Starzy pożarnicy z Gościęcina pamiętają, jak zgłoszenia do akcji z Koźla przekazywano telefonicznie do byłej poczty. Stamtąd ktoś podbiegał - zaledwie 200 metrów - do strażnicy i włączał syrenę.
Te czasy minęły bezpowrotnie.
Przed ponad dwoma dekadami w jednostce zaczął działać Zintegrowany System Alarmowania i Ochrony Ludności DSP-50.
W sposób zdalny, drogą radiową uruchamia on syreny alarmowe jednostki poprzez stanowisko kierowania Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kędzierzynie-Koźlu.
Okazał się niewystarczający.
Przeminęło z wiatrem
Większość strażaków działających w OSP w Gościęcinie pracuje na gospodarce. Zdarzało się, że kierujący ciągnikiem czy wykonujący inne prace na roli nie słyszał syreny alarmowej.
- Kiedy wieje w kierunku Karchowa, nasza strona nie słyszy sygnału syreny. Jak wieje na Mierzęcin, nie słyszy tamta strona - mówi Jan Mainka, zastępca komendanta OSP w Gościęcinie.
Jeżeli do jednostki nie dotrze wystarczająca liczba druhów, trzeba dzwonić po pozostałych.
Choć, jak zapewnia Jan Mainka, strażacy z Gościęcina wyjeżdżają do akcji w ciągu pięciu-sześciu minut od pierwszego sygnału syreny, reakcja pożarników może być jeszcze lepsza, a praca sprawniejsza. Wszystko dzięki systemowi zainstalowanemu w jednostce w ostatnim tygodniu marca.
W skrócie polega to na tym, że gdy zaczyna wyć syrena, równocześnie dzwonią telefony druhów przypisane do systemu. Można w nim zaprogramować 30 numerów. Zawiera się w tym pewien zapas, gdyż spośród wszystkich działających w jednostce 80 osób, tych, które mogą uczestniczyć w wyjazdach do akcji, są tylko 24.
Dobrodziej z sąsiedniej gminy
O tym, że nowy sposób powiadamiania usprawni pracę druhów, jest przekonany Krzysztof Ziegler, dowódca sekcji.
- Telefon komórkowy ma dziś każdy. Dodatkowy sposób powiadamiania usprawni nasze wyjazdy. Dzięki niemu będziemy szybciej reagować. To dla nas duże ułatwienie, szczególnie przy złej pogodzie, kiedy nie słychać syreny - podkreśla Ziegler.
Nie byłoby się dziś z czego cieszyć, gdyby jednostce nie udało się pozyskać prywatnego sponsora - Seko-Serwis z Reńskiej Wsi.
Co ważne, system jest własnością jednostki. Za korzystanie z niego nie trzeba uiszczać abonamentu.
Plusem jest też to, iż w razie przerwy w dostawie prądu, jeśli tylko impuls przejdzie do syreny, powiadomienie dotrze również do telefonów.
- Na każdy telefon przychodzi trzysekundowy sygnał. Jeśli ktoś nie odbierze, dotrze do niego automatyczna wiadomość tekstowa, która informuje, że było połączenie - wyjaśnia Jan Mainka.
Komendantem OSP w Gościęcinie jest Jan Cichoń. Prezesem - Tomasz Wielgan. Zastępca komendanta Jan Mainka jest jednym z czterech dowódców w jednostce. Krystian Duda pełni funkcję skarbnika, a Leszek Sękowski - kronikarza.
W minionym roku OSP w Gościęcinie odnotowało 22 wyjazdy.
- Z tego połowę alarmowych, ratowniczo-gaśniczych, powołanych przez Koźle - precyzuje naczelnik Jan Cichoń.
Jakie wyzwania stoją przed jednostką, która w minionym roku obchodziła jubileusz 130-lecia?
Udało się zbudować żeńską młodzieżową drużynę pożarniczą. Dziewczęta chętnie uczestniczą w spotkaniach, ćwiczeniach i wyjazdach na zawody sportowo-pożarnicze. W drugiej połowie kwietnia 10-osobowa drużyna wzbogaci się o „koszarówki” z imiennymi naszywkami.
Wciąż jednak za mało jest chłopców chętnych do wstąpienia w szeregi jednostki. Chcą, by w Gościęcinie powstała też drużyna najmłodszych adeptów pożarnictwa - smerfów.
Starsi strażacy próbują przyciągać młodych. W ferie zimowe zorganizowali dla dzieci zajęcia z kuligiem. Jeśli pozwolą na to środki finansowe, zorganizują dla dzieci i młodzieży majówkę.
Nie ustają w działaniach
W ostatnim czasie jednostce udało się pozyskać sześć hełmów. Na rozpatrzenie oczekuje złożony do Warszawy wniosek o sfinansowanie zakupu ubrań bojowych.
Do akcji wyjeżdżają dobrze wyposażonym wozem gaśniczym średnim Star 244 typu 008 ze zbiornikiem wodnym o pojemności 2500 l i motopompą. Na wyposażeniu mają też m.in. torbę ratowniczą PSP-R1 i defibrylator.
- Myślę, że jesteśmy nieźle wyposażeni. Choć, jak najbardziej, chcielibyśmy więcej - uśmiecha się Jan Mainka.
Tutejsi strażacy próbują pozyskać średni samochód Renault od PSP w Koźlu. Na pojazd wyprodukowany w 2000 r. chrapkę ma jednak wiele jednostek.
- Bardzo kompaktowy. Krótszy od naszego samochodu. Co prawda z trochę mniejszym zbiornikiem na wodę, ale zabudowany praktycznie od podwozia aż po sufit. Ma przestronną kabinę. W naszym starze z przodu siedzi dowódca i kierowca, a ratownicy z tyłu. Musimy do siebie krzyczeć, żeby cokolwiek usłyszeć - mówi Krzysztof Ziegler.
(...)
Szerzej w 13. nr. "Lokalnej", który ukazał się 2 kwietnia.
Napisz komentarz
Komentarze