Przypomnijmy, 19 listopada w godzinach popołudniowych policjanci uzyskali informacje, że w halach na terenie Koźla Portu nielegalnie składowane są substancje nieznanego pochodzenia. Na miejscu pracowali m.in. funkcjonariusze zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej z Kędzierzyna-Koźla oraz Opola, strażacy, a także wojewódzki inspektor ochrony środowiska.
- Na miejscu ujawniono około 1500 zbiorników o pojemności tysiąca litrów, które są zamknięte i zabezpieczone folią. Mowa tu o zbiornikach typu DPPL. Straż pożarna nie stwierdziła żadnych wycieków. Miejsce zostało zabezpieczone przez policjantów - informowała w listopadzie kom. Magdalena Nakoneczna, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu.
Łatwopalne i drażniące
- Wydział II ds. Przestępczości Gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Opolu wszczął 26 listopada śledztwo w związku z ujawnieniem w halach magazynowych zlokalizowanych w Kędzierzynie-Koźlu przy ul. Chełmońskiego i Portowej oraz na terenie przyległym do tej hali kilkuset pojemników typu mauzer z zawartością substancji wstępnie zakwalifikowanych jako łatwopalne i drażniące. Przy czym warunki przechowywania tych substancji oraz ich charakter mogą zagrażać życiu lub zdrowiu ludzkiemu, spowodować zanieczyszczenie gleby, powietrza i wody, bądź też zniszczenia w świecie roślinnym i zwierzęcym. To zachowanie zostało wstępnie ocenione jako mogące wyczerpywać znamiona z art. 183 § 1 Kodeksu karnego - informuje prok. Stanisław Bar z Prokuratury Okręgowej w Opolu.
Przypomnijmy, artykuł ten dotyczy nieodpowiedniego postępowania z odpadami i brzmi: „Kto wbrew przepisom składuje, usuwa, przetwarza, zbiera, dokonuje odzysku, unieszkodliwia albo transportuje odpady lub substancje w takich warunkach lub w taki sposób, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
- Trwają działania procesowe, w szczególności mające na celu określenie charakteru tych substancji. O innych działaniach, z uwagi na wstępny etap śledztwa, nie mogę informować. Na tę chwilę postępowanie jest prowadzone w sprawie, czyli nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów - dodaje Stanisław Bar.
Kolejny problem
To jednak nie jest jedyna bomba ekologiczna na terenie naszego miasta. Trzy lata temu, o czym pisała „Lokalna”, w jednej z hal magazynowych na pograniczu osiedli Blachownia i Sławięcice natrafiono na kilkaset beczek z chemikaliami. Chodzi o jeden z magazynów mieszczących się przy ul. Strzeleckiej, najprawdopodobniej wynajęty firmie z Niemiec, po której nie ma już śladu. Pewnej nocy beczki zostały tam przywiezione TIR-ami. Teraz właściciel magazynu ma poważny problem. Beczki nie są opisane, więc trudno określić ich zawartość.
Wspomniana hala magazynowa o powierzchni około 2 tys. mkw. pełna jest takich, przywiezionych z Niemiec, 1000-litrowych kontenerów chemicznych, nazywanych powszechnie „mauzerami”. Są też mniejsze pojemniki, beczki i wiaderka. Według różnych źródeł w sumie jest ich od 570 do 700 sztuk. W wydziale ochrony środowiska kędzierzyńsko-kozielskiego magistratu dowiedzieliśmy się, że utylizacja zawartych w nich substancji to wydatek przekraczający grubo ponad milion złotych.
Do tego dochodzą wielotonowe hałdy zwiezionych tam odpadów komunalnych, głównie opakowania z tworzyw sztucznych, w tym worki i plastikowe butelki, a także szmaty, papier itp.
W piśmie z 8 października 2018 roku podpisanym przez prezydent Kędzierzyna-Koźla czytamy, iż w tej sprawie prowadzone było śledztwo, które na wniosek Komendy Powiatowej Policji w Kędzierzynie-Koźlu zostało 16 lipca 2018 roku umorzone przez tutejszą prokuraturę.
Pierwsze wycieki
„Ponieważ postępowanie prowadzone przez Komendę Powiatową Policji w Kędzierzynie-Koźlu nie doprowadziło do usunięcia zmagazynowanych odpadów ani do wskazania ich posiadacza, tutejszy urząd wszczął w dniu 13.06.2018 roku postępowanie (…) w myśl którego Prezydent Miasta, w drodze decyzji wydawanej z urzędu, nakazuje posiadaczowi odpadów ich usunięcie z miejsca nieprzeznaczonego do ich składowania lub magazynowania. Po zakończeniu postępowania wyjaśniającego zostanie wydana stosowna decyzja” - czytamy w piśmie prezydenta miasta.
Według przesłuchanego głównego specjalisty ds. poważnych awarii przemysłowych WIOŚ w Opolu fakt przechowywania pojemników w zamkniętej hali, wyposażonej w szczelną betonową posadzkę, znajdującej się na terenie ogrodzonym i zamkniętym, oddalonej od skupisk ludzkich, nie powoduje zagrożenia poza jej murami. Skoro nie ma zagrożenia dla środowiska, nie ma też przestępstwa i dalsze postępowanie scedowano na barki samorządu miejskiego.
Tymczasem już na początku listopada 2018 roku pojawiły się bardzo niepokojące sygnały. Pracownik dużej firmy sąsiadującej z tą halą zaalarmował naszą redakcję, że sytuacja w magazynie z odpadami zaczyna wymykać się spod kontroli.
- Z jednego z kontenerów wyciekła prawie cała zawartość znajdującej się w nim brunatnej cieczy, która najwyraźniej wchodzi w reakcję z otoczeniem. Piekąca w oczy substancja wydziela straszny, duszący smród, który jest wyczuwalny także w sąsiedztwie tego obiektu - wynikało z relacji pracownika zakładu położonego tuż obok wspomnianego magazynu.
O komentarz w sprawie obu lokalizacji poprosiliśmy Piotra Pękalę, rzecznika prasowego Urzędu Miasta w Kędzierzynie-Koźlu. W odpowiedzi udzielonej „Lokalnej” 11 grudnia br. czytamy: „W obu przypadkach, czyli ul. Strzeleckiej oraz ul. Chełmońskiego i ul. Portowej, zgodnie z przepisami za odpady i ich usunięcie z miejsc nieprzeznaczonych do składowania lub magazynowania odpowiada właściciel odpadów lub zarządca terenu, jeżeli właściciela nie uda się ustalić. W ostatniej sprawie wciąż trwa prokuratorskie śledztwo. Czekamy na jego ustalenia. Miejsce składowania w Porcie kontrolował też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Opolu, ale w kwestii własności odpadów nie przekazał urzędowi miasta żadnych informacji. W przypadku ul. Strzeleckiej prowadzone jest postępowanie administracyjne. Nakaz usunięcia odpadów został nałożony na właściciela hali. Gmina dwukrotnie wydała decyzje w tej sprawie. Zainteresowany ponownie odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Opolu” - napisał Piotr Pękala.
Co na to GIOŚ?
W piśmie p.o. głównego inspektora ochrony środowiska Marka Chibowskiego z 27.11.2020 r. skierowanego do samorządowców z całej Polski czytamy m.in.: „Mając na uwadze obserwowane w ostatnich latach na terenie kraju pożary miejsc składowania, zbierania i magazynowania odpadów oraz zintensyfikowanie zjawiska porzucania odpadów (w tym niebezpiecznych) w miejscach na ten cel nieprzeznaczonych, zwracam się o objęcie szczególnym nadzorem miejsc gospodarowania odpadami, jakie znajdują się na terenie zarządzanej przez Państwa jednostki administracyjnej (…). Działania polegające na niezwłocznym usunięciu odpadów wykonuje organ na własny koszt. Organ po wykonaniu usunięcia żąda od posiadacza odpadów zwrotu poniesionych kosztów lub pozyskuje je z ustanowienia zabezpieczenia. Ponadto informuję, że zgodnie z art. 400a ustawy Prawo ochrony środowiska finansowanie ochrony środowiska i gospodarki wodnej obejmuje m.in. koszty usunięcia odpadów i gospodarowania nimi w przypadku, o którym mowa w art. 26a ustawy z dnia 14 grudnia 2012 r. o odpadach. Zapis ten został wprowadzony wraz z całym pakietem zmian legislacyjnych mających na celu ułatwienie samorządom prowadzenia działań w zakresie usuwania porzuconych i nielegalnie deponowanych odpadów”.
W związku z tymi zmianami Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uruchomił program priorytetowy „Usuwanie porzuconych odpadów”, którego celem jest ograniczenie zagrożenia dla życia ludzi lub możliwości zaistnienia nieodwracalnych szkód w środowisku spowodowanych porzuconymi odpadami. Program przewiduje następujące formy dofinansowania: dotacja, pożyczka lub przekazanie środków.
"Program skierowany jest: do regionalnych dyrektorów ochrony środowiska, marszałków województw, wójtów, burmistrzów lub prezydentów miast oraz związków międzygminnych.
Niezależnie od powyższego, mając na uwadze wynikającą z art. 17 Ustawy o inspekcji ochrony środowiska zasadę współdziałania inspekcji ochrony środowiska z organami samorządu terytorialnego, deklaruję gotowość udzielenia przez właściwe miejscowo wojewódzkie inspektoraty ochrony środowiska merytorycznego wsparcia w zakresie ustalenia kodów domniemanych odpadów oraz przeprowadzenia przedmiotowego postępowania” - czytamy w piśmie Marka Chibowskiego.
Zgodnie z art. 34 ustawy o odpadach wójt, burmistrz i prezydent miasta w sytuacji, kiedy odpady są magazynowane lub składowane w miejscu na ten cel nieprzeznaczonym, wydaje decyzję o ich usunięciu. Ta decyzja musi mieć adresata. Najlepiej niech to będzie posiadacz odpadów, o ile uda się go ustalić. Jeżeli nie, to zgodnie z ustawą domniemywa się, że to właściciel nieruchomości jest posiadaczem odpadów znajdujących się na jego terenie. Taką, bardzo słuszną, strategię przyjęło miasto, które nie chce narażać kędzierzyńsko-kozielskich podatników na koszty związane z usuwaniem odpadów niebezpiecznych, podrzuconych przez doskonale zorganizowane grupy przestępcze, działające od wielu lat na terenie całego kraju.
Napisz komentarz
Komentarze