- Teraz już oficjalnie mogę ogłosić, że 2 sierpnia zaczynam przygodę z Głównym Szlakiem Beskidzkim. 500 km dzikiej przyrody i piękna polskich gór. Aby moja wyprawa przyniosła nie tylko mi ogromną frajdę, postanowiłem wesprzeć w walce z chorobą czteroletnią Maję. Dziewczynka ma padaczkę lekooporną i potrzebuje pieniędzy na rehabilitację oraz pionizator. Dlatego proszę o wsparcie duchowe mojej wyprawy, a przede wszystkim małej wojowniczki Mai, która chciałaby mieć beztroskie dzieciństwo - napisał na swoim facebookowym profilu Marcin Kapera.
Maja to czteroletnia dziewczynka, która została zmuszona do walki z dużo silniejszym od niej przeciwnikiem. Jeszcze do niedawna funkcjonowała normalnie, chodziła do przedszkola i rozświetlała rodzinie każdy dzień. Miała problemy zdrowotne, ale nie wskazywały na tak straszną diagnozę, jaką usłyszała mama dziewczynki. Badania małej Mai wykazały nieoperacyjnego tętniaka. Brak efektów leczenia ataków padaczki dał końcową diagnozę - padaczka lekooporna. To umożliwiło Mai zakwalifikowanie do wszczepienia symulatora nerwu błędnego. Urządzenie powoduje w organizmie dziecka neurostymulację.
Marcin ma obecnie 43 lata i jak zdradził „Lokalnej”, jeszcze jako uczeń technikum elektryczno-elektronicznego w Blachowni pokochał góry i piesze wędrówki na łonie przyrody.
- Załapałem tego bakcyla mając zaledwie 15 lat. Dziś mam 43 lata, a mój wiek świadczyłby o zdrowym rozsądku i przemyślanych decyzjach życiowych. Nic bardziej mylnego. Zarażony pięknem gór i wędrówkami po bezdrożach naszego kraju postanowiłem przejść Główny Szlak Beskidzki. Jest to najdłuższy szlak turystyczny mający ponad 500 km prowadzący z Wołosatego w Bieszczadach do Ustronia w Beskidzie Śląskim - precyzuje nasz rozmówca. - Poza spełnieniem swojego marzenia i spędzeniem 20 dni w górach chciałbym zadedykować mój wyczyn Mai. Proszę każdą osobę, która usłyszy, przeczyta bądź dowie się o moim pomyśle i będzie chciała wesprzeć walkę Mai z chorobą o wpłatę symbolicznych kwot typu 0,50 zł 5 zł, 50 zł i 500 zł. Oczywiście wpłaty są dobrowolne i każdy wpłaca tyle na ile go stać. Jeśli ktoś uważa, że moje 500 km dreptania dla ratowania zdrowia małej Mai jest ważne i tego warte, to proszę, aby wspomógł moją zbiórkę i udostępnił ją wszędzie gdzie tylko się da - kończy Marcin.
Napisz komentarz
Komentarze