W artystycznych malunkach na skórze zakochała się w liceum, robiąc sobie w tamtym czasie kilka tatuaży u różnych tatuażystów. Podpatrując ich pracę, była pewna, że to nie dla niej. Ale myliła się.
- Mówiłam, że to za duża odpowiedzialność - śmieje się Katarzyna Kownacka-Semań, prowadząca dziś autorskie studio tatuażu „Na kwadracie” w Kędzierzynie-Koźlu. - Kiedy podczas studiów moja przyjaciółka zajęła się tatuowaniem, pomyślałam, że też spróbuję i być może nabiorę odwagi, aby rzeczywiście się tym zajmować. I jak widać, udało się!
Najpierw ukończyła Liceum Plastyczne w Opolu, a następnie Akademię Sztuk Pięknych w Katowicach, łącząc ogromną pasję – rysunek – ze sztuką tatuowania. Dziś ma na koncie wystawy w tak prestiżowych miejscach, jak Zamek Cieszyński czy Rondo Sztuki. W katowickiej galerii Akademii Sztuk Pięknych prowadziła warsztaty.
- Co jest w tym najfajniejsze? Spełnienie. Uwielbiam spełniać oczekiwania klientów, zwłaszcza w tych najciekawszych pomysłach - opowiada. - Poszukiwanie rozwiązania jest dla mnie wyborną zabawą. Poza tym bardzo lubię słuchać historii moich klientów. Uczę się na podstawie ich doświadczeń, przy okazji wykonując to, co lubię.
Katarzyna Kownacka-Semań podkreśla, jak wiele daje jej wdzięczność osób, którym pomogła w swoim gabinecie.
- Kiedy pokrywam tuszem blizny po oparzeniach i operacjach moich gości, które w ich oczach szpecą, a czasem bywają powodem do wstydu, to czuję, że to, co robię, ma sens. Łzy wzruszenia oraz podziękowania klientów to dla mnie najlepsza nagroda. Właśnie po to tatuuję, aby poprawiać komfort życia ludzi, aby cieszyli się swoim ciałem, codziennością, aby dostrzegali w sobie piękno - podkreśla.
Tatuażystka tworzy głównie motywy roślinne i tzw. cartoon, czyli postacie z bajek i komiksów. Podoba jej się też styl new school. Najchętniej robiłaby tzw. naklejki z tatuażu, które dają zachwycające efekty.
Katarzyna z uśmiechem na ustach wspomina otwarcie studia.
- To był czas, gdy tatuaż zaliczano do niszy. Najpierw ćwiczyłam na sobie, potem na – jeszcze wtedy – narzeczonym. Później na znajomych oraz znajomych tych znajomych. Zresztą tak zaczyna większość tatuażystów - wspomina.
Początki studia „Na kwadracie” to dzielenie przestrzeni z inną branżą beauty. Lokal był malutki, ale chętnych na ozdabianie swojego ciała przybywało. Z czasem sztuka tatuażu pochłonęła ją całkowicie.
- Rzeczywiście, mój czas głównie pochłania moja praca. To moja pasja. Poza tatuowaniem zajmuję się malowaniem obrazów na zamówienie i hobbystycznie. Opiekuję się też domową dżunglą. Kocham rośliny, co widać również w moim portfolio! Poza tym lubię się rozwijać. I dlatego zaczęłam kolejne studia. Cieszę się, że mimo zamknięcia studia na siedem miesięcy w okresie pandemii wciąż mam stałych klientów, którzy nie tylko wracają na tatuaże, ale również przyprowadzają kolejnych - kończy nasza rozmówczyni.
Napisz komentarz
Komentarze