- Podczas Dnia Chemika gratulował i dziękował pan za to, co ZAK wnosi do Grupy Azoty. Wspominał pan o wielkich projektach i o tym, że praktycznie wszystkie wasze spółki w Polsce korzystają z wiedzy, a także doświadczenia kadry zatrudnionej w Kędzierzynie.
- Spółka w Kędzierzynie, jak zawsze, sytuuje się w samej czołówce. Jest jedną z czterech naszych największych spółek, które mają taką samą i zarazem wielką rolę do odegrania. Kędzierzyn ma jeden atut. Tutaj firma jest dobrze poukładana, a załoga zawsze słynęła z pracowitości i ogromnego doświadczenia, co przekładało się na mnóstwo rozwiązań technologicznych. Przecież to pochodzące z Kędzierzyna technologie granulacji były i są stosowane w Puławach oraz Tarnowie.
Ponadto Kędzierzyn - patrząc na produkcję kwasu - zawsze słynął ze świetnych inżynierów, doskonałych fachowców i na gali 8 czerwca było widać, jacy pracownicy zostali nagrodzeni. To ludzie z wieloletnim stażem, oddani firmie. Zarówno wyniki, jak i przyszłość Zakładów Azotowych w Kędzierzynie przedstawiają się bardzo dobrze. Reasumując, zakłady w tym mieście były, są i będą bardzo mocnym punktem w Grupie Azoty.
- W ostatnim czasie pojawiły się spekulacje medialne, z których wynikało, że ta największa firma w Kędzierzynie-Koźlu przestanie być samodzielną spółką. W jej miejsce miałby rzekomo powstać zakład produkcyjny podległy centrali Grupy Azoty w Tarnowie. Ta plotka wprowadziła mnóstwo zamieszania, choć potem została zdementowana.
- Pytanie: po co i dlaczego rodzą się takie plotki w czyichś umysłach? Nigdy nie było żadnych podstaw, żeby nawet formułować takie skojarzenia. Od samego początku mocno podkreślam, że Grupa Azoty jest silna siłą swoich poszczególnych firm, ale też firmy te swoją siłę czerpią z faktu, że są w grupie. Nigdy żadne działania zmierzające do tego, aby pozbawić podmiotowości Kędzierzyn, Puławy, Tarnów czy Police, nie były, nie są i nie będą prowadzone. Nie wyobrażam sobie, aby w tych miejscach, gdzie spółki te mają tak wielkie znaczenie dla społeczności lokalnej, nie płaciły tam podatków. Nigdy takich pomysłów nie było i tylko ktoś niespełna rozumu mógł takie plotki rozpowszechniać.
Jestem szczęśliwy, bo Jerzy Naszkiewicz, kierownik biura komunikacji w Zakładach Azotowych Kędzierzyn, został posłem ziemi opolskiej. Dzięki temu będzie mógł wspierać na forum Sejmu RP rozwój Grupy Azoty. Natomiast tym posłom, którzy mają jakieś dzikie wizje, wytłumaczy, jak wygląda rzeczywistość.
- Temat zgazowania węgla od wielu lat przewija się nie tylko w Kędzierzynie-Koźlu. Jest wciąż aktualny, czy też w jego przypadku obracamy się jedynie w sferze koncepcji?
- Projekt zgazowania węgla nie jest nowy. Bodajże dwa lata temu na Giełdzie Papierów Wartościowych ogłosiliśmy, iż nie jest to projekt energetyczny, tak jak definiowano go pierwotnie. Obecnie stanowi on dla nas wymiar czysto chemiczny. Nas interesuje efekt końcowy, czyli gaz syntezowy wytworzony w wyniku spalania węgla. Analizujemy ten projekt z partnerem, a mianowicie z TAURONEM, który był inspiratorem przedsięwzięcia - posiada kopalnię w Libiążu, gdzie wydobywany jest węgiel o odpowiedniej kaloryczności. TAURONOWI zależało na ciągłej eksploatacji. Nie sezonowej, ale trwającej przez 12 miesięcy w roku. I taką formułą jak najlepszego wykorzystania byłoby zgazowanie tego węgla, ale do tego musi być odbiorca finalny.
My takie zamysły mieliśmy. Kędzierzyn jest tego najlepszym przykładem. Po wybudowaniu instalacji, będąc odbiorcą węgla i po przetworzeniu go na gaz syntezowy, spółka w Kędzierzynie może wykorzystać go do dalszej produkcji chemicznej. Nie chcę rozstrzygać, czy do produkcji amoniaku, czy też innych produktów. Natomiast te prace przebiegają zgodnie z harmonogramem, a analizy ekonomiczne były i są prowadzone. W tej chwili jesteśmy na etapie tworzenia spółki celowej, która będzie wykonywała dalsze czynności.
Mieliśmy też sygnały na zasadzie plotek, że TAURON może już nie być zainteresowany tym przedsięwzięciem. Weryfikowaliśmy to i stanowisko TAURONU jest jednoznaczne, co oznacza, że cały proces jest kontynuowany, a lada moment powołana zostanie spółka celowa. Przeprowadzamy te analizy na chłodno. Chcę jednak podkreślić, że jest wielu przeciwników tej inwestycji, którzy przekonują, iż jest to pomysł absurdalny. Natomiast przykłady z Azji dowodzą, że tam tego typu technologie są stosowane i wykorzystywane przez największe koncerny.
- Czy są one ekonomicznie opłacalne?
- Te azjatyckie owszem i my podchodzimy do tego na tych samych zasadach. Ma to być projekt ekonomiczne opłacalny. Nie ma żadnych obaw co do tego, że ten projekt jest wygaszany i nie będzie realizowany. Natomiast jest to określony cykl, który musimy przeprowadzić, żeby uzyskać zgody korporacyjne organów na poszczególnych etapach. I to wymaga czasu.
Oczywiście w naszej strategii, obejmującej szeroki front inwestycyjny do 2026 roku, to przedsięwzięcie jest również ujęte. Mamy już zapewnione finansowanie tych projektów za sprawą umów podpisanych w zeszłym roku z konsorcjami bankowymi. Zatem do 2026 roku te środki mamy zagwarantowane. Dodam też, iż nasza największa inwestycja, którą realizujemy w polskim przemyśle chemicznym, czyli Polimery Police z pewnością nie zagraża poszczególnym firmom Grupy Azoty. To jest projekt, który realizujemy na zasadzie project finance, na ryzyku rynkowym. Jest tu zupełnie inna konstrukcja finansowa, którą mamy zapewnioną.
Cała realizacja z kosztami finansowymi sięga od 6 do 6,5 mld zł. Jest już generalny wykonawca tego przedsięwzięcia - firma Hyundai Engineering. Wkrótce prace zostaną rozpoczęte. Zatem ten projekt nie jest obciążeniem, ale nadzieją i szansą dla wszystkich spółek w Grupie Azoty, w tym także dla Kędzierzyna.
- Czyli nadrabiacie pewne zaległości w Policach?
- Police, mówiąc delikatnie, nie były do tej pory dopieszczone, patrząc na infrastrukturę i ciągi technologiczne. Nadrabiamy te ogromne zaniedbania. W ubiegłym roku zmienialiśmy tam cały proces technologii kwasu fosforowego. To wszystko wymaga dokapitalizowania, nie tylko w przypadku Polic. Gdy już w 2022 roku produkcja Polimerów Police ruszy pełną parą, to projekt ten będzie dostarczał ogromnych zwrotów. To automatycznie wyzwoli potężne możliwości, bo wspomniane środki będzie można wykorzystywać w innych podmiotach Grupy Azoty.
Jest jeszcze jeden ważny element. Jedynie w Policach produkujemy nawozy wieloskładnikowe NPK. Gdyby nie było Polic oraz nabytej przez nas spółki Compo Expert, produkującej nawozy specjalistyczne, na które zapotrzebowanie wśród klientów jest duże, to sytuacja zakładów wytwarzających nawozy azotowe, czyli Kędzierzyna, Puław i Tarnowa byłaby trudna. Dlatego projekt realizowany w Policach nie zagraża innym spółkom, ale jest nadzieją i ogromną wartością dodaną dla całej Grupy Azoty, w tym również Kędzierzyna.
- Czy Grupa Azoty dalej będzie wspierać mistrzów Polski z ZAKSY? W dzisiejszych czasach bez dużych pieniędzy trudno o spektakularne sukcesy w profesjonalnym sporcie.
- Wystarczy zerknąć na strukturę właścicielską. Z racji obowiązków właścicielskich trudno, żebyśmy nie sponsorowali tego klubu. Wiem, jakie znaczenie ma siatkówka szczególnie w tym mieście. Wyczuwa się tutaj tę atmosferę. Na ostatniej gali wszyscy pracownicy z przejęciem mówili o tych sukcesach i jakim dobrem jest ZAKSA. To była też nasza radość, co wyraziliśmy w gratulacjach przesłanych za zdobycie pucharu i mistrzostwa Polski.
Ale kilka słów krytyki musi się tu pojawić, o czym rozmawiałem też z panem prezesem Sławomirem Lipkowskim. W miastach, gdzie funkcjonują spółki Grupy Azoty, organizujemy Dni Chemika, a ich częścią są festyny z udziałem załogi i mieszkańców. Staram się być na każdym z tych wydarzeń, bo jest to dobra okazja, żeby porozmawiać z pracownikami tych firm.
Wszędzie tam są sportowcy, których sponsorujemy, wspomagamy. W Policach, mimo zakończonego sezonu, byli piłkarze Pogoni Szczecin oraz siatkarki Chemika Police. Finansujemy Polski Związek Narciarski, dlatego do Kędzierzyna-Koźla przyjechali trzej znakomici skoczkowie: Dawid Kubacki, Jakub Wolny oraz Stefan Hula, którzy przez cały dzień byli na festynie i nigdy nie odmówili nam przyjazdu. Jednak w Kędzierzynie podczas Dnia Chemika tej więzi między załogą i tutejszymi siatkarzami troszeczkę mi zabrakło. Rozglądałem się i nie widziałem siatkarzy ZAKSY na imprezie.
- Taka mała reprymenda?
- Nie. Takie odczucia od serca, wyrażone na gorąco.
- Pewnym usprawiedliwieniem dla części zawodników ZAKSY jest fakt, że akurat przebywali na turnieju Ligi Narodów, gdzie dzielnie bronili barw narodowych.
- Wiem o tym, bo oglądałem mecz naszej reprezentacji w telewizji. Siatkarze ZAKSY mają swoich wielbicieli nie tylko w Kędzierzynie-Koźlu, ale w całej Polsce. Również w moim domu rodzinnym ZAKSA wywołuje pozytywne emocje. W trakcie festynu w Kędzierzynie dzwoniła do mnie córka i pytała, gdzie schowałem koszulki ZAKSY, bo widziała, że je dostałem. Zapytałem, po co jej te koszulki. Odpowiedziała, że mam ich dużo, a ona chciałaby je podarować swoim dwóm kolegom, którzy grają w siatkówkę i są zakochani w ZAKSIE. Wskazałem jej, w której szafie ma ich szukać. Zatem ZAKSA wywołuje jedynie pozytywne emocje i to, że jesteśmy jej właścicielami, gwarantuje klubowi spokojną przyszłość.
Napisz komentarz
Komentarze