Już na kilka dni przed rozpoczęciem pociągi, do których ze względu na brak wolnych miejsc wchodziło się przez okna, wiozły młodzież z całej Polski, a także innych państw, po to, by mogli spędzić trzy dni na szaleństwach, wraz z niemal trzystoma tysiącami rówieśników.
Spotkana na dworcu kolejowym we Wrocławiu Ewelina z Tarnobrzega powiedziała: „Jechałam już dziesięć godzin pociągiem, a teraz czekam piątą godzinę na pociąg do Żar. Nigdzie jednak nie ma wolnych miejsc. Przecież nie będę się z nikim o nie bić”. Nie ma się co dziwić, gdyż średnio w każdym wagonie jechało około pięciuset osób. Mariusz z Bochni, który wraz z przyjaciółmi pomógł nam wsiąść przez okno do przedziału, opowiadał, że czekał cały rok na to, by uczestniczyć w koncertach, które odbywały się na największej scenie w kraju. Polski Woodstock jest jedną z największych tego typu imprez na świecie.
W tym roku dwukrotnie zwiększono liczbę sanitariatów oraz kranów, licząc się z tym, że uczestników będzie znacznie więcej niż w roku ubiegłym. Całemu przedsięwzięciu towarzyszyły hasła „Stop przemocy” oraz „Stop narkotykom”. Jednak na imprezie były i przemoc, i narkotyki. Już pierwszego wieczora miejscowi „dresiarze” pobili uczestniczącego w koncercie punka, przez co w mieście wprowadzono prohibicję na czas trwania Przystanku Woodstock. Dilerów narkotykowych można było spotkać w każdym sektorze pola namiotowego, lecz policjanci i Pokojowy Patrol skutecznie z nimi walczyli, ale nie mogli zapobiec kradzieżom. Prowodyrami wielu z nich byli właśnie dilerzy, którzy zamiast pieniędzy przyjmowali również rzeczy materialne, takie jak śpiwory, karimaty, buty, a nawet namioty.
Często można było usłyszeć w radiowęźle komunikaty typu „Oddajcie mi moje martensy. To jedyne buty, jakie miałam”. Przez cały trzeci dzień Przystanku trwały walki błotne. Wielu ludzi rezygnowało nawet z ubrań, które po takiej wojnie nie nadawały się do ponownego włożenia, co stanowiło nawiązanie do kultowego festiwalu sprzed lat. Najbardziej potrzebną rzeczą były maski przeciwpyłowe, bo bez nich w tumanach kurzu nie można było swobodnie oddychać. Mimo takich warunków wszyscy świetnie się bawili i zadeklarowali ponowny przyjazd na Przystanek Woodstock w roku 2000.
Tekst pochodzi z Gazety Lokalnej nr 12 z 18.08.1999 r.
Napisz komentarz
Komentarze