- Wszystko mieliśmy fajnie poukładane. Żyliśmy sobie spokojnie - rozpoczyna z trudem Danuta Sulkowska. - Mąż pracował, ja też. Nie martwiliśmy się o finanse, gdyż nigdy nie były one dla nas wyznacznikiem w życiu. Bardziej skupialiśmy się na tym, by cieszyć się dniem, rodziną, chwilą.
I nagle wszystko wywraca się do góry nogami. Niełatwo bowiem pogodzić się z faktem, że ukochana osoba staje przed koniecznością rezygnacji z dawnego, aktywnego życia, traci pracę i samodzielność.
Był koniec sierpnia ubiegłego roku. Po pracy Andrzej Sulkowski zaczął się uskarżać na ból nogi. Pani Danuta zauważyła, że noga męża jest sina i zimna. Od razu skontaktowała się, przez WhatsAppa, ze swoim lekarzem, dołączając zdjęcia nogi męża. Diagnoza: u 54-latka wystąpiła ostra niedokrwistość.
- Od razu pojechaliśmy na SOR do Koźla. Doktor nie stwierdził niedokrwistości. Nie stwierdzono jej w Koźlu również po dwóch dniach. I tak nas od przychodni do przychodni kierowano. A czas uciekał - wspomina pani Danuta.
Udało się umówić na prywatną wizytę. Pan Andrzej dostał skierowanie do szpitala, ale dopiero na 12 października. - Telefonów wykonałam multum, wszędzie mówiono, że są procedury. Nikt nie słuchał, co się dzieje, że mąż już nie potrafi znieść tego bólu - mówi Danuta Sulkowska.
Na granicy życia i śmierci
Wyszarpywała wizyty dla męża - trudne zadanie w dobie pandemii koronawirusa. W końcu we wrześniu zatelefonowała do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu, błagając o pomoc.
- Pani doktor powiedziała, żeby natychmiast przyjechać. Spędziliśmy kilkanaście godzin na SOR. Noga męża była już w złym stanie. Zastrzał, zakrzepica, martwica, brak tętna. Pierwsze zdanie, jakie usłyszeliśmy: dlaczego tak późno? Po przejściu wszystkich badań mąż trafił na stół operacyjny. Operacja nie powiodła się. Druga operacja też. Obrzęk, ból, martwica, odchodząca skóra, sączące się rany, zapach - wraca pamięcią do tamtych dni rozmówczyni.
Przyznaje, że ma ogromny żal, iż zostawiono ją samą ze wszystkim: opatrywaniem, załatwianiem badań, wizyt i lekarstw. W ciągłym stresie. Trudno było się odnaleźć w tej dramatycznej sytuacji.
- Myślę, że gdybym nie miała samozaparcia i zostawiła to wszystko, nie bylibyśmy dziś w miejscu, w którym jesteśmy. Nie wyobrażam sobie, jak w podobnej sytuacji mogłyby poradzić sobie osoby starsze od męża - zastanawia się pani Danuta. W trudnych chwilach była dla męża rehabilitantką, opiekunką, lekarzem - sama wykonywała opatrunki, zastrzyki, załatwiała transport karetki, skierowania na badania czy rehabilitację domową.
Był październik. W pewnym momencie pan Andrzej dostał gorączki i krwotoku. Wezwano karetkę. Mężczyzna trafił na oddział wewnętrzny szpitala w Głubczycach. Wyniki badań hemoglobiny i żelaza były alarmujące.
- Lekarze przyznali, że w tej chwili ratują mężowi życie, a nie nogę. Mąż tydzień przeleżał na oddziale wewnętrznym, skąd przewieziono go na chirurgię, gdzie amputowano nogę na wysokości uda - tak się kończy historia, po której państwo Sulkowscy musieli zacząć uczyć się żyć w zupełnie nowej dla siebie rzeczywistości.
Dziś jednak nie walczą z urzędniczą machiną, gra toczy się o powrót do normalności.
Pierwsza, zwykła proteza mechaniczna jest już zamówiona i powstaje. Jej koszt to 16 tys. zł, w tym 5,5 tys. zł to środki, jakie zapewnia NFZ. Proteza ma jedynie pomóc panu Andrzejowi w odciążaniu sprawnej nogi i nauce chodzenia. Czeka się na nią około dwóch miesięcy. Dopiero profesjonalna proteza może wspomóc go w powrocie do samodzielności. Jej cena jest bardzo wysoka - ok. 180 tys. zł. Dojdą koszty rehabilitacji. Im lepsza będzie proteza, tym większa szansa, że pan Andrzej wróci do dawnego życia. Również do pracy zawodowej.
- Lepiej chyba chodzić do pracy, mieć zajęcie. Nie będę przecież siedział cały czas w domu - podkreśla Andrzej Sulkowski.
Cały artykuł w 7. nr. Nowej Gazety Lokalnej, który ukaże się 23 lutego.
***
Każda pomoc się liczy. Można wpłacić darowiznę, przekazać 1 proc. podatku. Trwa też zbiórka na facebookowym profilu Danuty Sulkowskiej - w wyszukiwarkę FB należy wpisać "Dana Dana".
Fundacja Sedeka "Zdążyć z Pomocą". Darowizny można kierować na jedno z kont:
1. 93 2490 0005 0000 4600 7287 1845 - darowizny w polskich złotych PLN.
2. PL 76 2490 0005 0000 4600 7227 9093 kod SWIFT (BIC): ALBPPLPW - darowizny w euro.
Tytułem: 11987 - Sulkowski Andrzej
1 proc. podatku: Numer KRS: 0000338389, "Cel szczegółowy 1%: 11987 - Sulkowski Andrzej"
Napisz komentarz
Komentarze