Wykorzystane do jego budowy technologie nie są powszechnie stosowane. Projekt budowlany przygotowała pracownia architektoniczna z Częstochowy.
- Jeździliśmy tam dosyć długo. Ten zrealizowany ostatecznie projekt był dopiero trzecim, na który zdecydowaliśmy się po licznych adaptacjach. Proponowana przez pracownię architektoniczną technologia wykonania była standardowa i dopiero z wykonawcą wprowadzaliśmy zmiany, które doprowadziły do obecnego kształtu - wyjaśnia pan Marcin. - Budynek został wykonany w technologii żelbetowej. Do budowy wykorzystaliśmy wypełniacz, który zmniejsza wagę ściany i posiada lepsze właściwości izolacyjne. Mam tu na myśli szkło spienione. Dzięki temu ściana nie chłonie też wilgoci, ale nie wierzę, że ta technologia przyjmie się nieco szerzej. Z prostej przyczyny. Otóż szkło spienione jest relatywnie drogie i w Polsce w tych małych granulatach nie było wówczas dostępne. Nie wiem, jak jest teraz. Samo wykonanie też nie jest łatwe, ponieważ to szkło jest dosyć kruche. Normalne wypełniacze są pod tym względem tańsze. Natomiast w zastosowanej do budowy tego domu mieszance udało nam się zachować odpowiedni parametr odporności na ściskanie.
Długa inwestycja
Zastosowana przez pana Marcina technologia dobrze chroni przed ubytkami ciepła, ale nie jest to kluczowy czynnik, albowiem podstawowym izolatorem - jeśli chodzi o ściany - jest zewnętrzna płyta warstwowa poliuretanowa o grubości 20 cm. Jest to jednak dość nietypowe rozwiązanie.
- Pracuję w branży chemicznej, więc znam firmy, które ją wykonują. Kupiłem taką płytę w drugim i trzecim gatunku, a zatem relatywnie tańszą, bo blacha miała niedoskonałości. Natomiast użyliśmy ją, bo na blachę i tak zakładaliśmy elewację. Zatem jej wygląd nie miał dla mnie większego znaczenia, a jedynie właściwości poprawiające izolacyjność. Współczynnik przewodzenia ciepła przez taką płytę jest na poziomie 0,09 W/(mK), a standard przy obecnych wymaganiach ma wynosić 0,15 W/(mK) – tłumaczy pan Marcin.
Budowa domu trwała około 6 lat z półtoraroczną przerwą techniczną. Złożoność tego projektu była tak duża, że wiele aspektów wpływało na wydłużanie się inwestycji. Problemy z ekipami wykonawczymi, wątpliwości co do obliczeń konstrukcyjnych, co wymagało przeprowadzenia ponownych przeliczeń.
- To są nietypowe rozwiązania i nie jest to takie oczywiste jak w przypadku budynków klasycznych. Powiem tylko tyle, że na zbrojenie tego budynku poszło 40 ton stali. Inwestycję udało się oddać do użytku trzy lata temu, ale jeszcze do dziś nie wszystko zostało ukończone, bo nie pozwalały na to możliwości finansowe. Jednak będąc handlowcem z zawodu, potrafiłem sobie jakoś radzić z różnymi przeciwnościami. Kontener bambusa, który posłużył do budowy podłóg, elewacji, czy też mebli, ściągnąłem bezpośrednio z Chin, dlatego zamiast przykładowych 400 000 zł zapłaciłem 100 000 zł. Te kontakty biznesowe zdecydowanie się wówczas przydały. To samo w przypadku innych materiałów kupowanych w fabrykach. Bez tego trudno byłoby sfinalizować budowę naszego domu - nie ukrywa pan Marcin.
Jest co grzać
Dom liczy 240 mkw. powierzchni mieszkalnej i około 100 mkw. powierzchni użytkowej, na którą składają się: piwnica oraz garaż. Mówiąc o zużyciu energii, to niewątpliwie w tym domu ekologia sprzężona jest z ekonomią.
- Jeśli chodzi o izolację podłogi, to pod wylewką jest klasyczny styrodur, czyli twardy styropian. Ma bardzo dużą wytrzymałość mechaniczną, jest niemal wodoszczelny. Natomiast pod posadzką mam dodatkowo 25 cm poliuretanu. Na dachu również zastosowałem poliuretan. To są bardzo „ciepłe” technologie. Koniec końców o wszystkim decyduje ten wspomniany wcześniej czynnik ekonomiczny - przyznaje szczerze mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla.
W domu pana Marcina do produkcji energii służą ulokowane na dachu panele fotowoltaiczne. Nie zapewniają one jeszcze samowystarczalności energetycznej, ale ten moment zbliża się wielkimi krokami. Na tę chwilę do produkcji energii wykorzystywany jest zestaw fotowoltaiczny 8,8 kW na panelach zamontowanych na dachu, co zaspokaja około 2/3 potrzeb gospodarstwa domowego. W tym roku nasz rozmówca zdecydował się na budowę drugiej instalacji fotowoltaicznej z własnymi akumulatorami, która przykryła ogrodową antresolę, będąc zarazem jej zadaszeniem.
Gdy instalacja ta zostanie do końca bieżącego roku uruchomiona, to w zupełności zaspokoi potrzeby energetyczne całego gospodarstwa domowego pana Marcina, choć w okresie zimowym raczej trudno liczyć na satysfakcjonującą efektywność takiej instalacji z uwagi na niewielką liczbę słonecznych dni.
- Uważam natomiast, że najbardziej ekologicznym i korzystnym ekonomicznie wsparciem w zarządzaniu ciepłem w domu są solary. Jest to stara technologia, jednak również z niej korzystam. Solary nowszej generacji, które obecnie posiadam, nie przegrzewają się już tak bardzo jak te wcześniejsze. Naszej czteroosobowej rodzinie zapewniają ciepłą wodę praktycznie od wiosny do jesieni. Dzięki solarom uzyskujemy całkiem wysoką temperaturę wody użytkowej. Mamy też na wyposażeniu pompę ciepła. Pompy nie są tanie i bywają dość awaryjne. Szczególnie w zimie podczas niskich temperatur jest to problematyczne. Miałem wcześniej mniejszą pompę wyłącznie do ogrzewania wody użytkowej, ale dość często się psuła. Stąd też obecnie używamy tylko główną pompę ciepła, która w połączeniu ze wspomnianymi wcześniej solarami do ogrzewania wody użytkowej zapewnia nam większy komfort i bezpieczeństwo - przyznaje pan Marcin.
Technologia z wyższej półki
Jego zdaniem - w przypadku ogrzewania domu - wręcz nieodzownym elementem każdej nowej budowy powinna być rekuperacja.
Należy wyjaśnić, że rekuperacja polega na odzysku ciepła w systemie wentylacji. Zużyte powietrze o wysokiej temperaturze, które jest odprowadzane z pomieszczeń mieszkalnych, mija się w wymienniku ze świeżym nawiewanym z zewnątrz. Taka wymiana pozwala zmniejszyć straty cieplnej wentylacji nawet o 90%. Dzięki zastosowaniu rekuperacji chronimy klimat oraz nasze kieszenie.
- Zawsze gdy wchodzimy do domu, powietrze jest świeże, gdyż funkcjonująca nieustannie rekuperacja sprawdza się w stu procentach. Rekuperator jest w piwnicy i pobiera niewiele prądu. W domu nie mam żadnych kaloryferów. Zamiast ogrzewania podłogowego zastosowałem ogrzewanie sufitowe. Jest to dość nietypowym rozwiązanie, wykorzystujące maty kapilarne, czyli wypełnione wodą cieniutkie plastikowe rurki o średnicy 4 mm. umieszczone w sufitowym tynku. W ciągu zaledwie 15 minut od włączenia systemu w całym domu odczuwamy termiczny komfort – nie kryje satysfakcji nasz rozmówca.
Poza tym w domu jest jeszcze kominek, gdzie pali się wyłącznie drewnem liściastym, które nie wytwarza uciążliwego dla otoczenia dymu. Jest to rozwiązanie estetyczne, przyjemne w użytkowaniu i nie szkodzi środowisku.
- Jednocześnie generuje bardzo dużo energii, która jest wrzucana na bufor i rozprowadzana po całym domu. Do bufora wchodzą trzy elementy: solary, pompa ciepła i wspomniany właśnie kominek. Każdy z tych elementów doskonale się uzupełnia - przekonuje właściciel domu. - Ponadto muszę jeszcze wspomnieć o oknach, pamiętając, że najlepszym grzejnikiem jest słońce, nawet w zimie, kiedy przytrafi nam się czasami ładna, bezchmurna pogoda. Ma to znaczenie zwłaszcza przy 60 mkw. przeszkleń, jakie posiadamy w naszym domu. Prawie wszystkie przeszklenia celowo znajdują się po stronie południowej.
Otóż jesienią oraz w zimie - kiedy drastycznie wzrasta zapotrzebowanie na ciepło - tego słońca najwięcej jest właśnie na kierunku południowym. Natomiast przy tak dużej powierzchni okien szyby dodatkowo muszą być zabezpieczone w przesłony (systemy przeciwsłoneczne) w postaci refleksoli.
- Dzięki nim widzimy to, co jest na zewnątrz, natomiast z zewnątrz nie widzimy tego, co jest wewnątrz domu. W lecie taka zaciągnięta roleta daje cień, zatrzymując aż 97% energii słonecznej - dodaje pan Marcin.
Jednocześnie przy tak dużych gabarytach okna są najsłabszym elementem, jeśli chodzi o ubytki energii cieplnej z wnętrza domu, mimo że są wyjątkowo grube, bo trzyszybowe. Jeśli chodzi o termikę, to na ogół słabym ogniwem w całym systemie są także drzwi wejściowe do domu. Jednak u pana Marcina drewniane drzwi liczą sobie aż 10 cm grubości wraz z warstwą styroduru, zatem ubytki ciepła w tym przypadku są relatywnie niewielkie.
Najgorsza sytuacja dotyczy bramy garażowej, przez którą ucieka najwięcej ciepła. W tym przypadku garaż jest zespolony z resztą domu pana Marcina, co stanowi poważny problem. Aby ograniczyć negatywne skutki, nasz rozmówca zastosował w przypadku garażu bramę przemysłową na panelu 8-centymetrowym. Jest zatem solidna i dość dobrze ogranicza ubytki ciepła z wnętrza nieruchomości.
Doskonale zaizolowany jest także dach, przesz który ciepło praktycznie w ogóle nie ucieka. Jak zdradził nam nasz rozmówca, w przyszłym roku na dachu pojawi się taras użytkowy z widokiem na pobliski las.
Nieruchomość korzysta też z liczącego 12 m sześc. zbiornika na deszczówkę. Jest on jednak zbyt mały i pan Marcin przyznaje, że gdyby jeszcze raz podejmował decyzję odnośnie do gromadzenia deszczówki, to postawiłby dwa takie zbiorniki. Tym bardziej że zużycie wody do podlewania, liczącego niespełna 5 arów, przydomowego ogródka (zwłaszcza podczas takiej suszy, jaką mieliśmy w tym roku) jest bardzo duże. Takiej wielkości zbiornik zaspokaja potrzeby raptem na tydzień, a upały trwają czasami znacznie dłużej.
Komfort i ekologia
Pan Marcin na pytanie, czy decydując się na budowę tak nowoczesnego domu, robił to głównie z myślą o przyszłych oszczędnościach, czy jednak bardziej zależało mu na ochronie klimatu, odpowiedział:
- Inwestycja zawiera w sobie oba te czynniki w następującej kolejności: ekonomia i komfort po pierwsze, ekologia po drugie. Tak to już jest, że każda budowa, to olbrzymie obciążenie dla środowiska. Zaczynając od wypalania cementu, a na śmieciach po budowie kończąc. Jednak decydujemy się mieszkać w komfortowych warunkach zamiast w ziemiance. Dbamy o klimat, bo jest on dla nas wartością, ale też korzystamy z zasobów Ziemi i nie powinniśmy mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Rolnik, który obsiewa pole, eliminuje wszystkie chwasty, bo plon jest dla niego ważniejszy, a nie bioróżnorodność w postaci „chwastów” na polu. Ja, robiąc trawnik przed domem, chcę mieć komfortową przestrzeń do rekreacji i wypoczynku po pracy i niekoniecznie chcę stworzyć w nim idealne miejsce do rozmnażania komarów. Dlatego równowaga i zdrowy rozsądek wydają mi się kluczowe przy podejmowaniu decyzji.
Naszego rozmówcę zapytaliśmy również, czy dostrzega zmiany zachodzące w klimacie i czy jego inwestycja to dobry kierunek zmian.
- Klimat warto chronić i co do tego chyba wszyscy się zgadzają. W moim przekonaniu CO2 jest dla nas mniejszym zagrożeniem, niż wszystkie pozostałe toksyny w powietrzu, wodzie, glebie i żywności. W konsekwencji spieramy się o temperaturę, a zaniedbujemy tę ważną kwestię. Oczywiście dostrzegam zmiany klimatyczne, bo pamiętam, jak wyglądały zimy, kiedy byłem dzieckiem i widzę, jak wyglądają teraz. Ale wiem też z historii, że był czas, kiedy w Polsce uprawiano oliwki oraz cytrusy i był czas kiedy zimą na środku Bałtyku stawiano karczmę dla podróżnych, bo nasze morze w całości zamarzało. Patrzyłem na predykcje klimatyczne ostatnich dziesięcioleci i obarczone są taką amplitudą trendów i wartości bezwzględnych, że podejmowanie na ich podstawie decyzji typu opłaty za emisję CO2, zakaz palenia drewnem, czy gazem, itp. itd., wydają mi się bardzo ryzykowne. Mamy już na tyle danych, żeby stwierdzić, że im jesteśmy bogatsi i bardziej rozwinięci ekonomicznie i cywilizacyjnie, tym bardziej chronimy nasze środowisko. Stąd można wyciągnąć wniosek, że szybki rozwój ubogich regionów świata da lepszy efekt, niż regulacje w UE. Natomiast ubożenie społeczeństwa ze względu na systemowe upośledzanie konkurencyjności naszej gospodarki, może okazać się przeciwskuteczne względem założeń twórców obecnej zielonej polityki - zauważa mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla.
Nie spoczywa on jednak na laurach i wciąż ma swoje marzenia, które być może kiedyś zrealizuje.
- Nie przywiązuję się do miejsc. Dom jest tam, gdzie my go tworzymy, a to jest pierwsze miejsce, które udało mi się „uszyć” na miarę. Dopiero teraz wiem, co mógłbym zrobić jeszcze inaczej i jakie alternatywne rozwiązania warto by zastosować. Mógłbym więc zacząć wszystko od początku, o ile oczywiście finanse mi na to pozwolą, ale już nie swoimi rękami. Kosztowało mnie to wszystko zbyt wiele zdrowia i wysiłku. Człowiek decyduje się na takie rzeczy tylko dlatego, że nie wie tak do końca, co go czeka. Ale później nie ma już odwrotu. Od pewnego czasu rysuję sobie w głowie kolejny projekt. Mam taką niespokojną duszę i nic na to nie poradzę. Jeśli zdecyduję się na kolejny projekt, to wybiorę technologię drewnianą, która jest o wiele bardziej przyjazna środowisku – uchyla rąbka tajemnicy pan Marcin.
Materiał powstał w ramach projektu Stowarzyszenia Gazet Lokalnych
Napisz komentarz
Komentarze