Była to piąta odsłona święta poezji w Bieszczadach. Przez dwa dni (piątek i sobota) różni artyści wykonywali na scenie piosenki do tekstów 75-letniego poety Adama Ziemianina, który również wziął udział w tym wydarzeniu. Jednym z punktów była rozmowa pochodzącego z Kędzierzyna-Koźla Rafała Nosala (lidera grupy Bohema) właśnie z Adamem Ziemianinem. Historie o początkach pisania wierszy, przeplatane były piosenkami w wykonaniu Rafała Nosala.
Adam Ziemianin zadebiutował w 1968 roku na łamach Życia Literackiego wierszem "Święty Jan z Kasiny Wielkiej". W późniejszych latach z jego wierszy korzystali m.in. tacy muzycy, jak: Stare Dobre Małżeństwo, Wolna Grupa Bukowina, Jacek Wójcicki, Marek Andrzejewski i wielu innych. W latach 2012-2017 zespół U Studni nagrał trzy płyty, na których znalazły się 34 kompozycje Darka Czarnego (mieszkańca Kędzierzyna-Koźla) do wierszy Adama Ziemianina.
Poeta ciepło wspomina nasze miasto, gdyż kilku muzyków (m.in. wspomniani już Darek Czarny i Rafał Nosal) skorzystało z jego tekstów. Wielokrotnie muzycy z Kędzierzyna-Koźla występowali na różnych bieszczadzkich festiwalach typu "Rozsypaniec" czy "Bieszczadzkie Anioły", podczas których bywał Adam Ziemianin.
- W trakcie spotkania powiedziałeś, że znacie się z Adamem Ziemianinem od dwudziestu lat. Jak długo w takim razie znasz jego twórczość?
- Wydaje mi się, że to może być nawet więcej, niż dwadzieścia lat. Przed przyjazdem tutaj przeglądałem nasze korespondencje - wtedy jeszcze analogowe, czyli tradycyjne listy. Natomiast jego wiersze znam odkąd pojawiły się w repertuarze Starego Dobrego Małżeństwa. To, co wtedy prezentował Krzysiek Myszkowski z zespołem, było trendem i wyznacznikiem dla każdego, kto zajmował się poezją śpiewaną.
- Jak się poznaliście?
- Na jednym z koncertów Starego Dobrego Małżeństwa. Na początku Adam jeździł z nimi. Pamiętam, że to spotkanie było dla mnie bardzo stresujące. Już wtedy był bardzo utytułowanym poetą. Byłem wtedy młodym chłopakiem i wyobrażałem sobie, że nie jestem godzien bytowania z kimś takim. Natomiast Adam okazał się osobą niesamowicie przyjacielską, ciepłą i skracającą dystans. Szybko przemieniło się to w relację towarzysko-przyjacielską.
- Kiedy zacząłeś wykorzystywać teksty Adama Ziemianina w swoich piosenkach?
- Kiedy nasza relacja nabrała już takiego przyjacielskiego charakteru, to podczas jednego ze spotkań zapytałem Adasia, czy mogę wykorzystać jeden z jego wierszy. Bez zastanowienia zgodził się. Po kilku miesiącach dostałem od niego pęk wierszy, maszynopisów, które nie były nigdzie publikowane. Mam go do dziś, trzymam go w domu w wyjątkowym miejscu razem z jego listami. Lubię do nich od czasu do czasu zaglądać, ponieważ wiersze te są na tyle ponadczasowe, że w zależności od tego na jakim etapie życia się znajduję, wpisują się one w ten rozdział, bądź nie.
- Czy te wiersze, z których korzystałeś do tej pory i z których pewnie jeszcze nie raz zrobisz użytek, mogą być wykorzystane również przez innych muzyków?
- Teoretycznie tak. Ale do niektórych tekstów najprawdopodobniej nie mają dostępu, bo lata temu Adam wysyłał mi jedyne kopie. Nie korzystał kiedyś z komputera, nie archiwizował tych tekstów. Natomiast maszynopisy, czy nawet wiersze pisane piórem, a które posiadam, nie istnieją w przestrzeni cyfrowej.
- Czy zdarza się, albo zdarzyło kiedyś, że Adam Ziemianin pisał jakiś tekst z myślą o Tobie?
- Nie. Wiem, że był taki moment, kiedy dostosowywał niektóre teksty do potrzeb Krzyśka Myszkowskiego ze Starego Dobrego Małżeństwa.
- Wiersz pisze się bez jakiegoś szkieletu i podziałów, bez ustalonej ilości wersów. Piosenki mają podział na równe zwrotki, refreny i tzw. "bridge". Więc chyba nie każdy wiersz da się zaśpiewać?
- Ja nie dopisuję swoich słów do wierszy. Zdarzało się, że jedynie pytałem, czy mogę zamienić jakiś pojedynczy wyraz, bądź frazę. Proponowałem Adamowi daną zmianę i jeśli nie naruszała konstrukcji tekstu i nie zmieniało to sensu wiersza, to nie robił problemów.
- Z tekstów jakich poetów korzystasz jeszcze, poza Adamem Ziemianinem?
- Są to takie osobowości, jak Ewelina Marciniak, Jacek Bartkowiak, ksiądz Twardowski, Edward Stachura, Maria Konopnicka. Jest trochę tych poetów.
- Rozumiem, że nie wszystkich było Ci dane poznać osobiście.
- Zdecydowanie Edwarda Stachurę, Marię Konopnicką, czy księdza Twardowskiego nie ma już szans poznać. Natomiast Ewelinę Marciniak, Jacka Bartkowiaka i Adama Ziemianina znam osobiście i bardzo ich cenię za twórczość. W przypadku wszystkich wymienionych poetów nie ingeruję w teksty. Czekam na moment, aż dany tekst będzie pasował do aktualnej sytuacji w moim życiu.
- Piszesz też swoje teksty, ale rzadko. Dlaczego?
- Jestem bardzo krytyczną osobą względem siebie i swojej twórczości, stąd rzadko prezentuję te teksty na scenie. Natomiast było kilka takich tekstów, które trafiły do mojego repertuaru.
- Wiem, że masz też teksty osób, które niekoniecznie są poetami, a nawet jest ktoś z Kędzierzyna-Koźla.
- Mówisz o wierszu "W trzech wersach zamknięci" autorstwa Jakuba Mączyńskiego. I ten wiersz powstał akurat na zamówienie.
- Grupa Bohema istnieje już ponad dwadzieścia lat, a w tym czasie powstały zaledwie trzy płyty. Nie uważasz, że to trochę mało, szczególnie, że korzystasz z cudzych tekstów?
- To nie piekarnia. Gatunek muzyki, który wykonuję nie zmusza mnie do fabrycznego tworzenia dwóch płyt rocznie. Płyta powinna być efektem przemyślanym i wypływającym z potrzeby serca. Wydaje mi się, że skoro takiej potrzeby nie było, to nie ma sensu robić tego na siłę. Poza tym kiedyś płyty sprzedawało się dobrze. Teraz jedynie na koncertach.
- Ale płytę można wydać w wersji cyfrowej i sprzedawać w portalach streamingowych.
- Chyba najbardziej racjonalne wydaje się wydawanie singli i wpuszczanie do obiegu cyfrowego. To pozwala na wgląd i interakcje ludzi. W ten sposób można analizować, co się ludziom podoba, a co nie. Nie ukrywajmy, że robimy muzykę dla ludzi - po to, aby się to komuś podobało.
- Kiedyś duże koncerty grało się często z okazji wydania płyty. A dzisiaj?
- Zwykle przeplata się nowości z największymi hitami z dotychczasowego dorobku. A na koncertach znowu jest okazja do sprawdzenia, jak sprzedają się te nowe piosenki, bo odbiorca na żywo często różni się od tego, który słucha muzyki w sieci.
- Masz w swoim repertuarze piosenki, których nigdy nie nagrałeś w studio. Ale masz też takie, których nie grasz na koncertach. Z czego to wynika?
- To jest właśnie to, o czym mówiłem. Odbiorcy są różni, gusta są różne. Są piosenki, które zwyczajnie nie nadają się na koncerty. Bywają takie koncerty, podczas których tworzy się opowieść z całego swojego dorobku - wówczas z niektórych piosenek trzeba zrezygnować, bo nie starczy na nie miejsca i czasu.
- Poniekąd taką właśnie historią był koncert w Bieszczadach z udziałem Adama Ziemianina.
- To przede wszystkim była rozmowa z poetą. Dla mnie to nie był koncert, tylko rozmowa z przyjacielem, a pomiędzy danymi tematami pojawiały się przerywniki w postaci piosenek.
- Możemy spodziewać się więcej takich spotkań z poezją i waszym udziałem?
- Chciałbym. Aczkolwiek Adam jest człowiekiem zaawansowanym wiekiem i trochę szybciej się męczy, ma już ograniczony zasób sił. Chciałbym od czasu do czasu spotkać się z mistrzem i porozmawiać - tak zwyczajnie, jak przyjaciel z przyjacielem. Ale i o anegdotach z jego życia, bo jest on niezwykle barwnym człowiekiem.
Napisz komentarz
Komentarze