Okazało się, że zawaliła się tylna ściana oraz wysoki komin w narożnej części prawej strony budynku. Przechylony dach wspiera się na pozostałych murach. Wewnątrz i na zewnątrz jest pełno gruzu.
- Podejrzewam, że przy takich zniszczeniach to musiał być wybuch gazu - stwierdził Stanisław Kościukiewicz.
Również Marek Chwedyna, naczelnik Administracji Budynków Mieszkalnych PKP w Kędzierzynie-Koźlu, potwierdził, że budynek nie zawalił się ze starości. - Nadzór budowlany jednoznacznie to wykluczył.
Jak nam powiedział, była to jakaś siła, która od wewnątrz rozerwała budynek. - Jest podejrzenie, że to wybuch bojlera elektrycznego, ponieważ ścianka działowa pomiędzy łazienką a pokojem zmieciona została pod okno.
Komisja z PKP, która trzy dni później oglądała zniszczenia, również wyraziła takie podejrzenie, wskazując na pęknięcia murów pod dachem. Gdyby przyczyną zawalenia było np. osiadanie budynku, takie pęknięcia wystąpiłyby u jego podstawy. Nie ma jednak pewności co do przyczyn tego wypadku. Jedna z członkiń komisji stwierdziła, że rozwiązanie tej zagadki prawdopodobnie kryje się pod kupą gruzu, wewnątrz budynku. Na razie bada to policja.
Natomiast sąsiedzi podejrzewają o spowodowanie zawalenia części domu jego mieszkankę. Starsza kobieta, jak mówią, a potwierdza to jej mąż, leczyła się psychiatrycznie i powinna powrócić do szpitala. Jak nam powiedział, już dwanaście razy musieli się przeprowadzać z powodu nawrotów choroby żony, podczas których skutecznie potrafi ona zrazić sąsiadów. Kiedyś np. starsza pani, już podczas zamieszkiwania w domu przy ul. Kolejowej, oskarżyła sąsiadów z budynku obok o kradzież jej okien.
- Była piąta rano, gdy zaczęła stukać parasolką w nasze okna, a na drugi dzień wołała, że ukradliśmy jej te okna. Natomiast dwa dni później położyła nam na parapecie czekoladę - opowiedzieli nam państwo Elżbieta i Wiktor Adamczykowie.
Z powodu różnych awantur mąż kobiety przeprowadził się do osobnego mieszkanka zrobionego na strychu tego domu.
Udało nam się porozmawiać z kobietą oskarżaną przez mieszkańców okolicznych domów o spowodowanie zawalenia. Stwierdziła, że w chwili wypadku była w toalecie. Według niej, budynek runął, ponieważ był naruszony przez powódź, a dodatkowo przez drgania, które wywołują przejeżdżające tuż obok pociągi. Również w krytycznej chwili przejeżdżał tamtędy pociąg.
Sprawdziliśmy. Rzeczywiście w rozkładzie jazdy na kozielskim dworcu figuruje pociąg jadący w kierunku Kędzierzyna o godz. 8.42.
Z odpowiedzią na pytanie, dlaczego zawaliła się część budynku, trzeba będzie poczekać do zakończenia dochodzenia prowadzonego przez policję.
Nie wiadomo w tej chwili także, co będzie dalej z uszkodzonym domem i jego mieszkańcami. Obecnie starsza kobieta przeniesiona została do jednego z mieszkań w sąsiednim budynku, co wywołało protesty innych jego mieszkańców. Boją się, że teraz taka historia może się wydarzyć u nich. Jej mąż pozostał zaś w swoim mieszkanku na strychu. Dowiedział się właśnie, że również będzie musiał się przeprowadzić. Nie wiadomo jednak gdzie - z żoną mieszkać nie może, ponieważ nie ma tam odpowiednich warunków dla człowieka w jego wieku. O losie zawalonej części budynku zadecyduje dyrekcja PKP w Warszawie. Prawdopodobnie zostanie rozebrana, bo remont byłby zbyt kosztowny. Wyliczono, że pochłonąłby około 100 tys. zł.
Tekst pochodzi z Gazety Lokalnej nr 12 z 18.08.1999 r.
Napisz komentarz
Komentarze