Grzegorz Warchałowski, reprezentant Polski w kategorii masters w podnoszeniu ciężarów, z dumą powrócił do Kędzierzyna-Koźla po spektakularnym zwycięstwie w mistrzostwach Europy, które odbyły się w norweskim Haugesund. W swojej kategorii wiekowej M-50 był bezkonkurencyjny. Osiągnięcie to nie byłoby możliwe bez starannych przygotowań, które różniły się od wcześniejszych treningów, zarówno pod względem intensywności, jak i techniki.
- Moje przygotowania do mistrzostw były intensywniejsze i bardziej skoncentrowane na specyficznych ćwiczeniach technicznych, bo siły mi nie brakuje - mówi Grzegorz. - Zmieniłem objętość treningów i skupiłem się na technice. Również dieta była bardziej restrykcyjna, aby osiągnąć optymalną formę fizyczną.
O jego zwycięstwie zadecydowała nie tylko siła, ale przede wszystkim konsekwencja w treningach i determinacja. Sukces był wynikiem poprawy techniki oraz starannego przygotowania mentalnego do zawodów. - Skupiłem się na poprawie techniki oraz na mentalnym przygotowaniu do zawodów - mówi mistrz. - Zdolność do pokonywania własnych ograniczeń, których mam dużo ze względu na wiek i budowę ciała, były kluczowe. Treningi pod okiem fachowców, których poznałem w ostatnim czasie, i ich doświadczenie były nieocenioną pomocą - zaznacza.
Trening przed mistrzostwami nie należał do najłatwiejszych. Grzegorz musiał zmierzyć się z różnymi przeciwnościami, w tym z utrzymaniem motywacji oraz radzeniem sobie z kontuzjami. - Za mną dwie poważne operacje kolana i kręgosłupa - przyznaje rozmówca. Dodatkowo musiał pogodzić treningi z obowiązkami zawodowymi i rodzinnymi, co wymagało dużej dyscypliny i organizacji. - Specjalne metody treningowe obejmowały zaawansowane elementy techniczne, bo tu mam największy deficyt - wyjaśnia Grzegorz. - Nigdy nie trenowałem profesjonalnie podnoszenia ciężarów, więc nie mam typowych dla młodych zawodników nawyków ruchowych. Zacząłem dźwigać przed pięćdziesiątką, więc o wiele za późno - zwraca uwagę.
Wykorzystał szansę
Dzień zawodów rozpoczął się dla Grzegorza lekkim śniadaniem i kontrolą wagi. Mimo delikatnego zdenerwowania dominowała ekscytacja i determinacja. Podczas rywalizacji Warchałowski skupiał się na technice i każdym powtórzeniu, starając się ignorować presję otoczenia. W jego kategorii znalazło się 14 rywali, z których 4 stanowiło poważną konkurencję do pozycji medalowych. Kluczowym momentem rywalizacji była ostatnia seria, w której nasz masters podniósł ciężar o kilogram większy niż jego największy rywal z Hiszpanii.
- Poczułem, że mam szansę na zwycięstwo, gdy zobaczyłem wyniki moich konkurentów - opowiada. - Niewiele osób wie, że zawody podnoszenia ciężarów rozgrywają się nie tylko na pomoście, ale przede wszystkim przy stoliku sędziowskim, gdzie dokonuje się korekt ciężaru każdego podejścia. Trzeba obserwować zachowania konkurentów, przewidzieć ich taktykę i wyczuć, kiedy podjąć ryzyko. Ale to wszystko i tak musi zakończyć się czystym podejściem i wykonaniem podrzutu, czy też rwania.
Grzegorz Warchałowski wysoko ocenia organizację mistrzostw w Haugesund. Norwegia, jako zamożny kraj, zapewniła najwyższą jakość organizacji zawodów. Atmosfera była przyjazna i wspierająca, a liczba uczestników i poziom rywalizacji zaskoczyły nawet najbardziej doświadczonych sportowców. Różnice klimatyczne były wyzwaniem, ale Grzegorzowi udało się do nich przystosować dzięki wcześniejszej aklimatyzacji.
- Skupiłem się na odpowiednim nawodnieniu i właściwym ubiorze, aby zminimalizować wpływ klimatu na moją wydajność. Różnica temperatur to 15 stopni Celsjusza. Dodatkowym utrudnieniem był brak nocy i ciągłe światło słoneczne, które wytrącało i zaburzało nawyki, na przykład snu - zauważa.
Koszty udziału w mistrzostwach obejmowały opłaty startowe, podróż, zakwaterowanie i dietę. Grzegorzowi udało się je pokryć dzięki wsparciu sponsorów i rodziny. Masters otrzymał też nagrodę od prezydent Kędzierzyna-Koźla Sabiny Nowosielskie, którą przeznaczył na pokrycie kosztów wyjazdu. - Miałem też więcej możliwości współpracy ze sponsorami, o tyle dziwne, że ze strony naszych południowych sąsiadów, czyli z Czech, którzy są zainteresowani promowaniem tego sportu i zaproponowali mi pokrycie części kosztów w zamian za promowanie ich firm na terenie Polski - opowiada.
Cały artykuł w 32. numerze "Nowej Gazety Lokalnej", który ukazał się 3 września. Dostępny również w formie cyfrowej – E-WYDANIE
Napisz komentarz
Komentarze