Monetę własną bito w Polsce już w czasach Bolesława Chrobrego. Dopiero w XI wieku upowszechniła się moneta polska - denar. Pracując w mennicy, mincerze wybijali monetę z wcześniej przygotowanej blachy (srebrnej lub złotej).
Bałagan na rynku monetarnym w średniowieczu powodował coraz większe niezadowolenie śląskich miast na czele z Wrocławiem. Ponieważ skargi nie pomagały, miasta zaczęły dążyć do przejęcia kontroli nad działalnością menniczą, co było możliwe w drodze kupna bądź przejęcia mennic w zastaw od książąt. W ciągu pierwszej połowy XIV w. na Górnym Śląsku stało się tak m.in. w Raciborzu, Koźlu i Opawie. Także Cieszyn w 1438 r. nabył prawa mennicze od rządzącej w tym czasie księżnej Ofki oraz jej synów Wacława, Włodka, Przemka i Bolka. Za prawo bicia własnej monety miasto zapłaciło 750 grzywien groszy praskich (tj. 36 tysięcy groszy).
W 1505 r., kiedy po dalszych skargach na chaos monetarny, zwłaszcza mieszczan Wrocławia, stany śląskie przeprowadziły kolejną reformę, wycofując z obiegu wszystkie obce monety i decydując o emisji śląskich groszy równych 12 halerzom, o stopie monetarnej odpowiadającej dotychczasowym halerzom cieszyńskim, raciborskim i opawskim. Jeden floren węgierski odpowiadał 36 groszom śląskim, w wymienionych trzech księstwach nowe grosze wymieniano w stosunku 1:1, w innych 5 starych za 3 nowe. Były to tzw. białe grosze.
Bito je w Koźlu
Dokładne informacje o funkcjonowaniu kozielskiej mennicy są jednak mniej znane, w porównaniu do innych większych mennic w regionie, np. we Wrocławiu czy Opolu. Pojawiające się znaleziska numizmatyczne świadczą jednak o tym, że Koźle pełniło ważną rolę w lokalnym systemie monetarnym w tamtym czasie.
Dociekliwi miłośnicy numizmatyki potrafią odnaleźć w sieci ciekawe informacje, które pobudzają wyobraźnię. Zwłaszcza gdy dotyczą skarbów albo bardzo rzadkich na rynku okazów numizmatycznych. Tych, które dotyczą Koźla, przetrwało do naszych czasów naprawdę niewiele. Dlatego też są one tak cenne i kolekcjonerzy wydają na ogół ogromne pieniądze, żeby je pozyskać. Chętnych na ich zakup jest bowiem wielu, a emocje podczas licytacji sięgają czasami zenitu.
W internecie można natrafić na pochodzący z 2006 roku ciekawy wpis, którego autorem jest były mieszkaniec naszego miasta. Interesuje się on historią, a jedną z jego pasji jest numizmatyka. Wiadomość, jaką wtedy przesłał, trafiła do twórcy strony internetowej www.k-k.pl Joachima Filusza, który nie omieszkał opublikować treści tego e-maila.
Oto co napisał:
„Nazywam się Marek Jura mieszkałem w K-Koźlu od 1971 do 1988 roku. Obecnie mieszkam w Berlinie. Pracowałem w Stoczni Koźle i w Technikum Żeglugi. Interesuje mnie bardzo historia Koźla i jego okolic. Kilka lat temu miałem wystawę moich zbiorów w Muzeum Towarzystwa Ziemi Kozielskiej „Baszta” na temat: Plebiscytowych banknotów propagandowych na Śląsku i zastępczych banknotów kozielskich”.
Dwa unikaty
Kolejne e-maile pana Marka były jeszcze ciekawsze:
„Moim marzeniem było posiadać w zbiorze monetę z Koźla. Marzenie to spełniło się po wielu latach poszukiwań. W 2002 roku nabyłem halerz miejski Koźla z XV wieku z okresu księstwa kozielskiego po 1420 roku za panowania Konrada V do Konrada VII 1439. Monetka jest maleńka tak, że z herbu kozielskiego zmieściła się tylko jedna głowa kozła na awersie. Rewers to orzeł śląski. Moneta jest srebrna o przekroju 12 mm. Niewielu mieszkańców Koźla wie, że w mieście bito monety. Jest ona bardzo rzadka i w handlu praktycznie nie występuje”.
Następna przesyłka zawierała bardzo interesujące fotografie kozielskich monet:
„Poniżej widoczne są zdjęcia cenniejszych egzemplarzy monet w mym zbiorze ze względu na powiązanie z miastem w którym spędziłem swą młodość. Jest to halerz miejski miasta Koźla z XV wieku (po 1420 roku). Był on bity w tym samym okresie, co halerz z głową kozła. Tym razem jest to moneta z nazwą miasta, zarówno na awersie i rewersie widnieje napis MONETA D(E) KOSEL. Awers: orzeł śląski zwrócony w prawo, rewers: uncjalne A.
Monetę zakupiłem po ciężkiej walce na internetowej aukcji. Jest ona bardzo rzadka. Halerz jako jedyny w skarbie, został znaleziony (wg. informacji sprzedającego) na północnych Morawach w okolicach Opavy razem z wieloma monetami takich miast jak Cieszyn, Opole i Oświęcim. Załączone fotki wykonał poprzedni posiadacz monety”.
Warto dodać, że numizmaty te pochodzą z bardzo burzliwego okresu w historii Koźla i całego Śląska.
W okresie powstania husyckiego (1419-1436) zarówno ówczesny biskup wrocławski - Konrad IV senior, jak i jego bracia - Konrad V Kącki, pan na Oleśnicy i Wołowie, oraz Konrad VII Biały, pan na Koźlu i Sycowie, a później i Oleśnicy, byli przeciwnikami ruchu husyckiego.
W 1421 r. Konrad V Kącki zobowiązuje się wystawić 60 zbrojnych przeciwko husytom. W 1422 r. biskup wrocławski Konrad IV zostaje mianowany przez Zygmunta Luksemburskiego starostą (wicekrólem) całego Śląska, aby mobilizować kraj do obrony. Ale nie udaje mu się tego zrobić. W 1428 dowodzone przez niego wojska pierzchają (pod Nysą) w popłochu na wieść o zbliżaniu się husytów. Sprzymierzony z husytami książę opolski Bolko V w 1429 r. zajął Koźle - własność Konrada VII. W odpowiedzi na to Konrad Biały uderzył na Gliwice, opanował je i nakazał wymordować cała starszyznę husycką i zniszczył zamek gliwicki.
Tajemniczy okaz
Bardzo ciekawą monetę - najprawdopodobniej związaną z naszym miastem - zaprezentował w pracy naukowej o pieniądzu górnośląskim (wedle rycin z prac Ferdinanda Friedensburga) Borys Paszkiewicz. W „Wiadomościach Numizmatycznych”, wydawanych przez Komitet Nauk Historycznych Polskiej Akademii Nauk z 2010 roku, autor opracowania pt. „Halerz Konrada II lub III, książąt oleśnicko-kozielskich?” przedstawił monetę, której nie udało mu się znaleźć w żadnym zbiorze.
Opisywany egzemplarz, choć dobrze zachowany, był - jak pisał Friedensburg - słabo wybity. Legendy były do tego stopnia źle czytelne, że mimo odcyfrowania fragmentów przywodzących na myśl nazwę Bytomia, badacz ten, kierując się rzekomym inicjałem G, przydzielił monetę do Głogowa, jako domniemany owoc przywileju menniczego dla tego miasta z 1340 r.
W późniejszej publikacji tego samego autora fragmenty napisu na rycinie przedstawione są dużo mniej jednoznacznie.
„W cytowanej pracy zakwestionowałem przedstawiony przez Friedensburga odczyt inicjału G, w przeświadczeniu, że jest to najprawdopodobniej uncjalna zamknięta litera C, D lub Є, której pionowa laska została przerwana […] przebiciem z rewersu - a także atrybucję do Głogowa, opartą na tej literze. Nie miałem jednak przesłanek, by zaproponować wiarygodne objaśnienie tej monety, która przepadła ze zbiorem Śląskiego Muzeum Rzemiosł we Wrocławiu w 1945 r.” - tłumaczył Borys Paszkiewicz.
24 marca 2010 r. w serwisie aukcyjnym Allegro sprzedawca z Brna (Republika Czeska) wystawił drugi egzemplarz omawianego typu. Został on zakupiony do kolekcji polskiej i Borys Paszkiewicz miał możliwość go obejrzeć. Z wyglądu sądząc, moneta jest z niezłego srebra, ma niewielką szczerbę, została wyczyszczona z nalotu i waży 0,32 g przy 13,1 mm średnicy.
C jak Cozela, Cozle, Coslam
„Nowy egzemplarz, wybity nader wyraziście, potwierdza literę C - w żadnym wypadku nie G ani Є. Rzekoma poprzeczka musiała pochodzić z przebicia z przeciwnej strony monety. Tym razem to litera właśnie wytworzyła głęboką kawernę po drugiej stronie, pochłaniającą korpus orła. Niestety jednak, w niczym to nie pomaga w odcyfrowaniu legend - tu dobrze rozumiemy dylemat Friedensburga. Litery w otoku są bowiem wykonane bardzo niekształtnie, nieregularnie. Mają wprawdzie krój gotyckiej majuskuły, ale są chyba ryte w stemplu, a w dodatku poprawiane na nim, co jeszcze bardziej ujmuje im czytelności” - dodał badacz.
"Na rewersie po słowie Moneta była przypuszczalnie nazwa mennicy - niestety, niemożliwa do odczytania czy choćby odgadnięcia, mimo widocznych dolnych partii końcowych liter. Forma orła, bliska trójkątnej, z niemal poziomo rozłożonymi ramionami, sprawia wrażenie nie późniejszej niż trzecia ćwierć XIV w. Na pierwszy rzut oka moneta jest dość podobna do parwusa brzeskiego Bolesława III (1311–1352), z inicjałem księcia, orłem i nazwą miasta. Mimo to nie jest mu raczej współczesna" - argumentuje Borys Paszkiewicz.
„Mało jest bowiem prawdopodobne, by moneta z połowy XIV w. trafiła do skarbu z Nasali, ukrytego po połowie XV w. Najstarszą rozpoznaną dotąd monetą w tym skarbie jest przypuszczalny halerz Bolesława I, księcia oświęcimskiego (1406–1414). W końcu XIV i na początku XV w. taką formę: inicjał z jednej, herb z drugiej strony i obustronne legendy otokowe - miały halerze górnośląskie: cieszyńskie, raciborskie, oświęcimskie i opawskie. Na Dolnym Śląsku widzimy ją jednak również - choć wyjątkowo - w Żaganiu na fenigach księcia Jana I (1403–1439). Analogie wskazują zatem na Śląsk. Tak wskazuje również jedyne znane znalezisko” - zauważa.
Cenne znalezisko
Borys Paszkiewicz przypomina, że Nasale, dziś w powiecie kluczborskim, między Gorzowem a Byczyną, leżały w późnym średniowieczu w księstwie wrocławskim, ale nie w jego głównym trzonie terytorialnym, lecz w eksklawie namysłowskiej, powstałej w wyniku zdobycia Namysłowa w 1323 r. przez Henryka VI wrocławskiego na Konradzie I namysłowsko-oleśnickim. W skarbie dominowały monety wrocławskie i legnickie przy znacznym współudziale opolskich, oleśnickich i groszy czeskich. Charakterystyczne dla chronologii tego zespołu jest, że mimo prawie dwustu wrocławskich halerzy Rempla z lat 1422–1448 nie było tam ani jednego halerza wcześniejszej emisji, z kwadratem, z lat 1416–1422. Halerze górnośląskie spoza Opola były reprezentowane przez nieliczne egzemplarze.
„W takiej sytuacji, podkreślając hipotetyczność odczytu imienia Konrada na badanej monecie, jako prawdopodobnego jej emitenta, można zaproponować jednego z dwu książąt z linii oleśnickiej. Byli to: Konrad II, książę oleśnicki i kozielski od 1366 r., zmarły w 1403, żonaty z Agnieszką Cieszyńską (zm. 1371), oraz jego syn, Konrad III Stary, współregent od 1392 r., książę oleśnicki i kozielski w latach 1403–1412/13, żonaty z Gutą niewiadomego pochodzenia. Moneta więc powstałaby w jednej ze stolic tych książąt: w Oleśnicy lub Koźlu. Atrybucja taka wywołuje jedno zastrzeżenie: herb książąt oleśnickich - odłamu linii głogowskiej - jeśli nie jest przedstawiany bez dodatków, lecz jako orzeł z przepaską, powinien mieć nad nią krzyż na piersi. Brak tego elementu na dostępnym nam egzemplarzu wynika jednak z przypadającej w tym miejscu kawerny. Również odczyt egzemplarza znanego Friedensburgowi został zaburzony przez niedostatki techniczne” - dodał autor pracy naukowej.
Borys Paszkiewicz przekonuje więc, że mennica, w której wybito ten halerz, mogła się mieścić w Oleśnicy lub w Koźlu - z obu tych miast znamy bowiem nieco późniejsze monety książęce. Nie mamy, niestety, przesłanek, by dokonać wyboru między nimi. Jego forma, jak już wiemy, odpowiada wprawdzie halerzom górnośląskim, ale mogła też powstać w wyniku dostosowania wzorca z halerzy wrocławskich Wacława IV - napisowych monet z herbem króla Czech po jednej stronie, a orłem księstwa wrocławskiego po drugiej.
„Musimy więc zadowolić się alternatywnym przypisaniem zarówno do władcy, jak i mennicy, w nadziei, że kolejny egzemplarz zawęzi w przyszłości to pole wyboru” - kończy Borys Paszkiewicz.
Warto w tym momencie podkreślić, że „Wiadomości Numizmatyczne” to wydawane nieprzerwanie od 1957 roku polskie czasopismo naukowe poświęcone upowszechnianiu wyników badań naukowych w dziedzinie numizmatyki starożytnej, średniowiecznej i nowożytnej, traktowanej jako dyscyplina łącząca historię z archeologią. Korzenie czasopisma sięgają jednak XIX wieku, albowiem „Wiadomości Numizmatyczne” stanowią bezpośrednią kontynuację zasłużonego czasopisma „Wiadomości Numizmatyczno-Archeologiczne”, wydawanego w latach 1889-1948, które w okresie powojennym rozdzieliło się na „Wiadomości Archeologiczne” oraz „Wiadomości Numizmatyczne”. Trudno więc o bardziej profesjonale analizy numizmatyczne niż te zawarte w tamtejszych opracowaniach naukowych.
Były też pieczęcie
Ciekawostką z tamtych czasów były niewątpliwie książęce pieczęcie. Nawiązał do nich w swoim artykule pt. „Oleśnica w czasach książąt piastowskich” Marek Nienałtowski.
Odniósł się on do bardzo odległych czasów, kiedy to po śmierci Konrada I (22 lub 27.12.1366) księstwo objął Konrad II (ur. pomiędzy 1338-41 r.), który stał się jednym z potężniejszych książąt na Śląsku. Już w 1358 używał własnej pieczęci. Powtarza on akt lenny w 1367 r. Karolowi IV, królowi Czech, i uzyskuje potwierdzenie posiadania ziemi kozielskiej i bytomskiej. Niektórzy historycy (np. Tomasz Jurek) uważają, że był on pretendentem do tronu po Kazimierzu Wielkim w 1369 r. Inni, jak Jarosław Nikodem, podważają tę tezę.
Nie zmienia to faktu, że systematycznie zwiększał on polityczną i gospodarczą rolę księstwa pozyskując kolejne ziemie i znaczące na Śląsku miasta.
Na pierwszej z pieczęci - w liniowej obwódce - znajduje się orzeł śląski z głową zwróconą w lewo (heraldycznie). Widnieje na niej napis w języku łacińskim: Sigillum ducis Conradi tercii olsnensis et koslensis.
W przetłumaczeniu na polski brzmi on następująco: Pieczęć księcia Konrada III oleśnickiego i kozielskiego. Jej średnica wynosi 39 mm. Widniejąca na niej data to 1380 r. (wówczas panował jeszcze Konrad II).
Z kolei na drugiej pieczęci widnieje orzeł śląski z przepaską na piersi i z głową zwróconą w prawo, w grubym otoku. Pieczęć zawiera łaciński napis: Sigillum Conradi ducis olsnitzensis et coslens, co po przetłumaczeniu na polski znaczy: pieczęć Konrada, księcia oleśnickiego i kozielskiego (z datą 1380 r.). Jej średnica wynosi 33 mm.
Jednak pieczęcie nie wzbudzają tak wielkich emocji, jak właśnie liczące sobie kilkaset lat numizmaty.
Co ciekawe, rodzajów średniowiecznych monet bitych w dawnym Koźlu nie było aż tak mało, natomiast bardzo niewiele z nich przetrwało do naszych czasów. Dlatego są tak pożądane przez kolekcjonerów i czasami na aukcjach numizmatycznych osiągają wręcz zawrotne ceny.
Zresztą i w dawnych czasach ludzie tracili głowę dla pieniędzy, ponosząc o wiele boleśniejsze niż dziś konsekwencje, na przykład za ich podrabianie. Pieniądze fałszowano, odkąd sięga pamięć. Czyniono to na różne sposoby. Wartość metalowych monet opierała się na ich wadze, a przede wszystkim na zawartości szlachetnego kruszcu. W średniowieczu technika fałszowania monet polegała na tzw. platerowaniu, czyli pokrywaniu cienką warstwą złota lub srebra miedzianych albo cynowych krążków, a następnie przybijaniu na nich stempla.
W polskich dokumentach z lat 30. XIV pojawia się informacja o narzędziu zwanym ferrum, służącym do mierzenia, będących w obiegu, groszy praskich. Quo grossi mensurantur. Zapewne mierzono nim grosze wprowadzane do obiegu, jak i wymieniane, sprawdzając, czy nie zostały poobrzynane.
Mincerze mieli dwa sposoby na sprawdzenie pieniędzy. Zazwyczaj monety obrzynane były przy końcach, dlatego wrzucano je do rurek o określonej średnicy. Jeśli przeleciały, to znaczyło, że zostały ścięte na obrzeżach, a tym samym zmniejszono ich wartość. Drugi sposób to badanie wyporności monet. Brano pieniądze o wartości grzywny i sprawdzano, czy zgodnie z prawem Archimedesa wypchną odpowiednią ilość wody.
Prawo do bicia pieniądza rezerwowali sobie zazwyczaj panujący. Fałszowanie monet uchodziło jednak za działanie wstydliwe, a dodatkowo, zgodnie z prawem, surowo karane. Już od czasów późnego średniowiecza za fałszowanie monet przewidziana była kara śmierci, i to wykonywana na różne okrutne sposoby: spalenie żywcem na stosie, ćwiartowanie czy poprzez wlewanie do ust roztopionego metalu ze sfałszowanych monet. Przestępstwo to uważano za tak poważne, że podobne kary były przewidziane nawet w późniejszych czasach.'
W średniowieczu karą dla fałszerzy monet było też gotowanie w oleju. Ilu śmiałków dosłownie i w przenośni "smażyło się za to w piekle na ziemi", jakie im wówczas zgotowano, tego kroniki historyczne nie podają. Jednak ten przestępczy proceder był dość powszechny i nie dotyczył raptem paru maleńkich sreberek, o które tak zaciekle walczą niekiedy współcześni pasjonaci numizmatyki.
Napisz komentarz
Komentarze