Jeszcze wczoraj pan Arkadiusz z Długomiłowic, właściciel drapieżnego kota o imieniu Lambo, informował nas, że zwierzę widziano nocą w Nowej Cerekwi, nieopodal Kietrza. Wówczas, niestety, nie udało się złapać serwala.
W końcu schwytano kota w Jędrychowicach, położonych niedaleko granicy z Czechami.
Lambo stał spokojnie pod drzewem przy drodze i nie próbował uciekać. Mężczyzna, który natknął się na niego, po naszych namowach złapał go za szelki i zabezpieczył w samochodzie - nie kryje radości pan Arkadiusz.
Szczęśliwy był również sam zgłaszający, któremu przekazano obiecaną nagrodę pieniężną.
Troszkę zmarnowany był nasz Lambo, schudł parę kilogramów i miał kilka kleszczy. Jeśli codziennie robił tyle kilometrów, każdej nocy spokojnie mógł przemierzać 40-50 km, to nie ma się co dziwić - mówi właściciel drapieżnego kota. - Poza tym, nasz serwal był w dobrej kondycji. Dziś rano byłem z nim na spacerze, ale nie chciał za bardzo wychodzić, ciągnął z powrotem do domu - śmieje się pan Arkadiusz.
Żartuje, że kot miał już chyba wystarczająco długi spacer, by myśleć o kolejnych.
Teraz musi odpocząć. Wczoraj był zmarnowany i przemoknięty, siedział przy tym drzewie już taki zrezygnowany, czekał chyba, aż go w końcu ktoś złapie - uśmiecha się właściciel dzikiego kota.
Napisz komentarz
Komentarze