Baszta Montalemberta to jeden z najcenniejszych zabytków w naszym regionie. Ten piękny, choć nadszarpnięty zębem czasu obiekt z ciekawą historią jest nawet większy od krakowskiego Barbakanu. Rondel z Portowej został wpisany do rejestru zabytków województwa opolskiego 21 kwietnia 1964 roku. Na terenie przedmiotowej nieruchomości znajdują się także budowle, które nie zostały wpisane do rejestru zabytków oraz gminnej ewidencji zabytków. W bezpośrednim sąsiedztwie nieruchomości znajdują się działki gminne o łącznej powierzchni około trzech hektarów.
Pasjonatem tego obiektu jest m.in. kędzierzyńsko-kozielski architekt Arkadiusz Hasny, który o forcie Fryderyka Wilhelma wie praktycznie wszystko. Jest bowiem w posiadaniu pierwotnej, i co niezwykle istotne, kompletnej dokumentacji budowy tego dzieła fortecznego. Są to oczywiście kopie oryginalnej dokumentacji.
- Wiele w tym przypadku zawdzięczam dr. Krzysztofowi Biskupowi, który przekazał mi te materiały w 1996 r. w związku z moją pracą dyplomową. Te wizualizacje, ukazujące czasy świetności kozielskiej baszty, powstały dzięki jego zbiorom i uprzejmości, jaką mi wówczas wyświadczył - podkreśla Arkadiusz Hasny, reprezentujący kędzierzyńsko-kozielskie AR Studio Projekt.
Ponieważ dokumentacja była dość mocno zniszczona, nasz rozmówca przetworzył ją w wersję elektroniczną. Wszystko na potrzeby pracy dyplomowej poświęconej właśnie baszcie, a konkretnie rewitalizacji całego zespołu wchodzącego w skład fortu Fryderyka Wilhelma, który budowano około 15 lat. Architekt przyznaje, że to unikatowy zabytek.
- Rozmawiałem z moimi kolegami z Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji, którzy potwierdzają, że jest to jeden z nielicznych znanych im tego typu obiektów tej skali. Owszem, w mniejszej skali są one spotykane nawet w Polsce, jak chociażby w Świnoujściu, gdzie zbudowano Fort Anioła.
Miłość do historii
Kim był człowiek, który udostępnił Arkadiuszowi Hasnemu tę bezcenną dokumentację? Krzysztof Biskup to wybitny naukowiec i specjalista w dziedzinie historii fortyfikacji i konserwacji zabytków. Urodził się i wychował w Toruniu - mieście pełnym historycznych budowli. Wspominał nieraz, jak w latach chłopięcych z upodobaniem eksplorował toruńskie forty, nie przypuszczając zapewne, że właśnie nowożytne fortyfikacje staną się jego pasją na całe życie. W 1976 ukończył studia na Wydziale Chemii Politechniki Gdańskiej, pracę jednak podjął na Wydziale Architektury tejże uczelni, by móc rozwijać swoje zainteresowania fortyfikacjami - czytamy w „Wiadomościach Konserwatorskich” (piśmie Stowarzyszenia Konserwatorów Zabytków).
Systematycznie dokumentował wraz z młodzieżą zachowane fortyfikacje nowożytne m.in. w Gdańsku, Malborku, Kostrzynie i w wielu miejscowościach na Mazurach. W ten sposób utrwalił stan licznych budowli (niektóre z nich już nie istnieją), a równocześnie dzielił się ze studentami swoją wiedzą i rozbudzał ich zainteresowanie architekturą obronną.
Stał się jednym z najwybitniejszych specjalistów w dziedzinie fortyfikacji pruskich XIX w., choć znakomicie znał także obwarowania z innych epok. Był badaczem bardzo wszechstronnym. Z wielką swobodą poruszał się po zbiorach polskich oraz zagranicznych bibliotek i archiwów. Z zamiłowaniem prowadził - tak ważne w przypadku historii budownictwa - eksploracje i badania terenowe obiektów. Ta wszechstronność sprawiła, że jego opracowania były zawsze gruntowne i na wysokim poziomie merytorycznym. Za swoją działalność propagatorską wyróżniony został w 1996 r. Złotą Odznaką „Za opiekę nad zabytkami”.
Był jedną z osób, które przyczyniły się do uznania wartości fortyfikacji XIX-wiecznych i otoczenia ich ochroną. Przekazywał chętnie swoją wiedzę i pasję młodszym kolegom, powiększając krąg miłośników fortyfikacji. Był członkiem Towarzystwa Naukowego w Toruniu, współzałożycielem i członkiem Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji, członkiem Deutsche Gesellschaft für Festungsforschung i członkiem honorowym European Cathedrals Association. Był także rzeczoznawcą Ministra Kultury i Sztuki w dziedzinie ochrony zabytków nieruchomych. Czynnie działał też w Stowarzyszeniu Konserwatorów Zabytków jako członek Oddziału Północnego. Zmarł w listopadzie 2000 roku.
Powrót do przeszłości
Wreszcie pod koniec 2020 roku zapadła decyzja, aby monumentalną budowlę z ul. Portowej zaprezentować w formacie 3D.
- Pracowały przy tym dwie osoby. U nas w firmie na bieżąco robimy wizualizacje różnych projektów. Mamy dobre oprogramowanie. Było trochę więcej czasu i pomyślałem, że warto to zrobić również w przypadku baszty Montalemberta i zaprezentować następnie szerszemu gremium. Trzeba ten temat pielęgnować, bo może kiedyś coś z tego w końcu wyniknie. Zajęło nam to około miesiąca, aby to ładnie wszystko dopracować. Chodzi bowiem o to, aby to miało również wartość historyczną i mogło być wykorzystywane na przykład przez powiatowego czy wojewódzkiego konserwatora zabytków bądź podmiot, który będzie chciał zrewitalizować ten obiekt, odwzorowując każdy architektoniczny detal zgodnie z pierwowzorem - tłumaczy Arkadiusz Hasny. Pragnie, aby zabytek odzyskał dawny blask.
Nasz rozmówca przypomina, że według założenia pierwotnego na terenie baszty znajdowały się dwie wewnętrzne klatki schodowe w wieżyczkach, wewnętrzny dziedziniec oraz drewniane stropy na ostatnich kondygnacjach, gdzie nie było już obsługi artyleryjskiej.
- Jednak żołnierze, korzystając z broni lekkiej, razili przeciwnika jeszcze z samego szczytu baszty - mówi Arkadiusz Hasny, przyznając, że cała dokumentacja fortu, którą posiada, jest niezwykle cenna, ponieważ wszystkie elementy architektoniczne tego obiektu są tam pięknie wyeksponowane. Dzięki temu można było przygotować tak rzetelną i dokładną wizualizację komputerową.
Przekształcony w browar
Co do krakowskiego Barbakanu i fortu Fryderyka Wilhelma - choć oba obiekty powstały w różnych epokach, to ich założenie jest bardzo podobne.
- Śmiało można je więc do siebie porównać. O dziwo, fort Fryderyka Wilhelma w Koźlu jest większy niż Barbakan, jednakże to Kraków szczyci się na cały świat swoim odrestaurowanym zabytkiem, a znajdująca się w prywatnych rękach kozielska baszta jest de facto antyreklamą miasta - ubolewa Arkadiusz Hasny.
Jego zdaniem, jeśli chcemy ten obiekt w krótkim czasie zabezpieczyć, to w pierwszej kolejności należałoby usunąć całą roślinność, która porasta fort. Drzewa bowiem rozsadzają sklepienia.
Fort Fryderyka Wilhelma należy do rzadko spotykanych w Polsce i Europie dzieł fortecznych, określanych mianem baszt Montalemberta. Solidny ceglany masyw w formie cylindrycznej wieży przydał się w czasie obrony miasta w 1807 r. Był wówczas supernowoczesnym obiektem, którego budowę ukończono kilka miesięcy przed francuskim oblężeniem. Założeniem takiego rondla, wysuniętego na przedpole twierdzy, było rażenie przeciwnika, nim dotrze on w bezpośrednie sąsiedztwo wałów i umocnień. Uwagę zwraca, zachowana w dobrym stanie, autentyczna brama z otworami strzelniczymi i umieszczona nad jedną ze strzelnic data: 1805.
Jak informuje Arkadiusz Hasny, na początku XX wieku doszło tam do dużej przebudowy w związku z powstaniem browaru.
- To była duża ingerencja w stan pierwotny nieruchomości. Baszta po likwidacji twierdzy, co nastąpiło w 1874 , została przebudowana na słodownię/browar. Co ciekawe, kozielska słodownia działała na rzecz gliwickiego browaru Hugona Scobla - dodaje nasz rozmówca.
Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego miasta za pożądane uznaje przekształcenie tego terenu np. w centrum hotelowo-konferencyjne, czy też sportowo-rekreacyjne oraz wypoczynkowe. Teren fortu o pow. 1,24 ha obejmuje: działkę w użytkowaniu wieczystym (do dnia 5.12.2089 r.) o pow. 1,2463 ha oraz następujące budynki i budowle posadowione na tym gruncie, czyli basztę Montalemberta wpisaną do rejestru zabytków o kubaturze 8700 m sześc., forteczny schron latrynowy, budynek magazynowy o pow. zabudowy 74,60 mkw., budynek biurowo-magazynowy o pow. 645,20 mkw., spichlerz o pow. 332,80 mkw., wiatę garażową o pow. 146,40 mkw., jak również place i drogi.
Nieruchomość przy ul. Portowej 26 znajduje się w opłakanym stanie technicznym. Z uwagi na niemałe koszty i skalę przedsięwzięcia ratowanie tego zabytku może zająć wiele lat.
Baszta pełna tajemnic
Okazuje się, że kozielski rondel kryje jeszcze wiele tajemnic. Janusz Szargut, mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla, eksplorował podziemia baszty Montalemberta.
- To było bardzo dawno temu. Chyba jeszcze w latach 70. Jako młodzi chłopcy chodziliśmy tam dość często. Znajdowały się tam wejścia do podziemi, ale mogliśmy się nimi przemieścić tylko kawałek, bo już dalej były zasypane ziemią. Wchodziliśmy do nich ile tylko się dało, zastanawiając się, co tak naprawdę one kryją. Podziemne korytarze były wykonane z cegły. Sądzę, że prowadziły w kierunku pobliskiej, bo oddalonej o kilkadziesiąt metrów górki - relacjonuje Janusz Szargut.
Obecnie wspomnianej górki już nie ma. Na przestrzeni lat teren wokół baszty ulegał istotnym przeobrażeniom (m.in. w latach 70. i 80. XX w.). Pan Janusz odwiedzał też z kolegami wyższe kondygnacje tej zabytkowej budowli.
- Wchodziliśmy na górę, a konkretnie na dwie wieże przypominające kształtem wielkie kominy. To były ciekawe i niezapomniane czasy - przyznaje nasz rozmówca, który dziś już wie, że wspomniane kominy to tak naprawdę dwie wewnętrzne klatki schodowe znajdujące się w wieżyczkach.
Nasz rozmówca, podobnie jak wielu mieszkańców Kędzierzyna-Koźla, liczy na to, że baszta Montalemberta będzie jeszcze cieszyć oczy przyszłych pokoleń.
Napisz komentarz
Komentarze