Świętowanie jubileuszu odbyło się 19 listopada w hali „Azoty”. Tuż po meczu Grupy Azoty ZAKSA ze Ślepskim Malow Suwałki odbyła się miła uroczystość, na której nie zabrakło wielu znamienitych gości i najważniejszych osób, nie tylko dla kędzierzyńskiej, ale i polskiej siatkówki. Pojawił się pierwszy prezes siatkarskiego klubu kibica w naszym mieście Leonard Walasek oraz przedstawiciele kilku klubów kibica z całej Polski, w tym: PGE Skry Bełchatów, Trefla Gdańsk, Ślepska Malow Suwałki, GKS Katowice oraz Legionovii Legionowo.
Podczas listopadowej uroczystości były gratulacje, podziękowania i wzruszające wspomnienia. Fani innych zespołów przywieźli ze sobą urodzinowe prezenty. Miasto ufundowało przepyszny tort w barwach ZAKSY, a starostwo pamiątkowy grawerton.
Jak to się zaczęło?
Pierwszy prezes klubu kibica z lat 90. Leonard Walasek zapytany, czy pamięta początki swojej działalności, odpowiedział bez wahania: - Oczywiście, że tak. Jakby to było wczoraj. Te 25 lat bardzo szybko nam zleciało - nie ukrywa nasz rozmówca, który sięga pamięcią jeszcze głębiej.
Przypomniał, że 8 marca 1994 roku bogata historia kędzierzyńskiej siatkówki zaczęła być pisana od nowa. Właśnie w tym roku, na bazie sekcji piłki siatkowej MZKS Chemik Kędzierzyn (która przestała istnieć w 1993 roku), utworzono profesjonalny Klub Sportowy Mostostal Zabrze w Kędzierzynie-Koźlu.
KS Mostostal Zabrze w Urzędzie Wojewódzkim w Opolu został oficjalnie zarejestrowany 14 marca 1994 roku. Ambicje Mostostalu były wówczas spore, klub mierzył w awans do Serii A i walkę o najwyższe cele.
Pierwszy punkt planu został dość szybko osiągnięty. W 1995 roku zespół, którego trenerem od 1993 roku był Leszek Milewski, awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju. W pierwszym roku rywalizacji na parkietach Serii A kędzierzynianie nie zanotowali spektakularnych sukcesów, ale dla debiutującego w elitarnych rozgrywkach zespołu już samo utrzymanie się dawało powody do optymizmu. W sierpniu 1995 roku klub zmienił nazwę na KS Mostostal ZA Kędzierzyn, a jego współudziałowcem zostały zakłady azotowe. Dość szybko pojawiły się pierwsze sukcesy młodej stażem drużyny (w sezonie 1996/1997). Prowadzony przez Leszka Milewskiego zespół, pokonawszy faworytów z Sosnowca i Warszawy, wywalczył awans do finału Pucharu Polski, a następnie wicemistrzostwo Polski - po emocjonującym finale uległ akademikom z Częstochowy.
- Nasz zespół wygrywał coraz więcej spotkań i na efekty nie trzeba było długo czekać. To był czas, kiedy na mecze zaczęliśmy jeździć własnymi samochodami. Mieliśmy swoje werble, trąbki. Rośliśmy w siłę. Tak to się zaczęło. Nasz klub stworzyliśmy po zdobyciu srebrnego medalu przez Mostostal-Azoty. Wszystko zapoczątkowała pani Jola Mienculewicz, małżonka jednego z siatkarzy, która wytknęła kibicom, że podczas meczów za mało wspieramy nasz zespół. Jej uwagi stanowiły taki bodziec do działania. Zarzuciła nam bowiem, że jak zespół przegrywa, to kibice siedzą cicho, a klaszczą tylko wtedy, gdy zespół wygrywa - wspomina Leonard Walasek. - W wąskim gronie podjęliśmy wtedy decyzję o utworzeniu klubu kibica. Ja natomiast rozpocząłem zbiórkę pieniędzy na bęben. Ci, co wsparli nas wówczas finansowo, stanowili zalążek klubu kibica. Uzbieraliśmy nieco większą kwotę, która pozwoliła na zakup dużego bębna. Potem nabyliśmy drugi. Liczba kibiców też stopniowo rosła, ale na początku było nas może ze 20-30 osób. Najpierw na mecze wyjazdowe wynajmowaliśmy busy, potem potrzebny już był autobus - opowiada nasz rozmówca.
Staszek Dutka, pierwszy bębniarz ówczesnego klubu kibica, z łezką w oku wspomina tamten okres.
- To był taki czas, że trzeba było pociągnąć ten doping w starej hali „Śródmieście” przy al. Jana Pawła II. Za namową Olka Walaska postanowiliśmy stworzyć klub kibica z prawdziwego zdarzenia. I to nam się udało - przyznaje z dumą jedna z legend naszego klubu kibica.
Wreszcie 16.10.1997 roku Sąd Wojewódzki w Opolu zarejestrował stowarzyszenie pod nazwą „Klub Kibica Drużyny Piłki Siatkowej KS Mostostal Azoty Kędzierzyn-Koźle”. Prezesem stowarzyszenia został Leonard Walasek. Jego współtwórcami byli: Stanisław Dutka, Stanisław Wolkiewicz, Henryk Gach, Ewa Kaźmierska, Jerzy Czakon i Ryszard Janas.
- Nim uznano nas wreszcie za legalne stowarzyszenie, wszystkie formalności trwały chyba z rok. Do niektórych bowiem nie docierało, jak kibole mogą powołać do życia legalne stowarzyszenie. W tamtym czasie był to ewenement na skalę ogólnopolską. Ale dzięki temu mogliśmy pozyskiwać sponsorów, którzy pokrywali chociażby koszty transportu na mecze wyjazdowe, co było dla nas bardzo dużym wsparciem - przyznaje Leonard Walasek.
Początek złotej ery
Po pierwszych sukcesach w aspirującym do mistrzostwa Polski klubie doszło do niemałych przetasowań. Z kędzierzyńską siatkówką pożegnał się trener Leszek Milewski. Prezes Pietrzyk zaufaniem obdarzył Jana Sucha i to jemu powierzył nasz zespół. Do drużyny dołączyli Michał Chadała, Przemysław Lach oraz mistrzowie Europy juniorów: Robert Szczerbaniuk i Marcin Prus. To miał być, i był, złoty sezon kędzierzyńskiej siatkówki. Mostostal w całym sezonie spisywał się bardzo dobrze. Zwieńczeniem ciężkiej pracy był awans do finału, a w tym podopieczni trenera Sucha rywalizowali z Morzem Szczecin. W wielkim finale nie brakowało emocji i zwrotów akcji. Kędzierzynianie już w pierwszym meczu zdołali odwrócić losy rywalizacji, gdyż wygrali 3:2. Mecze wyjazdowe nie ułożyły się po myśli Mostostalu i spotkanie decydujące rozegrano w Kędzierzynie. Taki rozwój wypadków pozwolił ekipie trenera Sucha pierwszy tytuł mistrzowski Mostostalu świętować na własnym terenie.
- Sukcesy siatkarzy sprawiły, że nasz klub kibica cieszył się coraz większą popularnością. W pewnym momencie pękła granica 100 osób, które były członkami naszego stowarzyszenia. Powołaliśmy władze statutowe, w tym zarząd. Ustaliliśmy, że będziemy się spotykać w każdy poniedziałek w restauracji „Kosmos”. Po pewnym czasie przenieśliśmy się do „Smakosza” - wspomina Leonard Walasek. - Potem była nagroda przyznana przez Polski Komitet Olimpijski. Klub Kibica Mostostalu-Azotów Kędzierzyn-Koźle otrzymał ją w ramach Konkursu Fair Play za 2000 rok. Do dziś nie ma w Polsce drugiego takiego klubu kibica, który mógłby poszczycić się tym zaszczytnym wyróżnieniem. Jeżdżąc na mecze po całej Polsce i Europie, zachowywaliśmy się wzorowo. We Włoszech pilnowali nas karabinierzy, bo myśleli, że kibole z Polski przyjechali do nich rozrabiać. Nic bardziej mylnego. To nie byli kibole, tylko wspaniali kibice siatkówki. Tak to się zaczęło i już od 25 lat trwa do dziś. Jestem z tego dziedzictwa niezwykle dumny.
Wtóruje mu Staszek Dutka.
- Wiele osób pamięta mnie jeszcze z tamtych czasów. Gdy spotykają mnie na ulicy, to przyznają, że wiele się zmieniło. Zauważają przesyt siatkówki w telewizji, co w dużym stopniu odbija się na słabszej frekwencji kibiców w halach. Być może aby to zrekompensować, należy przyjąć nieco więcej młodzieży w szeregi klubu kibica i jeszcze bardziej zaangażować się w doping - zastanawia się pan Staszek.
Jest bardzo dumny z ogromnych sukcesów, jakie kędzierzyńsko-kozielska siatkówka odniosła w ostatnich latach.
- Każdy mieszkaniec tego miasta, powiatu i województwa może być dumny z tej ekipy - dodaje Staszek Dutka. Podczas listopadowego spotkania Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle z drużyną Ślepska Malow Suwałki wtopił się w tłum fanów siatkówki w sektorze klubu kibica i - jak za starych dobrych czasów - walił w bęben, który w tym wyjątkowym dniu mógł na chwilę pożyczyć od młodszych kolegów.
Werbalnie wspierał go również inny weteran, który 19 listopada 2022 poczuł się o kilkanaście lat młodszy. Krzysztof „Świder” Pałka, bo o nim mowa, znów poczuł w sobie moc, stojąc pośród najwierniejszych fanów kędzierzyńskiej siatkówki.
- Bo historia lubi się powtarzać, a czy kryje się za tym coś więcej? Chyba nie, choć niczego wykluczyć nie można. Jak to mówią, ciągnie wilka do lasu, a las ma to do siebie, że wilk zawsze czuje się tam dobrze. Serce mocniej dziś zabiło, bo ja czuję się częścią tego klubu kibica. Być może niektórzy mnie nie doceniają. Ja nigdy skromny nie byłem i uważam, że przez wiele, wiele lat nadawaliśmy kolorytu tej hali i innym polskim halom. Robiliśmy różne dziwne rzeczy, nigdy się pewnych tematów nie wyprzemy. Było fajnie i myślę, że dziś jest szansa na coś więcej. Nawet mój 7-letni syn Bartek zapytał mnie ostatnio, czy nie moglibyśmy pójść razem pośpiewać na mecz ZAKSY. Więc tutaj jest nadzieja. Rośnie narybek. Zresztą chodzimy nie tylko na siatkówkę, ale także na żużel, piłkę nożną i ręczną. Bartek zawsze stara się być aktywnym kibicem, więc myślę, że jest tutaj wielkie pole do działania - wyraża nadzieję Krzysztof „Świder” Pałka.
Za finanse klubu kibica odpowiadała ćwierć wieku temu Teresa Dulęba.
- To była bardzo odpowiedzialna funkcja. Mieliśmy wtedy około 90 członków. Zarządzać taką brygadą to było wielkie wyzwanie. Owszem, czasami nie było łatwo to wszystko ogarnąć, ale prezes Olek Walasek zawsze potrafił opanować sytuację. Na mojej głowie spoczywała m.in. organizacja wyjazdów zagranicznych. Pamiętam, jak z Kędzierzyna jechało 8 autobusów do Mediolanu i chyba z 6 autobusów do Francji. Było też trochę wyjazdów do włoskiego Trentino, a także do Wiednia. To, co nasz klub kibica robił w tamtym czasie, to był ewenement. Zagraniczni działacze sportowi i niektórzy siatkarze byli pod wielkim wrażeniem, widząc nas. Ja, jeśli już uczestniczyłam w tych wyjazdach, to zabierałam całe lodówki jedzenia, jakieś kurczaki z rożna, żeby tych naszych młodych kibiców wyżywić podczas wyczerpujących eskapad. Nie da się tego wszystkiego opisać. Piękne, nieprawdopodobne czasy także dla mnie. Przecież to była moja młodość, a klub kibica dał mi wtedy mnóstwo satysfakcji, radości i cudownych wspomnień - nie ukrywa Teresa Dulęba.
Siatkarska familia
Obchodzona w listopadzie br. urodzinowa uroczystość była niezwykle barwna i urozmaicona. Podczas meczu i tuż po nim przy telebimie w hali „Azoty” znajdowało się stoisko z fotobudką, jubileuszową ramką do robienia zdjęć wraz licznymi gadżetami oraz nakryciami głowy, dzięki czemu każde ujęcie było zabawne i niepowtarzalne. Chętnych do zrobienia sobie pamiątkowych fotek nie brakowało. Ponadto każdy miał możliwość wpisania się do księgi pamiątkowej, wklejając przy okazji swoje zdjęcia z fotobudki.
W tym samym miejscu można też było podziwiać, przygotowaną przez klub kibica, wystawę archiwalnych zdjęć poświęconą fanom kędzierzyńskiej siatkówki. Organizatorzy zaprezentowali m.in. koszulki klubu kibica z ostatniego ćwierćwiecza, które na przestrzeni lat znacząco ewoluowały.
Na urodziny do Kędzierzyna-Koźla dotarli przedstawiciele kilku klubów kibica z innych miast.
- To jest bardzo miłe i dowodzi tylko jednego, że siatkówka nie dzieli, a łączy ludzi. Jesteśmy mile zaskoczeni ich obecnością i czujemy się zaszczyceni, że mamy takich przyjaciół. To jest ta siatkarska family. Wiadomo, że podczas rywalizacji naszych zespołów na parkiecie każdy kibicuje swojej drużynie, ale po meczu jesteśmy przyjaciółmi - przekonuje prezes Klubu Kibica ZAKSA Kędzierzyn-Koźle Andrzej Kosiewicz. - Jak jest czas, to spotykamy się po meczach na małym piwku. Jak nie ma czasu, to nie ma piwka, ale przynajmniej porozmawiamy chwilę z kolegami z innych klubów kibica. Tym razem zapewniliśmy naszym gościom nocleg, więc mogliśmy się nieco lepiej zintegrować.
Kibice z Suwałk musieli pokonać ponad 650 km w jedną stronę, aby dotrzeć na to wydarzenie.
- Jechaliśmy do Kędzierzyna-Koźla 7 godzin. Ale nieważny jest ten czas i przejechane kilometry. Obiecaliśmy, że będziemy, i jesteśmy, bo razem możemy więcej. Zresztą jest to sztandarowe hasło kibiców Ślepska Malow Suwałki. Owszem, jestem również kibicem piłki nożnej, ale tylko na mecze drużyn siatkarskich miałbym odwagę zabrać dziecko, bo jest bezpiecznie i panuje inna kultura - mówi Marek Mikołajczuk, który należy do suwalskiego klubu kibica. - Dziękujemy bardzo za to zaproszenie do Kędzierzyna-Koźla. Następnym razem znów chętnie tu przyjedziemy.
Podobnych głosów było znacznie więcej.
- Podczas meczu z Suwałkami była taka atmosfera, że czułem się, jakbyśmy grali w jakimś finale o wielką stawkę. Były emocje, bo weszła stara gwardia klubu kibica z czasów Mostostalu-Azotów. Wymieniali się z młodszym pokoleniem swoim doświadczeniem. I nagle zobaczyłem zupełnie inny klub kibica, zachodząc w głowę, co tak naprawdę się stało - dodał Kamil Mrugała, wiceprezes Klubu Kibica ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. - Ten dzień bardzo mi się podobał. Cała hala świętowała 25-lecie kibiców. Nie klubu kibica, lecz wszystkich kibiców, bo przecież celebrujemy ten dzień wspólnie. I to się naprawdę doskonale udało. Życzę takiej współpracy, symbiozy zarówno klubowi kibica, jak i całej ZAKSIE, aby taka magiczna atmosfera panowała może nie na każdym, ale przynajmniej na co drugim meczu i aby na trybuny powróciły jeszcze lepsze czasy - dodał Kamil Mrugała.
W tym samym tonie wypowiadał się obecny w Kędzierzynie-Koźlu Łukasz Szablewski, prezes Klubu Kibica Trefla Gdańsk.
- Skoro dostaliśmy zaproszenie, za które jesteśmy wdzięczni, to grzechem byłoby tutaj nie przyjechać, tym bardziej że nasz zespół rozgrywał dziś mecz z Aluronem CMC Wartą Zawiercie i dzięki temu mieliśmy do was nieco bliżej. Klub Kibica ZAKSA Kędzierzyn-Koźle obchodzi piękny jubileusz. Jesteśmy tutaj, bo uważam, że wszystkie kluby kibica powinny się w ten sposób integrować na różnych okolicznościowych imprezach i jubileuszach. Wszyscy jesteśmy jedną wielką siatkarską rodziną - zapewnia Łukasz Szablewski. - Na meczach możemy ze sobą rywalizować, ale po spotkaniu przybijamy piątkę i idziemy razem do pubu. Poza parkietem jesteśmy przyjaciółmi z prawie każdym klubem kibica i mam tu na myśli zarówno siatkówkę męską, jak i żeńską. Tych podziałów jest naprawdę bardzo niewiele.
Nasz rozmówca tłumaczy, że przychodzi na mecze dobrze się pobawić i traktuje to jak swego rodzaju odskocznię od codziennego życia. Dla niego wynik jest sprawą drugorzędną.
- Oczywiście najlepiej, gdy twoja drużyna wygrywa, ale nie zawsze jest to możliwe. Dla mnie najważniejsza jest atmosfera panująca w hali, a tu, w Kędzierzynie, ta atmosfera jest doskonała, o czym miałem okazję przekonać się chociażby podczas tego meczu ZAKSY z Suwałkami. Jest tu świetny klub kibica, z którego można, a nawet trzeba brać przykład - dodaje prezes Klubu Kibica Trefla Gdańsk.
Co na to płeć piękna?
- Bardzo mnie cieszy ten jubileusz. Ja w tym klubie jestem „tylko” 24 lata, a moja córka 25. Zapisałam się rok po niej, ponieważ bardzo mi się podobało, że wszyscy ją obściskiwali i całowali. Nie chciałam być gorsza i też się zapisałam - uśmiecha się jedna z weteranek klubu kibica Janina Becmer.
Jej zdaniem siatkówka jest sportem, na który można chodzić całymi rodzinami i doskonale się bawić.
Są zawsze z nami
Związany przez długie lata z kędzierzyńską siatkówką prezes PZPS Sebastian Świderski nie krył radości, że ta piękna dyscyplina sportu tak skutecznie połączyła kilka klubów kibica.
- Nie tylko siatkówka, ale generalnie sport powinien zawsze łączyć, a nie dzielić. Ta impreza pokazuje, że tak właśnie jest. Ci, którzy chcieli, to przyjechali. Są tu zarówno starsi, jak i młodsi zawodnicy, a także przedstawiciele różnych klubów kibica z całej Polski. Znam dobrze fanów siatkówki i, jak widać, potrafią się wspaniale integrować nie tylko podczas spotkań ligowych czy reprezentacji Polski, ale również w trakcie takiej uroczystości jak ta z okazji 25-lecia kędzierzyńsko-kozielskiego klubu kibica. Nie będę odkrywczy, jak powiem, że są siódmym zawodnikiem na parkiecie. Chciałbym, żeby tych kibiców było coraz więcej, aby wypełniali nasze hale po brzegi, choć zdaję sobie sprawę, że żyjemy w trudnych czasach. Ale trzeba się cieszyć z tego, co mamy, bo to są najwierniejsi fani. Oni nie patrzą na to, w jakiej sytuacji jest klub, czy też drużyna, która na ogół gra dobrze, ale czasami nieco gorzej. Są zawsze ze swoim zespołem, i chwała im za to - podkreśla prezes Sebastian Świderski.
Były trener Mostostalu-Azotów Waldemar Wspaniały został, zresztą jak zawsze, entuzjastycznie przyjęty przez kibiców.
- Muszę przyznać, że się wzruszyłem po tym przyjęciu. Miło wracać do Kędzierzyna-Koźla i to nie tylko tu, do hali, ale także na ulice tego miasta, gdzie przechodnie zawsze mówią do mnie: „Dzień dobry, panie Waldku”. To jest bardzo sympatyczne, że ludzie jeszcze o mnie pamiętają. Te przejawy sympatii to jest piękna sprawa dla takiego człowieka jak ja i każdemu tego życzę. Ci kibice zasługują na te piękne 25. urodziny, bo przecież były wzloty i upadki. W czasach gdy byłem trenerem Mostostalu-Azotów, osiągnięć nie brakowało. Później nastał nieco gorszy okres, ale teraz znów mamy niesamowite sukcesy, bo wygranie w 2021 i 2022 roku Ligi Mistrzów jest czymś, na co polska siatkówka czekała 43 lata. Jeszcze jako zawodnik Płomienia Milowice miałem przyjemność po raz ostatni zdobyć to klubowe trofeum dla Polski w sezonie 1977/1978. W tamtym czasie był to Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Te ostatnie sukcesy zapisały się w historii klubu, miasta, województwa i naszego kraju. To także wielka zasługa sponsorów, bez których nie byłoby tu wielkiego sportu ani tych medali oraz pucharów. Podobnie jak bez kibiców, którzy są siódmym zawodnikiem na parkiecie. I to jest prawda, bo pamiętamy czasy, kiedy było bardzo trudno i ten doping bardzo pomagał zawodnikom - podkreśla Waldemar Wspaniały.
Przypomina, że takie kryzysy to coś normalnego w sporcie i prędzej czy później dotykają każdy zespół. Zatem to, że w tym sezonie Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie jest już takim dominatorem w lidze jak w ostatnich latach, nie jest niczym nadzwyczajnym.
- Odszedł Kamil Semeniuk. Niestety, klub nie był w stanie pozyskać równie wartościowego gracza, bo takiego na rynku nie było. Później, na domiar złego, przyszły kontuzje i choroby. Poza tym zawodnicy, którzy grają w reprezentacji, są przemęczeni, i trudno się temu dziwić. Tak że wiele czynników ma wpływ na to, jak zespół się prezentuje. Jest też nowy trener, który ma swoją filozofię, zatem z biegiem czasu to wszystko się dotrze i unormuje. Przecież i tak najważniejsze są play-offy. Poza tym na jednej z pozycji powinno nastąpić wzmocnienie, a jeśli to się stanie, to myślę, że nie powinno być źle. Natomiast powtórzenie sukcesu z ubiegłego sezonu będzie niezwykle trudne. Widać, że szczególnie silne są dwa zespoły, a mianowicie Jastrzębski Węgiel i Resovia, która spełnia wreszcie oczekiwania środowiska siatkarskiego w Rzeszowie. Na pewno do końca o trofea walczyć też będą inne ekipy, jak choćby Warta Zawiercie i Skra Bełchatów - dodaje Waldemar Wspaniały, który obecnie mieszka i pracuje w Warszawie, realizując od 10 lat ambitny projekt szkolenia młodzieży.
Były siatkarz kędzierzyńskiego teamu Paweł Papke również mógł liczyć na bardzo gorące powitanie ze strony kibiców. Nie mogło być inaczej.
- To jest niezwykle miłe, ale chciałbym przypomnieć, że jestem tylko jedną z cegiełek, pewną częścią układanki pod nazwą "Mostostal-Azoty", którą stworzył niegdyś w Kędzierzynie-Koźlu prezes Kazimierz Pietrzyk. To były wspaniałe czasy. Począwszy od 1996 do 2003 roku, spędziłem tu siedem pięknych lat, okraszonych wielkimi sukcesami, na które składa się pięciokrotne mistrzostwo Polski, dwa wicemistrzostwa kraju, trzy Puchary Polski i dwa brązowe medale w europejskich pucharach. Przypomnę, że były to czasy, kiedy polska siatkówka, zarówno ta reprezentacyjna, jak i klubowa, była - delikatnie mówiąc - daleko w lesie. I właśnie od tych sukcesów klubowych Mostostalu-Azotów Kędzierzyn-Koźle rozpoczął się powrót polskiej siatkówki na właściwe tory i do miejsca, w którym się obecnie znajdujemy. Przypomnę tylko tytuły mistrzów i wicemistrzów świata naszej reprezentacji, która dotarła też do pierwszego miejsca w rankingu FIVB, czy też wygraną dwa razy z rzędu przez Grupę Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle siatkarską Ligę Mistrzów. Mnie bardzo cieszą te sukcesy, bo moje serce zawsze było bliskie temu klubowi, któremu zresztą do dziś kibicuję. Wierzę, że to pasmo osiągnięć będzie kontynuowane. Natomiast dziś jestem mieszkańcem Olsztyna i choćby z uwagi na dzielącą nas odległość w tej chwili bardzo bliski jest mi także AZS Olsztyn - nie ukrywa Paweł Papke.
Głos kapitana
- Kibice są nieodłączną częścią naszego zespołu. Można powiedzieć, że są tym siódmym zawodnikiem na boisku. Tak że bardzo dziękuję za to wsparcie ze strony naszego klubu kibica w Kędzierzynie-Koźlu. Pamiętam taką sytuację w sezonie 2015/2016, kiedy byłem jeszcze zawodnikiem Resovii Rzeszów. Przyjechałem tutaj na finał PlusLigi i poczułem panującą w hali przy ul. Mostowej atmosferę. Przyznam, że czegoś takiego, co działo się wtedy w Kędzierzynie, jeszcze nigdy nie widziałem. Gdy okazało się, że będę zawodnikiem ZAKSY, to wiedziałem, że to wsparcie kibiców będzie niesamowite, i to się potwierdza. Nie przez przypadek ten klub kibica ma taką piękną, liczącą ćwierć wieku tradycję. Z tej okazji życzymy naszym fanom wszystkiego najlepszego i kolejnych przynajmniej 25 lat. Gramy przede wszystkim dla kibiców, dla emocji. Zresztą kibice też są z nami dla tych emocji i one łączą nas we wspólnej pasji. Pamiętam ten sezon covidowy, kiedy podczas spotkań nie było kibiców na trybunach. I tak naprawdę nie da się porównać meczów rozgrywanych w ciszy, bez kibiców i z ich udziałem. Jeszcze raz bardzo im dziękujemy, że są z nami na dobre i na złe - mówi kapitan ZAKSY Aleksander Śliwka.
Jego kolega z parkietu, Marcin Janusz, myśli podobnie.
- Zdecydowanie doceniamy rolę kibiców jako tego siódmego zawodnika na parkiecie. Widać to było dziś na boisku, gdzie musieliśmy zagrać i pokazać się z jak najlepszej strony. W tym szczególnym dniu dla nas, dla kibiców, dla całego klubu pojawiła się dodatkowa motywacja, żeby ten mecz wygrać i odwdzięczyć się naszym fanom za wspaniały doping z ich strony. Ja w Kędzierzynie-Koźlu jestem dopiero drugi sezon, ale da się wyczuć, że ta ZAKSA Family to nie są tylko słowa, i to na pewno buduje. Dzięki temu gramy lepiej i jesteśmy bardzo wdzięczni za tę pomoc. W naszej grze występują lepsze i gorsze momenty. Wtedy to wsparcie kibiców ma dla nas, zawodników, ogromne znaczenie. Jak idzie dobrze, to i nam, zawodnikom, łatwiej dogadywać się w szatni, bo panuje dobra atmosfera. Natomiast kiedy przychodzi kryzys, to właśnie wtedy należy pokazać, że jest się drużyną i tą wielką rodziną, którą tworzymy w Kędzierzynie. Oczywiście, zawsze staramy się grać dobrze i wygrywać. Mamy jednak świadomość, że kiedy przyjdzie ten słabszy moment, wówczas otrzymamy wsparcie ze strony kibiców, i to jest ogromna wartość. Za to im bardzo dziękujemy. Nie jesteśmy najbogatszym klubem w Europie, a mimo to odnosimy wielkie sukcesy. Zdajemy sobie sprawę, że podtrzymanie tych wyników przez kolejne lata jest mało prawdopodobne, może nawet niemożliwe. Natomiast ważne jest to, aby dalej być w ścisłej czołówce Polski i Europy. Wierzę, że i w tym sezonie będzie dobrze, zdając sobie sprawę z tego, że z roku na rok ta presja na wynik jest coraz większa. Czuję się tutaj naprawdę świetnie i jestem wdzięczny, że mogłem trafić do tego klubu - mówi rozgrywający ZAKSY Marcin Janusz.
Prezydent Kędzierzyna-Koźla Sabina Nowosielska od lat bardzo mocno związana jest z siatkówką w naszym mieście. W latach 2012-2014 piastowała funkcję prezesa Grupy Azoty ZAKSA. Jest też honorowym członkiem Klubu Kibica ZAKSA.
- Bardzo źle grało się naszym siatkarzom podczas pandemii, kiedy w halach było pusto i cicho. Nie mogli się przyzwyczaić do braku tego siódmego zawodnika na parkiecie. Ci kibice są też najlepszą reklamą Kędzierzyna-Koźla. Ile razy podczas transmisji telewizyjnych i radiowych słychać, jak skandują oni w halach nie tylko nazwę klubu, ale i naszego miasta. Jestem z tego niesamowicie dumna. To jest grono wspaniałych ludzi, którzy są w różnym wieku, ale na trybunach stanowią jedność. Kilka razy z nimi wspólnie kibicowałam, ale jaka ja później byłam zmęczona. Od klaskania bolały mnie ręce, od okrzyków gardło, a na dodatek jeszcze nogi, bo wszystko w sektorze kibica odbywa się przecież na stojąco. I proszę sobie wyobrazić, że oni tak potrafią co trzy dni - zauważa prezydent Sabina Nowosielska, która obecna jest na prawie wszystkich meczach ZAKSY rozgrywanych w Kędzierzynie-Koźlu. - Ale nawet podczas spotkań wyjazdowych staram się utrzymywać kontakt chociażby z zawodnikami oraz prezesem. Natomiast naszym kibicom życzę, aby ta ich pasja, którą jest siatkówka, trwała jak najdłużej, aby ich grono poszerzało się o kolejne osoby. Tym bardziej że po takim kibicowaniu ma się tyle endorfinek, że można zawojować cały świat.
Prezes Grupy Azoty ZAKSA Piotr Szpaczek podkreślił, że tutejsi fani siatkówki są chlubą naszego klubu i miasta.
- Jesteśmy dumni z tego, że mamy takich kibiców. Cieszymy się bardzo, że jesteśmy razem zarówno w tych trudniejszych momentach, jak i podczas zdobywania największych trofeów, których oby było jak najwięcej. Będziemy się o to strać i wierzymy, że kibice nigdy nas nie opuszczą. My również będziemy ich wspierać, tworząc jedną wielką rodzinę. Te 25 lat to jest bardzo zacny jubileusz. Gratuluję tych urodzin całemu klubowi kibica - dodał Piotr Szpaczek.
Listopadowe wydarzenie przeszło już do historii. Sprawiło wielu kibicom mnóstwo radości. Każdy fan kędzierzyńskiej drużyny życzył sobie tylko jednego: aby ta siatkarska bajka, której świadkami byliśmy przez ostatnie ćwierć wieku, a zwłaszcza w minionych dwóch sezonach, trwała jak najdłużej. Zresztą kto zabroni nam marzyć?
„Nic nie tworzy przyszłości tak jak marzenia” - rzekł niegdyś Wiktor Hugo. I tego się trzymajmy, drodzy kibice.
Napisz komentarz
Komentarze