O kobietach, które przez trzy lata we własnym domu ukrywały uciekiniera narodowości żydowskiej pisaliśmy tutaj:
- Dokładnie dwa miesiące od publikacji poprzedniego filmu czyli historii o bohaterskich kobietach ze Sławięcic, które w czasie drugiej wojny światowej uratowały Żyda Franciszka Golonka udało nam się poznać nieco więcej szczegółów tej historii. Z akt sądowych dowiedzieliśmy się o pani Jegert i pani Fichner które mieszkańcy Sławięcic zidentyfikowali jako matkę i córkę i tak właśnie przedstawiliśmy to poprzednim filmie. Zdobycie informacji na temat tych wydarzeń było o tyle trudne, że większość ludzi, która mogłaby pamiętać tę historię nie żyje lub ich stan zdrowia nie pozwala na rozmowę. Natomiast Ci którzy pamiętają często nie chcą rozmawiać na ten temat. Jak usłyszeliśmy od kilku osób, nie chcą wspominać traumatycznych wydarzeń związanych z wojną i z okresem powojennym - opowiada Sławomir Wilkowski.
Jednak znalazła się osoba, która przybliżyła szczegóły tej historii, którą usłyszała od własnego dziadka wiele lat temu. Historia ta nieco różni się od poprzedniej bo nie występuje w niej matka i córka a trzy siostry. Jednak jest to ta sama rodzina Jegert i pani Fichner, której nazwisko zostało po mężu. Laura Jägert miała 5 córek. Do Sławięcic przyjechali z Westfalii na początku dwudziestego wieku. Ojcem dziewczynek był inżynier, który pracował w hucie prawdopodobnie w okolicy Siemianowic. Dojeżdżał do Sławięcic pociągiem. Zginął w drodze do domu zastrzelony prawdopodobnie przez powstańców.
Trzy córki tego tego małżeństwa są głównymi bohaterkami naszej historii i to właśnie one uratowały Żydów. Jak twierdzi nasza informatorka siostry Lili, Ruth i Jadwiga uratowały nie jednego a conajmniej kilku Żydów. Usłyszeliśmy, że były to trzy rodziny żydowskie z których jedna przed wojna mieszkała w Gliwicach i miała duży sklep lub dom towarowy na dzisiejszej ulicy Zwycięstwa.
- Wątpliwą opcją jest jednak ukrywanie w dość ciasnych pomieszczeniach piwnicznych domu, w którym mieszkały siostry, kilku rodzin więc uważamy, że w przypadku tych rodzin była to raczej inna forma pomocy, niż przechowywanie w piwnicy - uważają twórcy kanału "Bunker King".
Podobno jedna z żydowskich rodzin, którym pomagały siostry przyjechała w 1960 lub 61 roku do Sławięcic odwiedzić rodzinę Jegert. Po wojnie jedna z rodzin żydowskich wyjechała do Kanady i dalej do USA na Alaskę. Stamtąd wysłali również pieniądze siostrom, które miały przez to spore problemy z ówczesnym urzędem bezpieczeństwa, który przesłuchiwał je w tej sprawie conajmniej kilka razy.
- Niestety nie udało nam się zidentyfikować tych rodzin żydowskich, ani dalszych losów uratowanego przez siostry Żyda Franciszka Golonka. Jadwiga Fichner miała męża z którym rozwiodła się jeszcze przed wojną. Urodził im się syn Manfred, który mieszkał w Stutgarcie. Miał czwórkę dzieci lecz jak usłyszeliśmy od naszej informatorki nikt z nich już nie żyje - przekazał Sławomir Wilkowski.
Po wojnie Jadwiga pracowała jako akuszerka a pozostałe siostry zajmowały się gospodarką w której oprócz drobnego inwentarza znajdowały się dwie krowy. Ich pole było przy ulicy Wydmowej i ciągnęło się w stronę Niezdrowic. Siostry żyły dość skromnie. Utrzymywały się ze sprzedaży mleka i serów. Robiły również różne wypieki oraz sezonowo stroiki, a także zajmowały się drobnymi naprawami odzieży. Późną jesienią 1968 roku siostry Jadwiga i Ruth wyjechały do Niemiec. Lili zmarła na zawał tuż przed otrzymaniem paszportu na który w tamtych czasach długo się czekało a w przypadku sióstr ówczesna milicja przepytywała czy też przesłuchiwała je podczas długiej procedury uzyskania paszportu.
- Po długich poszukiwaniach udało nam się namierzyć dom w którym w czasie wojny mieszkały siostry lecz nie zdecydowaliśmy się na pokazanie go ze względu na prywatność rodziny która dziś mieszka w tym budynku. Osoba która znała siostry osobiście powiedziała: „To były spokojne, pogodne kobiety. Zawsze były uśmiechnięte i pomocne. Były niesamowite. Nigdy nie chwaliły się, że kogoś uratowały.” - przyznaje Sławomir Wilkowski.
Napisz komentarz
Komentarze