Szukałem szczęścia w wielu miejscach, zaglądałem na różne podwórka, ale nikt mnie nie chciał, czasem ktoś zamknął mi furtkę przed nosem, czasem pogonił. W sumie się nie dziwię, że nikt mnie u siebie nie chciał. Przecież widzę, jak wyglądam. Nie dość, że jestem już stary i kulawy, to jeszcze moja sierść jest cała pozlepiana brudem. Nie pachnę ładnie. Niektórzy na mój widok odwracali się z obrzydzeniem. Ale jednej Pani chyba zrobiło się mnie żal, bo nakarmiła mnie i wpuściła na podwórko. Stała tam wyściełana słomą, ciepła buda. W końcu mogłem odpocząć. Pani gdzieś zadzwoniła i niebawem przyjechał Pan, który zabrał mnie tu, gdzie teraz jestem. To klinika dla chorych zwierząt.
Jestem tu już drugi dzień. Odsypiam zmęczenie, nabieram sił. Mam tu wygodnie i ciepło. Mam też bardzo smaczne jedzenie. Wykąpali mnie (w preparacie, który ma wyleczyć moją chorą skórę) i od razu wycięli mi też wrośnięte pazury. Nie mogłem chodzić. Tak bardzo bolało. Pan doktor powiedział, że mam bardzo słabe serduszko i konieczna będzie konsultacja z kardiologiem. Mam też powiększone węzły podżuchwowe. Potrzebne będą kolejne badania. Będą też oglądali moją tylną nogę, na którą tak bardzo kuleję. Trzeba mi też usunąć kamień nazębny, bo mam go bardzo dużo. Mam też stan zapalny dziąseł. Pan doktor powiedział, że jestem w złej kondycji ogólnej, a w badaniach wyszło, że mam obniżony poziom białych krwinek. To pewnie dlatego źle się czuję i jestem tak słaby, że aż zataczam się, gdy próbuję chodzić.
Wiem, że jest wiele ładniejszych i młodszych ode mnie bezdomnych piesków, które też potrzebują pomocy. Ale może i do mnie, schorowanego staruszka, wyciągną ręce Dobrzy Ludzie. Bardzo bym chciał, jednak nie mam swojego domu ani troskliwego właściciela. Nie mam swojego kocyka, który pachnie moim panem, nie mam swoich własnych miseczek ze smakołykami. Nie ma kto opłacić mojego leczenia i pobytu w klinice. Mam tylko imię, którego dopiero się uczę.
Więc choć Cię nie znam, proszę Ciebie o pomoc. Może chciałbyś dorzucić mi choć kilka złotych bym mógł się lepiej poczuć? By można było opłacić leczenie i pobyt w szpitalu."
Taka oto psia spowiedź pojawiła się na stronie ogólnopolskiej organizacji Fundacji Centaurus i błyskawicznie obiegła cały Internet. Ludzie oszaleli na punkcie bezdomnego Karmelka, który walczy o życie w klinice. W fundacji telefon się urywa. "Dostaliśmy już nawet nowe posłanko dla Karmelka, otrzymujemy mnóstwo telefonów dziennie i pytania, jak psiak się czuje. Zbieramy też deklaracje na zapewnienie mu domu, chcemy mu znaleźć najlepsze możliwe ręce do końca jego dni. Na ten moment Karmel potrzebuje jednak najbardziej pieniędzy, aby po prostu przeżyć." - opowiada Norbert Ziemlicki z Centaurusa, który osobiście dogląda Karmelka. Fundacja działa już prawie 15 lat, ma pod opieką kilkaset koni, setki psów i kotów i jest jedną z najlepiej zorganizowanych placówek w Polsce. Prowadzi swój własny azyl dla zwierząt, nota bene największy w Europie. Swoje działania, czyli pomoc zwierzakom, finansuje wyłącznie dzięki wsparciu Darczyńców. "Przyjęliśmy Karmelka, bo dla takich zwierząt działamy. Jesteśmy tak naprawdę narzędziem w rękach naszych Darczyńców, dzięki ich funduszom my możemy pomagać, a zwierzęta mają lepsze życie. Razem zmieniamy świat na nieco bardziej przyjazną wersję" - dodaje prezes fundacji, Ewa Mastyk.
Karmelkowi można pomóc poprzez wpłatę na konto Fundacji Centaurus PKO BP 15 1020 5226 0000 6002 0220 0350 z tytułem "dla Karmelka" lub wysyłając mu paczkę na adres Zwierzęcego Folwarku, Szczedrzykowice 10, 59-230 Prochowice. Można też wysłać SMS o treści KARMEL na numer 74567 za 4.92 z VAT - każda pomoc się przyda, jak podkreślają działacze Centaurusa. Pamiętajmy też, że poszukiwany jest dom adopcyjny dla psiaka. Więcej informacji pod adresem www.psiaplaneta.pl lub 518 569 487 (Kasia) oraz na ogólnej witrynie fundacji www.centaurus.org.pl
Napisz komentarz
Komentarze