiły konie.
- W GOSiR odpowiadamy za część jeździecką. Nie chcemy opuszczać pałacu, dopóki nie przejdzie w nowe ręce. Emocjonalnie jesteśmy bardzo związani z tym miejscem. Wiele dobrych rzeczy się w nim wydarzyło - mówi o długoletniej siedzibie Lewady Anetta Sałacka.
Sportowo - fantastycznie
Z perspektywy dwóch lat kierowania Lewadą rozmówczyni pozytywnie ocenia dotychczasową współpracę z GOSiR.
- Pandemia pokazała, że ośrodek żył głównie dzięki klubowi, a klub dzięki ośrodkowi. Współpraca się bardzo mocno zacieśniła - podkreśla Anetta Sałacka.
Pomimo trudnego 2020 r. udało się zorganizować międzynarodowe oraz ogólnopolskie zawody jeździeckie, pierwszy raz w historii klubu przeprowadzono Ogólnopolską Olimpiadę Młodzieży w ujeżdżeniu. W ubiegłym roku zawodnicy Lewady wywalczyli aż sześć medali mistrzostw Polski.
Przez obostrzenia związane z pandemią w 2020 r. trzeba było wykreślić z kalendarza wszystkie duże imprezy, które napędzały ośrodek finansowo. Sytuację ratowały wydarzenia jeździeckie, przy okazji których funkcjonowała część gastronomiczna i hotelowa.
Mimo że przez pięć miesięcy kompleks był zamknięty, a w pozostałych miesiącach działał w bardzo ograniczonym zakresie, jednostka gminna wykonała trzy czwarte zaplanowanego budżetu.
Finansowo - gorzej
Klub otrzymuje dotacje z Urzędu Marszałkowskiego w Opolu i gminy Polska Cerekiew.
- To spore zastrzyki gotówki, dzięki którym jesteśmy w stanie finansować wyjazdy zawodników i kupować sprzęt. Jednak podstawową działalność finansujemy głównie ze środków, które sami wypracujemy. Jeżeli nie będziemy mogli organizować zawodów i imprez, może być ciężko - nie ukrywa prezes Lewady. - Nie możemy liczyć na wsparcie z Tarczy 6.0. Pomoc w jej ramach jest uzależniona od kodu PKD (Polskiej Klasyfikacji Działalności - red.). Ustawodawca nie przewidział naszej działalności, więc dofinansowania nie otrzymaliśmy - dodaje.
Sytuacja klubu jest o tyle nieciekawa, że nie ma możliwości zawieszenia jego działalności.
- Nie możemy zwolnić pracowników, musimy opiekować się końmi. Korzystamy z oszczędności, wierząc, że kryzys się niedługo skończy - zaznacza Anetta Sałacka. - Klub jest całym naszym życiem. Jesteśmy odpowiedzialni za ludzi, którzy są z nami przez te wszystkie lata. Na szczęście mamy wokół wiele życzliwych osób - podkreśla.
Plany na ten rok są już skrystalizowane. Najważniejsze wyzwanie sportowe? Wyjazd Żanety Skowrońskiej-Kozubik na finał pucharu świata w ujeżdżeniu. Marzeniem rozmówczyni jest też powrót - po rocznej przerwie - Jeździeckich Mistrzostw Gwiazd Art Cup.
Cały artykuł w 2. nr. Nowej Gazety Lokalnej, który ukazał się 19 stycznia
Napisz komentarz
Komentarze