W Kędzierzynie prężnie działa grupa graczy w Warhammer Underworlds. To dwuosobowa gra typu skirmish, w której o zwycięstwie decyduje właściwe zagrywanie krat z wcześniej stworzonej pod swoją taktykę talii i jak najlepsze rozplanowanie ruchów swoimi figurami na planszy o heksagonalnych polach.
W tej trudnej, wymagającej strategicznego i taktycznego myślenia na wielu płaszczyznach planszówce nasi gracze zdobyli w tym roku drużynowo brązowy medal na mistrzostwach Europy w Serbii, a niedawno wywalczyli 1. i 3. miejsce na turnieju w Niemczech.
Pozytywnie zakręceni ludzie, wiek 35 plus, ojcowie, normalnie pracujący w różnych branżach. Mający po prostu wyjątkowe hobby.
Chcą odciągać młodych ludzi od ekranów, posadzić ich naprzeciwko siebie i rozmawiać, grać, rywalizować. Bo w grach planszowych o interakcję chodzi.
Normalni ludzie
Marzy im się, by rozruszać spotkania przy planszy w naszym mieście. Jeszcze w tym roku planują zorganizować w nim duży turniej. Nie zwalniają tempa - miejscu, w którym działał kultowy pub "Kameleon" w Brzeźcach, pragną przywrócić dawny blask i stworzyć tam stałe miejsce dla graczy i rodzin z dziećmi, czyli gralnię.
Pracy przy tym sporo, koszty niemałe, a że robią to sami w czasie wolnym, łatwo nie jest. Dlatego uruchomili zbiórkę na Patronite, która ma ich wspomóc w inicjatywie. Można ją znaleźć na tej platformie, wpisując "GraFok".
W gralni spotykamy się 8 sierpnia z Łukaszem Stankiem i Miłoszem Mazurem z Klubu Miłośników Gier Planszowych GraFok. Trwa międzynarodowy turniej.
Łukasz Stanek ze Starego Koźla, właściciel sklepu Grafok.pl, zawodowo pracuje jako logistyk w Zakładach Azotowych. Miłosz Mazur - przyjaciel GraFoka z osiedla Pogorzelec, doktor biologii, nauczyciel akademicki, naukowo zajmujący się chrząszczami, wykładający zaś przedmioty biologiczne, głównie związane z zoologią, ewolucjonizmem i ochroną przyrody. Obaj prywatnie "po godzinach" są wielkimi miłośnikami planszówek.
Temat stałego miejsca do grania przewija się od kilkunastu lat. W przeszłości próby odbywały się w MOK-u, pizzeriach i pubach. Przez pewien okres gralnia funkcjonowała w Mechanicznej Pomarańczy. Kiedy kilka lat temu zamknięto ten lokal, miała w nim powstać stała gralnia. Funkcjonowała tylko kilka miesięcy. Pasjonaci nie byli w stanie utrzymać tego miejsca ze względu choćby na jego kubaturę - wysokie koszty ogrzewania i klimatyzowania zrobiły swoje. Było tam też za ciemno, a zaplecze z punktu graczy było niewystarczające. Mechaniczną Pomarańczę reaktywowano w pierwotnej formie, a oni na powrót stali się "bezdomni".
Potem znów pustka
- Granie po domach, chowanie się. Cyklicznie się spotykaliśmy, ale nigdy w większych grupach - mówi Łukasz Stanek.
W grudniu ubiegłego roku podjął decyzję, by ponownie spróbować stworzyć gralnię z prawdziwego zdarzenia. Jako że takie miejsce trzeba utrzymać, pojawił się pomysł na sklep internetowy. Zaraz po jego otwarciu miała powstać gralnia, ale wybuchła epidemia koronawirusa.
(...)
Cały artykuł w 31. nr. Nowej Gazety Lokalnej, który ukaże się 18 sierpnia.
Napisz komentarz
Komentarze