- Na początek może taki krótki rachunek sumienia starosty. Z jakich dokonań, osiągnięć, sukcesów jest pan zadowolony, czy wręcz dumny, a czego nie udało się zrealizować, co po prostu nie wyszło jednostce samorządowej kierowanej przez pana w minionym roku?
- Wbrew pozorom, trudne pytanie. Może zacznę od drugiej kwestii. Na pewno jestem niezadowolony z tego, że nie udało nam się w 2023 roku zrealizować inwestycji na ul. Spacerowej. Komplikacje z wykonawcą zadania spowodowały opóźnienie, ale jest już nowa firma i prace tam są kontynuowane.
Natomiast jeśli chodzi o pozytywy, to muszę przyznać, że cały rok był w miarę pozytywny. W porównaniu do poprzednich, gdy zmagaliśmy się z pandemią, a potem inwazją Rosji na Ukrainę i napływem uchodźców do naszego kraju, co wiązało się z niepewnością i różnymi obawami, teraz sytuacja była spokojniejsza. Pomału wracaliśmy do normalności w działalności samorządu, jeśli chodzi o takie obszary, jak realizacja zadań inwestycyjnych czy kosztów energii. Faktem jest, że jesienią były wybory parlamentarne, a to zawsze wprowadza jakiś element oczekiwań i niepewności, co będzie. To, co zaplanowaliśmy, zostało zrealizowane, więc ogólnie było pozytywnie.
Cały czas martwi mnie finansowanie samorządów. Niestety, tego tematu nie ma za dużo w przestrzeni publicznej. Nie mówi się o tym, że finansowanie jednostek samorządu terytorialnego jest niewystarczające. Nakłada się na nas dodatkowe zobowiązania, ale za tym nie idą większe pieniądze z centrali. Po wyborach władza się zmieniła, ale nadal w tym temacie nic nie słychać. To prawda, że nowy rząd przejął budżet po poprzednikach i niewiele jest w nim w stanie zmienić, ale jako samorządowiec czekam na sygnały, że będzie inaczej niż do tej pory. Bo mówi się na przykład o zmianach w fiskusie i wprowadzeniu kwoty wolnej od podatku w wysokości 60 tys. zł, ale nie wiadomo, czym zastąpić mniejsze wpływy do budżetów samorządów. To jest duże wyzwanie dla rządzących krajem, ale przede wszystkim nas, samorządowców, bo wydatki na funkcjonowanie bieżące są coraz większe. A z tym się wiążą mniejsze pieniądze na inwestycje. Chcielibyśmy remontować jak najwięcej dróg w naszym powiecie, bo tego oczekują mieszkańcy, ale środków na ten cel mamy coraz mniej.
- Nieco już pan nawiązał do drugiego mojego pytania, bo chciałem się dowiedzieć, czego samorządowiec spodziewa się, oczekuje od nowego rządu?
- Patrząc na to, co robił poprzedni rząd w kwestii samorządów, to oczekiwania na pewno są spore. Patrząc na nasz powiat, to kwestię edukacji mamy w miarę poukładaną. Siatka szkół jest optymalna do obecnej liczby uczniów. Budżet spinamy, choć finansowanie oświaty z centrali powinno być większe. Są jednak dwie bolączki. Po pierwsze ochrona zdrowia. Tu chodzi o finansowanie świadczeń. Wycena Narodowego Funduszu Zdrowia nie jest dostosowana do realiów. Dla przykładu stawki na pierwsze półrocze 2024 roku są takie same, jak były w roku poprzednim. A wystarczy tylko wspomnieć o inflacji i wzroście wynagrodzeń od 1 stycznia, aby uświadomić sobie skalę problemu. Stąd się biorą straty. Nie znam szpitala w Polsce, który nie miałby problemów finansowych i narastających długów.
Inny problem, jeśli chodzi o ochronę zdrowia, to istniejąca siatka usług medycznych. W mojej opinii na Opolszczyźnie nie jest ona efektywna. Zobaczmy chociaż na demografię. Z roku na rok rodzi się u nas coraz mniej dzieci, w każdym powiecie mamy oddział położniczy. I nieraz wygląda to tak, że dniami czy tygodniami porodówki są puste, a personel trzeba utrzymać. Ktoś musi popatrzeć na to całościowo i podjąć decyzję. Będą one trudne ze społecznego punktu widzenia, ale konieczne, żeby w ochronie zdrowia nie doszło do nagłej zapaści.
Drugą bolączką jest infrastruktura drogowa. Jeśli tutaj nie zwiększy się finansowanie z centrali, to degradacja będzie postępowała. Każdy z nas korzysta z dróg i każdy widzi, w jakim są one stanie. To szczególnie dotyczy Kędzierzyna-Koźla, który jest rozległym miastem, oraz naszego powiatu, gdzie sieć dróg jest gęsta. Chcielibyśmy każdego roku remontować jak najwięcej odcinków, ale środki są bardzo ograniczone.
- Myśli pan, że samorządy traktowane marginalnie przez poprzedni rząd odczują poprawę i będą miały lepiej?
- Warto przypomnieć, że powiat kędzierzyńsko-kozielski dostał najmniejsze dofinansowanie w ramach naborów rządowych ze wszystkich powiatów Opolszczyzny. I to były naprawdę gigantyczne dysproporcje. Jeśli u nas w ciągu roku było to 8-9 mln zł, a inny powiat w województwie otrzymał 70 mln zł, to chyba coś tu jest nie tak. Wiadomo, czemu tak było.
I teraz jest zasadnicze pytanie: czy my chcemy, żeby po zmianie władzy było tak samo, czy należy postępować tak samo jak poprzednia władza, że swoi dają swoim? Ja jestem zdania, że nie powinno tak być. To, co robił poprzedni rząd, było złe i gdyby nowy zrobił to samo, to w czym byłby lepszy? Dalej postępowałoby psucie państwa. Muszą wrócić czytelne kryteria naborów. Żeby rozdzielanie środków nie było po znajomości czy za partyjne zasługi, ale aby władza dbała o wszystkie jednostki samorządu terytorialnego. Trzeba odstąpić od decentralizacji władzy, a kompetencje muszą wrócić do samorządów. To nie Warszawa powinna decydować o losach mieszkańców Kędzierzyna-Koźla, tylko oni sami.
Nowy rząd stoi przed trudnymi wyzwaniami, bo patrząc na deficyt budżetu państwa, to nie jest wesoło i trudno będzie znaleźć dodatkowe środki na jednostki samorządu terytorialnego bez przeprowadzenia reform, często bolesnych, w innych obszarach.
- Czy 2024 będzie dobrym rokiem dla powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego? Lepszym od poprzedniego?
- Zawsze patrzę z optymizmem w przyszłość. Mam nadzieję, że wraz ze zmianami na Wiejskiej zmieni się w Warszawie myślenie o samorządach, ich celach, zadaniach i finansowaniu. Mamy wiele planów z myślą o naszych mieszkańcach, wiemy, jak je zrealizować, ale potrzeba na to pieniędzy. Wszyscy czekają na odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy. Zadania czekają, mamy wkład własny i myślę, że pieniądze będą, ale dopiero po wyborach samorządowych.
Również działania, które podejmujemy w samorządzie, idą w kierunku zbilansowania się budżetu. Nasz deficyt na poziomie 1,6 mln zł to całkiem dobry wynik. Tu nie chodzi o to, żeby zadłużać się na potęgę, bo i tak trzeba to będzie kiedyś spłacić. Podchodzimy do sprawy bezpiecznie i odpowiedzialnie, ale z perspektywą rozwoju. Jestem przekonany i mówię to z pełną odpowiedzialnością, że budżet, który zostawimy radzie powiatu i zarządowi kolejnej kadencji, będzie na tyle dobry, że pozwoli z optymizmem patrzyć w przyszłość. Bo wiadomo, że nowa kadencja, która rozpocznie się wiosną, odziedziczy finanse po poprzednikach i niewiele będzie już mogła zrobić w tym roku. Dlatego podkreślam w imieniu swoim, zarządu i całej rady powiatu, że to jest dobry budżet, z perspektywą rozwoju.
- O budżecie można by pewnie rozmawiać godzinami, a tak w skrócie: jak on się prezentuje?
- To dla nas rekordowy budżet, jeśli chodzi o jego wielkość. Dochody zaplanowano to ponad 156 mln zł, a wydatki na poziomie 158 mln zł. Największe wydatki tradycyjnie pochłonie oświata – utrzymanie szkół i pensje pracowników. Mamy trochę zaplanowanych środków na inwestycje. To między innymi ciąg dalszy remontu ul. Spacerowej – kluczowego dojazdu do strefy przemysłowej na Polu Południowym, gdzie powstaje fabryka firmy Eko-Okna, a także termomodernizacja budynku II Liceum Ogólnokształcącego czy rozbudowa strażnicy jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 Państwowej Straży Pożarnej w Azotach. Nie zabraknie remontów dróg, choć chcielibyśmy ich robić zdecydowanie więcej, ale jak już wspomniałem, brakuje środków. Mocno idziemy też w stronę cyfryzacji urzędu. Realizujemy program pn. „Cyberbezpieczny powiat”, który ma ułatwić mieszkańcom załatwianie spraw bez odwiedzania starostwa. Chcemy inwestować też w odnawialne źródła energii na naszych budynkach, aby ograniczyć koszty ich użytkowania.
Wspominaliśmy już o ochronie zdrowia. Naszym celem cały czas jest rozbudowa szpitala. Tu przede wszystkim chodzi o zoptymalizowanie kosztów funkcjonowania lecznicy. Obecnie mamy dwie lokalizacje. Gdy uda nam się rozbudować szpital w Koźlu o dwa piętra i przenieść tam oddziały z Kędzierzyna, to wtedy będziemy myśleli o uruchomieniu przy ul. Judyma zakładu opiekuńczo-leczniczego. Społeczeństwo starzeje się na potęgę i ZOL w naszym mieście jest konieczny. Jedną kwestią będzie wtedy umowa z Narodowym Funduszem Zdrowia w celu finansowania placówki, ale druga, być może o wiele trudniejsza do zrealizowania, to pozyskanie personelu. Takich pracowników, po pierwsze, brakuje na rynku, co widzimy choćby na przykładzie naszego Domu Dziennego Pobytu w Sławięcicach, a po drugie, jednostkom samorządowym trudno rywalizować z prywatnymi podmiotami na wysokość stawek oferowanych przy zatrudnieniu. Przedsiębiorca prowadzący taki obiekt tak kalkuluje opłaty pobytu, aby zaoferować konkurencyjne stawki pracownikom. U nas tak się nie da, bo mamy ograniczone możliwości jako podmiot publiczny.
Rozbudowa szpitala to dla nas wielkie wyzwanie, ale i konieczność. Sami nie damy jednak rady jej zrealizować. Rozmawiamy z wieloma instytucjami, szukamy środków, bo bez finansowania zewnętrznego ta ogromna inwestycja nam się nie uda.
- Na koniec spytam o wybory samorządowe, które najprawdopodobniej odbędą się 7 kwietnia. Jest pan już dwie kadencje w samorządzie, a starostą został w maju 2021 roku. Zamierza pan startować?
- Swoją rolę nadal widzę w samorządzie powiatowym. Mam już pewne doświadczenie, a wyzwań jest dużo. Jednak z pokorą podchodzę do wyborów. To jest element sprawdzający. Mieszkańcy ocenią i zdecydują, czy moja praca jest akceptowalna i czy są z niej zadowoleni. Myślę, że mam kompetencje do tego, aby reprezentować wyborców w radzie powiatu, i poddam się ich osądowi. A jaki będzie wynik wyborów, to przekonamy się już niedługo. Wiosna będzie ciekawa.
Napisz komentarz
Komentarze