- Pamięta pani początki swojej pracy w MOPS?
- Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej to pewien etap, który rozpoczęłam w 1990 roku. Natomiast w pomocy społecznej pracuję znacznie dłużej. W obszarze pomocy społecznej pracowałam już od 1977 roku, nim jeszcze utworzone zostały ośrodki pomocy społecznej, co nastąpiło w 1990 roku. Jest to zatem niemal całe moje zawodowe życie.
- Czyli ponad 40 lat w pomocy społecznej.
- Tak, bowiem na początku, jak weszłam na rynek pracy, pomoc społeczna podlegała resortowi zdrowia. To było wtedy Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej, a przy ZOZ-ach funkcjonował dział służb społecznych i właśnie tam zaczynałam jako pracownik socjalny. Gdy w 1990 roku powołano do życia MOPS, większość z nas, z automatu, przeszła do tego nowego tworu organizacyjnego. To była naturalna kontynuacja.
- Czy patrząc z perspektywy czasu, wybrałaby pani taką samą drogę, jeśli chodzi o karierę zawodową?
- Myślę, że na pewno byłby to jakiś zawód profesjonalnego pomagania innym. Jak niektórzy mówią, mam ten dodatkowy gen. Mianowicie gen pomagania, podobnie jak wielu innych pracowników pomocy społecznej. Myślę więc, że droga byłaby taka sama lub bardzo podobna.
- Krótko mówiąc, pomaganie innym ma pani we krwi.
- Kiedyś Bogusław Linda powiedział: „Teraz pomaganie jest modne, kiedyś nie było modne, bo było oczywiste”. Myślę, że wielu z nas tak ma, że nie potrafi przejść obojętnie obok kogoś cierpiącego, kto potrzebuje wsparcia. Uważam, że to jest dobra cecha. Nie sądzę, że jest ona dana tylko nielicznym. Generalnie wierzę w ludzi. Myślę, że wielu z nich pomaga i wielu stać na pomaganie.
- Pomoc społeczna ewoluowała przez te kilkadziesiąt lat. Pani zdaniem jest to przepaść pomiędzy tym, co było wówczas, a jest obecnie? Czy też to określenie jest nieco przesadne?
- Może to być właściwe określenie. W latach 70. to było zupełnie inne pomaganie. Funkcjonowali wtedy opiekunowie społeczni. Osoby te lokalnie zajmowały się wsparciem, ale bardziej doradztwem i współpracą z tworzącymi się dopiero służbami zawodowymi. To, co jest teraz, z pewnością odbiega od tego, co było 40 lat temu, gdy zaczynałam. Na pewno nie było wtedy tak profesjonalnej służby i tak rozbudowanej sieci wsparcia. To, można by rzec, było raczkujące, pionierskie. Ówczesna pomoc ograniczała się do wsparcia finansowego i była daleko nieskuteczna. Choćby dlatego, że mieliśmy zbyt mało osób zajmujących się tym w sposób profesjonalny. Była to bardziej pomoc interwencyjna.
- Był jakiś trudniejszy moment w pani karierze zawodowej? Pojawiały się chwile zwątpienia?
- Myślałam o zmianie pracy, tym bardziej że również moi znajomi szukali nowych doświadczeń i możliwości rozwoju. Jednak nie dlatego, żebym zwątpiła w to, co robię, ale tak jak wiele innych osób myślałam, aby dotknąć czegoś innego. Mam na myśli pracę w oświacie. Ale to też jest wyzwanie, nielekka profesja, i pozostałam wierna pomocy społecznej. Czasami skala nieszczęść, utrapień czy pewnych rodzajów dysfunkcji, z którymi w pomocy społecznej mamy do czynienia, mogą nakłaniać do pewnych przemyśleń i refleksji. Ale z tych powodów nigdy nie rozważałam odejścia z pracy. Wręcz przeciwnie, bo nie ma mojej zgody, jako człowieka, żeby ktoś inny cierpiał na przykład z powodu przemocy. Jestem na tyle wrażliwa i empatyczna, że nie potrafię nie reagować, gdy widzę na przykład osoby w kryzysie bezdomności.
- A biurokracja i wiecznie zmieniające się przepisy nie działały zniechęcająco?
- To był i jest problem, że nieustannie zmieniają się przepisy, a do obszaru pomocy społecznej ciągle dodawane są nowe zadania. Był taki czas, kiedy wielu działań, jak na przykład przemoc czy asysta rodzinna, nie było w strukturach pomocy społecznej, a potem trafiało to do naszego obszaru. Teraz tych zakresów działań jest bardzo dużo. Do tego dochodzi biurokracja. Pracownicy socjalni obciążeni są koniecznością tworzenia bardzo wielu dokumentów. Obecnie dokument trzeba tworzyć na każdym etapie. Pomimo że pewne ustalenia wydają się oczywiste, wszystko musi być zapisane i potwierdzone.
- Mówimy o przeróżnych problemach, trudnościach. Zapewne były też radosne chwile.
- Są chwile piękne i wyjątkowe dotyczące poszczególnych klientów pomocy społecznej czy podopiecznych, którym skutecznie pomogłam bądź pomogliśmy. Takich przykładów jest bardzo wiele. To nieprawda, że nie można skutecznie pomóc, że beneficjenci MOPS oczekują jedynie wsparcia w formie finansowej. Wbrew obiegowym opiniom, wiele można osiągnąć pracą socjalną. Tak jak czyniłam to na początku mojej przygody z pomocą społeczną, gdy pracowałam w takim charakterze jak dziś asystenci rodzin. To głęboko eksploracyjna praca z rodziną, na zasobach rodziny, na edukacji. To z tamtego okresu, jeszcze jako pracownik socjalny, mam wiele dobrych wspomnień, kiedy konkretnym rodzinom, samotnym matkom, ojcom można było skutecznie pomóc i do dziś mam te przypadki w pamięci. Ale te dobre działania dotyczą też czasu, gdy objęłam funkcję dyrektora MOPS. To na przykład bliska współpraca z Uniwersytetem Opolskim i organizowanie cyklicznych konferencji naukowych na bardzo wysokim poziomie, które miały charakter zarówno informacyjny, jak i edukacyjny. Ta współpraca jest kontynuowana. Ponadto takim pozytywnym doświadczeniem jest dla mnie fakt, że wielu pracowników MOPS podejmuje czy kontynuuje permanentną edukację i podnoszenie kwalifikacji. Dla mnie, jako dyrektora, niezwykle budujące było to, że osoby stale się uczą i podnoszą swoje kompetencje. Kadra MOPS to osoby bardzo profesjonalnie przygotowane do pełnienia swoich obowiązków. Ponadto ceniłam sobie współpracę z organizacjami pozarządowymi. Szczególnie z tymi, które w swoich celach statutowych mają pracę na rzecz seniorów z uniwersytetów trzeciego wieku; jeden z nich miałam przyjemność współtworzyć. Nadawaliśmy na tych samych falach, emocjach. Zresztą praca z seniorami była dla mnie czymś ważnym, inspirującym i dostarczającym wiele radości.
- Właśnie chciałem zapytać, czy jest pani dumna ze swoich pracowników, ale to, co usłyszałem, w pełni rozwiewa wszelkie wątpliwości.
- To dobry, profesjonalny zespół. Jest dużo pracowników z wieloletnim doświadczeniem, którzy bazują i na wiedzy teoretycznej, i na własnych doświadczeniach w tej rzeczywistej pracy. To ciągłe uczenie się na różnych poziomach. Studia specjalizacyjne, ale też nowe formy kształcenia. Przed komisją w Warszawie zdają trudne egzaminy, i to na bardzo wysokim poziomie, otrzymując listy gratulacyjne i takie oceny, które budzą mój szacunek. Również dumę, że z takimi osobami miałam przyjemność pracować.
- Czego by pani życzyła swojej następczyni?
- Przede wszystkim, aby obdarzona była empatią. Trzeba umieć słuchać ludzi, nie oceniać, a bardziej racjonalizować wiedzę pozyskiwaną w toku pracy z osobą, która zwraca się o pomoc. Nowej dyrektor życzyłabym też podjęcia pewnego wyzwania, by wciąż zmieniać obraz, wizerunek i sposób postrzegania MOPS i generalnie pomocy społecznej w naszym mieście. Dlatego że ten wizerunek i ta kreacja tego obszaru życia społecznego, niestety, nie są pozytywne. Proszę zauważyć, że na pomoc społeczną najczęściej się narzeka, pokazuje w nieobiektywnym świetle, często przez pryzmat jednostkowych zdarzeń, które kładą się potem cieniem na naszym wizerunku. Mam głównie na myśli to, aby wzrastała ranga zawodów profesjonalnego pomagania. Powiem wprost, nawet nazwa naszego zawodu - pracownik socjalny - niewiele mówi. W tej nazwie jest tak kręta droga, że ktoś myśli, iż takie osoby zajmują się działalnością socjalną, natomiast to jest zupełnie inny obszar i kierunek. Nowej sterniczce MOPS życzę też, aby była odporna na słowa krytyki i nie ustawała w głoszeniu tej oczywistej - choć nie dla wszystkich - prawdy, że pomoc społeczna już dawno w warunkach Kędzierzyna-Koźla nie jest rozdawnictwem publicznych pieniędzy. W obszarze profesjonalnego pomagania MOPS w Kędzierzynie-Koźlu jest naprawdę dobrym przykładem. Jego siłą jest to, że podstawowymi obszarami działania są usługi społeczne i socjalne, a nie pomoc w formie finansowej.
- To z czego wynika to mylne przekonanie?
- Być może stąd, że to właśnie przez MOPS następuje transfer środków finansowych z budżetu państwa, które są dedykowane rodzinie. I jeśli ktoś czyta na przykład bieżący budżet MOPS na poziomie 90 mln zł, to łapie się za głowę. Ale jeśli ktoś uważnie go przeanalizuje, to dojdzie do wniosku, że 4/5 tego budżetu stanowią środki jedynie transferowane przez MOPS w postaci świadczeń rodzinnych, funduszu alimentacyjnego, świadczenia 500+ i 300+ oraz wielu innych świadczeń dedykowanych rodzinie. To są te ogromne pieniądze pochodzące z budżetu państwa, a nie gminy. W realiach naszego miasta środki gminy są w minimalnym zakresie przyznawane na zasiłki celowe, a gros tych funduszy przeznacza się właśnie na usługi socjalne, które moim zdaniem są przyszłością pomocy społecznej. Nasze miasto jest silne infrastrukturą społeczną. Mam tu na myśli domy dziennego pobytu, mieszkania chronione. Generalnie współczesna pomoc społeczna w wydaniu Kędzierzyna-Koźla w minimalnej części jest wspomaganiem w formie finansowej, natomiast w zasadniczej części są to usługi polegające na dożywianiu dzieci i osób dorosłych, na pracy z rodziną doświadczającą przemocy, na pracy z osobami będącymi w kryzysie bezdomności. Pracujemy też z osobami starszymi w sensie aktywizacji, jak czynią to domy dziennego pobytu, bądź też pomocy w funkcjonowaniu, jak ma to miejsce w mieszkaniach chronionych. I wreszcie świadczymy usługi opiekuńcze w domu chorego, przy czym gdy osoby te przestają już być wydolne i wymagają 24-godzinnej opieki, to kierowane są do domów pomocy społecznej.
- Jest to zatem wieloaspektowa i wielowątkowa działalność.
- Polegająca na aktywizacji, na wydobywaniu zasobów i pracy z rodziną. Z jednej strony dostrzegamy w naszym mieście zjawisko depopulacji, a z drugiej postępujący problem starzenia się społeczeństwa Kędzierzyna-Koźla. Zatem ogromnym wyzwaniem dla nowego dyrektora będzie budowanie systemu wsparcia dla osób starszych. Życzę więc tutaj nowej pani dyrektor siły i pomysłów w tym zakresie, bo będzie to w mojej ocenie podstawowe wyzwanie i cel strategiczny dla pomocy społecznej. Trzeba tutaj wymyślić nowe narzędzia, zachęcać biznes, aby sięgał do tego obszaru, który nazywamy „srebrną gospodarką”. Ktoś kiedyś powiedział, że żadne pieniądze nakierowane na osoby starsze nie zostaną zmarnotrawione i zawsze przyniosą zysk. Możliwości opiekuńcze współczesnej rodziny bardzo się obniżyły i to na państwie będzie spoczywać obowiązek zaopiekowania starszych, niewydolnych osób. Ponadto poważnym problemem są choroby psychiczne i upośledzenia intelektualne. To są niezwykle trudne sprawy. Wspomniane choroby plus uzależnienia, m.in. te współczesne, począwszy od hazardu czy dopalaczy, powodują, że zagrożone jest też dobro, zdrowie i życie dzieci. To też jest bardzo istotny kierunek działania. W tym zakresie materia jest bardzo delikatna i odpowiedzialna, bo chodzi o bezpieczeństwo najmłodszych. Zatem nowemu dyrektorowi MOPS życzę też, aby umiał słuchać, ponieważ takie zjawiska, jak dysfunkcjonalność czy brak środków do życia, zachodzą na ogół w ciszy i wybuchają okazjonalnie, gdy dochodzi do jakiegoś dramatu. Trzeba być bardzo wyczulonym na to, jak funkcjonuje skomplikowany mechanizm miasta.
Napisz komentarz
Komentarze