Co skłoniło mnie do kandydowania do Rady Miasta?
Koźle to miasto bardzo doświadczone na przestrzeni wieków. Jego najnowsza historia pisze się od 1945 roku. To specyficzna tkanka kulturowa, społeczna i miejska, która na przestrzeni ostatnich, blisko 80 lat, doświadczyła wielu zmian. Dzisiejsze Koźle w niczym nie przypomina tego znanego moim rodzicom miasta tętniącego życiem. Niegdysiejsze „administracyjne” centrum Kędzierzyna-Koźla dzisiaj wymiera, a jedyny ruch na rynku zapewnia młodzież z okolicznych szkół.
Mieszkając w Koźlu, rozmawiając z mieszkańcami i poznając lokalną historię zżyłem się bardzo z tą częścią naszego miasta.
Jestem obserwatorem, zwracam uwagę na wiele rzeczy niezauważanych przez innych i staram się je pokazywać i opisywać, czy to w mediach społecznościowych czy na swojej stronie w internecie. Z czasem wiele osób zaczęło zwracać się do mnie z różnymi drobnymi problemami. Niektóre z nich udało się pozytywnie rozwiązać. Stąd moje przekonanie, że mógłbym być w Radzie Miasta gdzie miałbym większy wpływ na sprawy Kędzierzyna-Koźla.
Niektóre kwestie kozielskie
Zauważalnym w Koźlu jest brak spójności w wielu zrealizowanych projektach czy inwestycjach. Jednym z przykładów może być drobna architektura na kozielskim rynku, nieprzystająca do tej przestrzeni, wręcz burząca zabytkowy charakter starówki. Drugim przykładem niech będą wymienione niedawno latarnie w kozielskim parku. W zabytkowym parku, przy stylizowanych ławkach ustawiono świecące w korony drzew latarnie przypominające wyglądem te z autostrady.
W samym Koźlu brakuje kilkudziesięciu koszy na śmieci, temat stary jak miasto. Wzdłuż najdłuższej naszej ulicy – Piastowskiej – nie uświadczysz systematycznie rozmieszczonych ławek, które ułatwiłyby starszym przemieszczanie się. Znam wiele osób z Osiedla Zachód, które nie wypuszczą się do Rynku na spacer, bo po drodze nie mają gdzie przysiąść. Przy ławkach mogłyby być donice z kwiatami, tak jak w Gliwicach.
Podnoszoną przez mieszkańców Koźla kwestią jest powrót na rynek zegara słonecznego. Obecnie znajduje się on na terenie muzeum. Sprawa powrotu zegara na rynek powinna być załatwiona pozytywnie.
Wiele miejskich spraw w mojej ocenie wygląda na zaniedbane. Nie widać kontynuacji zielonych przystanków MZK, czy dbałości o tak prozaiczną sprawę jak krokusy przy Alei Jana Pawła II (to akurat w Kędzierzynie). Posadzono, odtrąbiono i radźcie sobie same. Czy ktoś jeszcze pamięta nasadzenia na początku pierwszej kadencji obecnej pani prezydent na kozielskiej wyspie? Nie ma śladu po roślinach cebulowych, pozostała trawa i kilka krzewów (o ile dobrze pamiętam, wtedy nazywało się to skalniakiem). A wystarczyłoby wspólnie z mieszkańcami co roku dosadzać kolejne cebulowe, tak żeby ich dywan wiosenny był powodem do dumy, a przy tej okazji postępowała lokalna integracja. W Koźlu przy Placu Raciborskim od lat brakuje jednego z nasadzonych tam w trakcie remontu drzew, dawno powinno być to uzupełnione. Wręcz pod nosem Urzędu Miasta trwają w bezładzie resztki przeprowadzonej w 2003 roku modernizacji skweru. Z nasadzeń pozostało kilka rododendronów. Jakiego wysiłku trzeba by je uzupełnić o kolejne i zagospodarować to miejsce na nowo gdy w tym czasie kosztem milionów nasadza się roślinność w kozielskim parku? Od kilku lat zwracam uwagę na dziursko (tak to trzeba nazwać) we wjeździe za posesję przy ul. Targowej 7-11 od ul. Skarbowej. Wyremontowano chodnik wzdłuż Skarbowej, który kończy się w ogromnej kałuży. Nawet człowiekowi w pełni zdrowemu trudno jest pokonać tę przeszkodę, nie mówiąc już o osobach schorowanych, starszych czy matkach z dzieckiem w wózku. Kilka lat temu wykonano remont nawierzchni ulicy Skarbowej, jednak przy zbiegu Targowej z Czechowa chyba zapomniano o udrożnieniu odpływu deszczówki i po opadach przy rozwidleniu przed wjazdem na teren MOK-u mamy jezioro. Inną zaskakującą inwestycją jest remont ulicy Herberta łączącej się z ulicą Gazową. Od strony Piastowskiej ulicę Herberta wybudowano praktycznie od zera, ale już mieszkańcy dojeżdżający do posesji (Gazowa 6,4,9) od strony Gazowej nadal poruszają się po drodze wątpliwej jakości. Mieszkańcy zwracają też uwagę na wąskie, nierówne chodniki w niektórych miejscach miasta.
Koźle to zabytki
Najbardziej charakterystycznym i rzucającym się w oczy obiektem zabytkowym wymagającym remontu jest podzamcze przy ul. Konopnickiej. Ta wspaniała budowla, zawierająca szereg elementów historycznych („narosłych” przez wieki) niszczeje. Jej obecny stan to wina zaniedbań od czasu transformacji ustrojowej. W tej chwili potrzebny jest pomysł na podzamcze, ale nie na jego docelowe zagospodarowanie, a opracowanie planu ratunkowego umożliwiającego ratowanie obiektu. Gdybyśmy w budżecie miasta co roku przeznaczali pewną stałą kwotę na systemowy remont to przez ostatnich 20 lat podzamcze byłoby jak nowe. W/g mnie obiekt powinien pozostać w rękach miasta i stać się częścią Muzeum Ziemi Kozielskiej i Urzędu Miasta. Tam przecież mogłaby się mieścić sala ślubów. Wewnątrz po prawej stronie od bramy wjazdowej znajdują się piękne pomieszczenia ze sklepieniami łukowymi, w których na pewno zadomowiłaby się kawiarnia. Dziedziniec po remoncie mógłby pełnić wiele użytkowych funkcji dla muzeum i magistratu.
Koźle z racji swojej historii szczególnie interesuje miłośników twierdz. Mamy trzy unikatowe w skali kraju śluzy forteczne, pozostałości po Twierdzy Koźle. Jedna z nich (ujście Linety) została mocno przebudowana po powodzi 1997, ale druga znajduje się w parku przy dawnym ujściu fosy do Odry. Ma zachowane wszystkie najważniejsze cechy, należy pomyśleć nad jej remontem. Trzecia śluza jest praktycznie niedostępna suchą stopą, a jej lokalizacja bardzo skomplikowana.
Ratusz
Według mnie sercem miasta takiego jak Koźle jest rynek z ratuszem. To na rynku przy ratuszu odbywały się targowiska, uroczystości i toczyło się życie. Po 1945 roku ratusz, który z niewielkimi uszkodzeniami przetrwał wojnę rozebrano, targowisko przeniesiono z kozielskiego rynku w inne miejsce i zmieniono w ten sposób całkowicie serce miasta. A jednak Koźle przez wieki było punktem centralnym dla okolicznych miejscowości. To tu przyjeżdżano na handel i załatwiano ważne sprawy. Ten wymiar kozielskiego życia w jakimś promilu trwa do dzisiaj. Jednak już bez ratusza. Jestem zdania, że należy rozpocząć pracę nad jego odbudową. Niedawno zrobiono tak w Głubczycach i Strzelinie. W obydwu tych przypadkach nawiązano do wyglądu obiektu sprzed wieków, nie tego ostatniego. Przywrócenie ratusza to proces żmudny, długi, pracochłonny i na pewno kosztowny. Można go rozłożyć na lata, ale od czegoś trzeba zacząć.
Koźle Rogi
Ta część miasta o bogatej historii włączona wraz z Rybarzami (ul. Zacisze, ul. Rybarze) do Koźla w styczniu 1946 roku do dzisiaj zamieszkiwana jest przez bardzo zwartą i zgraną społeczność. W Koźlu Rogach nadal funkcjonują historyczne określenia dawnych części składowych Rogów jak np. „Zmudzona”, „Za szkołą”, „Górka”, „Przedmieście”, „Lasoki”, „Lizoki”. Te dwie ostatnie, kiedyś należące do Januszkowic, włączono do Rogów po regulacji Odry w XIX wieku. Mieszkańcy tej części Kędzierzyna-Koźla potrafią walczyć o swoje sprawy. Pokazali to przy okazji budowy swojego kościoła. Ale od 40 lat nie mogą doczekać się remontu ul. Sucharskiego. Zaproponowane kilka lat temu przez miasto rozwiązanie z projektem, który pochłonął niebagatelną kwotę nie spełniło ich oczekiwań. Wycofali swoją zgodę na budowę drogi, która z racji rozmiarów wkraczała na tereny prywatnych posesji. Oni chcieli zwykłej lokalnej drogi w dobrym standardzie, czegoś na kształt sąsiedniej ul. Bukowej. Od momentu rezygnacji z remontu ulicy Sucharskiego minęło kilka lat, zniszczone trelinki i zalana po każdym deszczu jezdnia wymagają remontu. Podobno ostatnio padła obietnica takowego. Na pewno będę bacznie się tej sprawie przyglądał. Jednak w Rogach nie tylko Sucharskiego wymaga zmiany, brakuje tam luster na niebezpiecznych zakrętach mniejszych uliczek, należałoby też zrobić od podstaw ulicę Ks. Dutki.
Koźle Port
Dzielnica, która wygląda na pozostawioną samą sobie. Można wyliczać podwórka do których nie ma utwardzonego dojazdu, wskazać błotnistą drogę do posesji przy ul. Portowej 9, lub jeszcze gorszą do nr 31.
W niewygodnej sytuacji są mieszkańcy bloków Szymanowskiego 49, 53, 51. Wąska, kręta droga między budynkami obstawiona samochodami jest trudna do przejechania i też wymaga remontu, a przy okazji utworzenia nowych miejsc parkingowych.
Niezamieszkały budynek po dawnym Hotelu Portowym (ul. Pocztowa 7) jest nadal w zasobach miasta. Od kilku lat stoi pusty i niszczeje. Kilka dni temu w lokalnych mediach pojawiła się informacja, że czynione są starania o dofinansowanie ze środków zewnętrznych na remont tego budynku. Podchodzę sceptycznie do takich wiadomości, ale na pewno będę nad tą sprawą czuwał. Nie wyobrażam sobie by miasto zdecydowało się sprzedać ten obiekt, jak to zrobiono ze szkołą na Pogorzelcu przy ul. Kozielskiej.
Przed biurowcem KOFAMY znajduje się rozległy, zaniedbany plac. Kiedyś, przed wojną pełnił funkcję reprezentacyjną. Po wojnie był skwerem. Ten plac powinien być zagospodarowany na potrzeby mieszkańców; skwer z ławkami, miejsce wypoczynkowe. Można by mu nadać imię Leo Gottsteina, człowieka, który był twórcą dawnej Fabryki Papieru i przyczynił się do rozwoju tej części ówczesnego Koźla. Do dzisiaj przetrwały budynki mieszkalne w rejonie ul. Młynarskiej, Portowej i Szymanowskiego powstałe w bezpośrednim związku z fabryką.
Kłodnica
Oczkiem w głowie powinno być przejęcie przez miasto pieczy nad pozostałościami Kanału Kłodnickiego. Jest to perła w skali Polski. Remont ulicy Szymanowskiego, Jagiellońskiej, czy rozważenie zagospodarowania terenu po dawnym kąpielisku. To sprawy istotne z punktu widzenia mieszkańców Kłodnicy. Teren po kąpielisku nadal powinien być terenem do rekreacji. Ostatnio spotkałem się z propozycją zmiany Planu Zagospodarowania Przestrzennego dla tego obszaru. Mam nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy go sprzedawać. W sąsiedztwie Placu Wagnera rozrasta się zabudowa jednorodzinna; ul. Błonie, Osiedlowa, Floriana. Tu też należy przystąpić do budowy normalnych dróg. Zasypywanie dziur w jezdni tłuczniem to krótkotrwałe rozwiązanie. W niektórych miejscach praktycznie budowa dróg musi ruszyć od zera np. ul. Czeremchowa.
Miasto a czynnik ludzki
W wymiarze relacji bezpośredniej miasta z jego mieszkańcami można zauważyć dużą rozbieżność. Miasto realizując określone cele powinno uwzględniać potrzeby mieszkańców. Oczywiście trudno oczekiwać, że sprawa jednej osoby przesądzi o losie całej inwestycji. Ale jednak warto zwrócić uwagę na fakt, że niektóre z nich kolidują z żywotnymi sprawami określonych grup. Przykładem może być rozpoczęty kilka dni temu remont ulicy Sienkiewicza. Remont planowany od kilku lat rozpoczęto na kilka dni przed świętami. Usunięto asfalt i zamknięto drogę odcinając w ten sposób ruch samochodów od sklepikarzy i wprowadzając chaos komunikacyjny w okresie natężonego przedświątecznego ruchu przy rynku, na którego wymieranie narzekamy. Czy naprawdę nie można było rozpocząć tych prac po świętach?
Rzeczywisty współudział mieszkańców w życiu miasta jest istotną częścią życia społecznego i poczucia przynależności do wspólnoty.
Często spotykam się z pytaniem: dlaczego jest takie małe zainteresowanie konsultacjami organizowanymi przez miasto? Może właśnie jest spowodowane przeświadczeniem, że my, mieszkańcy i tak nie mamy na wiele rzeczy wpływu?
Można odnieść wrażenie, że elita rządząca jest zamknięta w jakiejś bańce, najważniejsze są realizacje dużych projektów, przy których drobne sprawy giną i nie są podejmowane. Trudno zauważyć inicjatywę niezależną, wydawać by się mogło, że niszową, ale właśnie tę najbliższą ludzi. Kiedyś pomysłem na takie inicjatywy był Budżet Obywatelski. Jednak z czasem gdzieś zatraciła się idea realizacji drobnych rzeczy w ramach BO. Teraz realizowane są duże projekty, do których miasto dokłada z innej puli, a wręcz można odnieść wrażenie, że kładzie szczególny nacisk na realizację niektórych z nich. Takie wrażenie odniosłem w przypadku remontu placu zabaw w kozielskim parku obok muszli koncertowej, który jeszcze przed ogłoszeniem wyników głosowania w BO był poddawany konsultacjom. Remont placu zabaw przepadł w głosowaniu i teraz o realizacji tej inwestycji jest cicho. Być może niewłaściwie oceniam tę sytuację, a urząd przecież miał dobre chęci.
W mojej ocenie duże projekty powinny być realizowane przez miasto, a sprawy drobnych pomysłów dających przeświadczenie mieszkańcom, że mają na coś wpływ powinny być realizowane właśnie w ramach Budżetu Obywatelskiego.
Owszem, pozyskanie środków i realizowanie w oparciu o nie dużych koncepcji i założeń jest trudne i wymaga czasu, ale uważam, że to też doprowadziło do przytłumienia inicjatywy ludzi z pomysłami, którzy nie odczuwają wsparcia ze strony instytucji i rezygnują z konsultacji będąc przeświadczonymi, że na nic nie mają wpływu. I tak koło się zamyka.
Bioróżnorodność
Temat rzeka. Trudno w kilku słowach określić swoje spostrzeżenia. Moda na bioróżnorodność szczególnie kreowana jest środkami zewnętrznymi. To dobrze, że umiemy z nich korzystać. Jednak jak należy ocenić wycinanie drzew, by w tym samym miejscu stosować inne nasadzenia? Nie wiem czy plany modernizacji pewnych zielonych części naszego miasta uwzględniały zastany stan zadrzewienia. Tak było przy modernizacji terenu zielonego przed stadionem w Koźlu przy ul. Chrobrego, czy na Pogorzelcu przed Pomnikiem Powstańców Śląskich. Czy sadzenie brzóz pomiędzy kilkudziesięcioletnimi sosnami, jak w Parku Lotników na Blachowni, na pewno przyniosło pozytywny skutek dla bioróżnorodności?
W tym miejscu wspomnę o komarach, które zwalcza się chemicznie. Ich naturalnym wrogiem są Jerzyki. Jeden ptak w ciągu doby może zjeść nawet 20 000 krwiopijców. Należałoby opracować i wdrożyć Program dla Jerzyków, budki lęgowe itd.
Żywopłoty są naturalnym schronieniem dla wróbli. Od lat obserwowana jest spadająca liczba tych ptaków w miastach. To efekt betonozy, zmiany stylu zagospodarowania terenów zielonych. Wygodniej jest utrzymać sam trawnik niż jeszcze zajmować się pielęgnacja żywopłotu. Na pewno w naszym mieście są miejsca gdzie można wrócić do nasadzeń naturalnych żywopłotów.
W mieście sprawy powiatowe
Są sprawy, których nie obejmuje działalność radnego miejskiego, gdyż dotyczą celów realizowanych przez powiat. Jednak korzystają z nich w dużej mierze także mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla. Uważam, że warto o nich mówić i wskazując ich wady dążyć do poprawy. Mam na myśli stan wejścia głównego do szpitala w Koźlu. Obecnie osobom z trudnościami w poruszaniu się duży problem stwarza pokonanie głównych schodów. Przed wejściem przydałoby się też więcej miejsca dla samochodu przywożącego czy odbierającego kogoś ze szpitala, taki „przystanek poczekalnia” na kilka minut, by nie utrudniać ruchu innym pojazdom. Oczywiście ktoś zaraz powie, że przecież z boku szpitala jest wejście od strony Izby Przyjęć i jest tam winda. Niestety dojazd do Izby Przyjęć to komunikacyjny koszmar. Podobna sytuacja jest przy przychodni przy ul. 24 Kwietnia. Nieprzystający do współczesnych realiów dojazd do głównego wejścia. W mojej ocenie wręcz niebezpieczny. W przypadku awarii samochodu cały dostęp do przychodni jest zablokowany. Tutaj wjazd powinien być przebudowany tak, by drogą prowadzącą za przychodnię można było wjechać z ul. 24 Kwietnia przed wejście do przychodni, a następnie wyjechać obecnym wjazdem z powrotem na ul. 24 Kwietnia.
Zaprezentowałem Państwu tylko kilka spraw z życia naszego miasta. Gdybym chciał opisać wszystko prawdopodobnie nie wystarczyłoby miejsca w całej gazecie. Zdaję sobie sprawę, że piszę o małych rzeczach. Nie wspominam to u mieszkalnictwie czy dobrze płatnych miejscach pracy ponieważ to temat wymagający wręcz doktorskiej dysertacji. Skupiam się na sprawach dotykających nas w życiu codziennym. To właśnie małe sprawy, te na które mamy wpływ jako mieszkańcy, tworzą klimat i wiążą nas emocjonalnie z naszym miejscem. Chętnie wracamy wspomnieniami do dobrych rzeczy. Brak tych „drobiazgów”, nieład, niespójność zniechęcają ludzi do identyfikowania się z Kędzierzynem-Koźlem. To właśnie jest jedno ze źródeł zdania: „Tam nic nie ma”. W odczuciu wielu mieszkańców miasto nie ma klimatu im przyjaznego. Czy rzeczywiście w dużej mierze składa się na to stosunek władzy do mieszkańców (o którym opowiadają mi na ulicy, czy w parku) do ich osobistych potrzeb i małych pomysłów? Ten problem według mnie także ma znaczenie w tak obecnie szeroko omawianym wyludnieniu.
7 kwietnia 2024 roku każdy mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla może zadecydować komu powierzy mandat radnego. Jeżeli przekonałem Państwa do swojej kandydatury to proszę o zagłosowanie na mnie. Będę przedstawicielem Waszych małych spraw, bo małe sprawy tworzą wspólnotę.
Materiał sfinansowany ze środków KWW Prawo i Sprawiedliwość
Napisz komentarz
Komentarze