Krzysztof Rolnik wziął sprawy w swoje ręce. Szuka pomocy, gdzie się da. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Jak dotąd jego starania nie odniosły skutku. Z nadejściem zimy feralne miejsce znów o sobie przypomina.
W niedzielne popołudnie 15 grudnia doszło w tym miejscu do czołowego zderzenia dwóch pojazdów. Zakończyło się na strachu.
Drugie zdarzenie miało miejsce w niedzielę 22 grudnia. Kierowca osobówki na głubczyckich tablicach zmierzał w kierunku Kędzierzyna-Koźla. Świadkowie mówią, że jechał wolno, a mimo to wyrzuciło go i zakończył jazdę na płocie. Na szczęście kierowcy nic się nie stało.
- Tylko na strachu się skończyło, rozbitym aucie i płocie - mówi Krzysztof Rolnik. - Ale znowu pojawia się pytanie: czy ktoś tu musi zginąć, żeby odpowiednie służby w końcu zareagowały? - rozkłada ręce. I zapowiada, że tego samego dnia napisze kolejne pisma do GDDKiA, policji czy inspekcji transportu drogowego. - Czas się przypomnieć - zaznacza rozmówca.
Na odcinku, o którym mowa, obowiązuje jazda z maksymalną prędkością 40 km/h.
Napisz komentarz
Komentarze